czwartek, 27 września 2012

Rozdział 1


    Wieczór w knajpie „Red Bank”(czerwona sofa) w amsterdamskiej dzielnicy, czerwonych latarni zaczynał się dosyć późno. Na bramce przed wejściem dwóch rosłych karczków spojrzało oceniająco na grupkę młodych ludzi.
- Karty podkładowa macie?- łysek w zielonej koszulce łypnął do dwóch chłopaków z grupy.
- Co proszę?- zapytał blondyn  potrząsając kręconymi lokami, przyciętymi tak, żeby wyglądały na artystyczny nieład. W gruncie rzeczy był to przemyślany trik fryzjerski.
- Karty pokładowe, albo nie wchodzicie.- dodał drugi ochroniarz jeszcze paskudniejszy od tego pierwszego. Napompowane sterydami mięśnie sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały rozerwać koszulkę osobnika.
- Proszę.- wysoka brunetka podała jednemu z osiłków pięć czerwonych biletów, na wierzchu których widniała grafika czerwonej kanapy na której siedziała roznegliżowana kobieta, śmiało wyginająca swoje kształty.
Pierwszy bardziej kumaty  rzucił okiem na kartoniki a drugi odpinał sznur od bramki. Po chwili grupa przyjaciół mogła swobodnie wejść do pomieszczenia. Klub, przy okazji był też palarnią sziszy. Fajki wodne zajmowały miejsca pośrodku okrągłych stoliczków i lóż obitych czerwonymi tkaninami. Dla wymagających klientów były specjalne pokoje, gdzie można było rozłożyć się na miękkich poduszkach i oddać przyjemności palenia.
Wnętrze lokalu spowite było słodko- mdłym dymem o przeróżnych orientalnych i owocowych zapachach.
- Ależ to capi.- jęknęła niska brunetka poprawiając włosy, które od wilgoci zaczęły jej się mocno się kręcić. – Mało mamy dymu na barykadzie? Dzień w dzień gramy musical w którym dym jest chlebem powszednim. Wiecie jak nienawidzę takich miejsc.
- Spokojnie Alonko.- Ruben, blondyn o anielskich loczkach uśmiechnął się do niej ukazując klawiaturę bielutkich zębów.- Ty nie grasz w scenach barykadowych.
Alona spojrzała na niego wzrokiem morderczyni.
- A myślisz, że za kulisami nie czuć tego smrodu?
Sytuację próbowała ratować Dana i drugi z chłopaków Tim.  W musicalu grali zakochanych i tak też było w rzeczywistości. Oboje ciemnowłosi i ciemnoocy.
- Nie denerwuj Alony, Ruben. Skoro mówi, że ją to denerwuje to nie powinieneś z nią dyskutować. Tak ma być.- Dana uśmiechnęła się wesoło a w jej policzkach ukazały się dwa urocze dołeczki.
- Jak musi codziennie przebywać z palaczką, to się jej nie dziw. – dodał Tim.
Owa palaczka zrobiła teatralnie oburzoną minę i wystawiła język.
Pasmo jasnych włosów opadło jej na oczy a umalowane na czerwono usta, rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- Lubię tytoń.- odpowiedziała machając paczką mentolowych Marlboro.
- A ja nie lubię Weroniko Piotrowno Fijałkowska!- Alona zabrała jej paczkę, chowając do swojej przepastnej torby, gdzie zmieściłby się maluch w częściach.
Weronika przez holenderskich przyjaciół zwana Werą, nie zrobiła sobie nic z utraty cennego dla siebie przedmiotu. A raczej przedmiotów. Palenie było dla niej rytuałem niemalże mistycznym. Papieros do kawy i po spektaklu, w czasie stresu i wtedy kiedy po prostu miała na niego ochotę.
- Jestem uzależniona od tytoniu!- odpowiedziała przekornie.- Wiesz, że nie noszę w torebce jednej paczki.
- Wiemy to!- odpowiedzieli przyjaciele unisono.
Całe towarzystwo wybuchło śmiechem. Po chwili rozgorzała dyskusja co robić dalej.
- Proponuję się napić. – Ruben tonem przywódczym skierował przyjaciół ku loży wciśniętej w najodleglejszy róg sali, gdzie disco- trzaski nie rozwalały bębenków a dym był dość rzadki.
- To idźcie a ja pójdę do toalety.- Weronika złapała swoją torebkę i zniknęła za filarem, gdzie znajdowała się główna burdel kanapa. Przepychała się przez gawiedź, snującą się ślimaczym tempem, to dla odmiany nadaktywną. Klub był palarnią tytoniu, ale w wyzwolonej Holandii a zwłaszcza w słynnym na całym świecie De Wallen(amsterdamska dzielnica czerwonych latarni) preferowało się raczej mocniejsze doznania. Trawka  czy jak kto woli marihuana była dostępna w  kilkudziesięciu jak nie kilkuset rodzajach. Od słabej wywołującej napady śmiechu po mocniejszy towar, wytwarzający halucynacje, oraz retrospekcje nie zawsze zgodne z przeszłością. Gdy Wera dotarła do damskiej toalety ta okazała się zatrzaśnięta.  Odczekała zwyczajowe pięć minut i załomotała pięścią w pomalowane na czerwono drzwi. Z wnętrza opieszale wytoczyły się dwie rozmazane dziewczyny chichoczące coś pod nosem.
Werka, która czuła silne parcie na pęcherz wleciała do środka, zapominając o torbie na podłodze. Minutę później zauważyła jej brak i szybko wyjrzała z ustronnego pomieszczenia.
- Szlag by to!- fuknęła kopiąc w drzwi. Jej poirytowanie okazało się bezpodstawne, bo torebka leżała tam gdzie ją pozostawiła. W myślach podziękowała aniołowi stróżowi i poczęła w niej grzebać. Gdzieś z tyłu głowy czuła zapalający się wskaźnik spadku nikotyny w organizmie. Alona zarekwirowała jej jedną paczkę, ale ona nie była taka głupia, żeby nie zabrać zapasowej. Za kosmetyczką leżała druga, napoczęta wcześniej paczuszka, z wciśniętą do środka różową zapalniczką z Hello Kitty.
Weronika rozpromieniła się jak słoneczko, gdy między ustami trzymała ów biały przedmiot pożądania. Drżącą ręką odpaliła papierosa, zaciągając się dymem. Niczym w starych hollywoodzkich filmach wyciągnęła go z ust, wypuszczając kłąb biało-szarego dymu. Czerwona szminka pozostawiła ślad ust na papierowej otoczce papierosa.
Na palenie rytualne nie było czasu, więc zrobiła jeszcze kilka zaciągnięć, po czym niedopałek wrzuciła do kosza na śmieci. Psiknęła w usta odświeżaczem, zagryzła Orbitką i poszła szukać znajomych. Nie uszła daleko, bo nagle wyraźny wcześniej, kolorowy korowód młodych ludzi zaczął jej się rozmywać, tworząc bezkształtny i rozmazany miraż. Głowa stawała się ciężka a wnętrze rozsadzało uczucie nie skrępowanej radości. To tak jakby nagle wewnętrzna tama, tłumiąca euforię nagle puściła i radość wesoło buzowała w jej wnętrzu.
Weronika zaśmiała się perliście i poczęła machać głową w takt piosenki. Ściągnęła żakiet, rzucając go na oparcie sofy, gdzie całowała się jakaś parka.
- Yeaaah! – młoda aktorka wyginała się na parkiecie, torebka tak pilnie wcześniej strzeżona, teraz leżała pod stołkiem barowym. Dwóch mięśniaków towarzyszyło dziewczynie, bezczelnie ją obmacując.
Nagle Wera potknęła się o kufel, który ktoś nieopatrznie porzucił na parkiecie. Przeleciała w powietrzu lądując pod nogami grupki mężczyzn.
- Ładny lot.- zachichotał jeden z nich pomagając poturbowanej dziewczynie wstać.
- Ale lalunia. – dodał drugi klepiąc tego pierwszego w ramie. Obaj rozmawiali po polsku. Do otępionej Weroniki dochodził sens ich słów.
- Mieliśmy się napić i poszukać Wasyla i Tytonia.- dodał trzeci z wyrzutem robiąc przy tym minę obrażonej panienki.
- Uspokój się Lewy! Marudzisz jak stara Zagulina. Przecież zaraz przyjdą i się napijemy, lepiej byś się za jakaś laską obejrzał. – pierwszy z grupki wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Piszczu nie stresuj chłopaka, wiesz że on nie lubi ganiać po klubach. Laska go rzuciła i wolałby popłakać w kąciku.- dodał drugi.
- Odszczekaj to Błaszczykowski!- ryknął Lewy. W jasnych oczach zalśniła furia. Nikt nie będzie mu wytykał braku partnerki.- Sam jesteś miglanc, już trzecia cię rzuciła.
- Ja ją rzuciłem!- zakpił Kuba.- Ciebie rzuciła laska.
- Och do cholery przestańcie pierdolić! Jesteśmy misiaczkami z Ajaxu, tak nas nazwały nasze nowe, holenderskie fanki.- uśmiechnął się do Weroniki, która próbowała zrozumieć sens ich słów. Słyszała każdego podwójnie i o zgrozo widziała tak samo.
-Witajcie misie kochane!- zza filaru wyłoniła się sylwetka naczelnego dowcipnisia reprezentacji a zarazem polskiego rzeźnika, czołgu i pewnie też niedźwiedzia, tygrysa i lamparta. Wasyl wyszczerzył w uśmiechu białe zęby. Wera przeraziła się, gdyż twarz z dość ostrymi rysami, w świetle dziennym potrafiąca wzbudzić grozę teraz dwoiła jej się i troiła. Była to interesująca facjata, ale dość niepokojąca zarazem. Zza  Wasyla wyłonił się wysoki, mężczyzna o włosach w kolorze ciemny blond.
Jednak  pod wpływem zapalonego przez Werę „papierosa” jawił jej się jako złocisty anioł o jasnych jak wiosenne niebo oczach w otoczeniu glorii.
- Anioł!- szepnęła i wyswobodziła się z uścisku Piszczka. Przylgnęła do swojego skrzydlatego i wtuliła się w jego klatkę piersiową.
- Uhuhuhu- zahukał Wasyl.- Przemusiu masz adoratorkę.
Trio zarechotało.
Przemek Tytoń, drugi bramkarz reprezentacji i nowa, niekwestionowana jedynka Ajaxu, spłonił się niczym dziewica. Nie lubił takich sytuacji. Żałował, że znalazł się w takim miejscu, po Euro liczba jego fanek wzrosła o 300 proc i nie czuł się z tym komfortowo. Poza tym Isabella będzie wściekła i znowu zrobi mu awanturę, że szlaja się po klubach.
- Kim pani jest?- zapytał po holendersku. Jasnowłosa dziewczyna spojrzała na niego niewiarygodnie błękitnymi oczyma i przytuliła się mocniej.- Weronika- odpowiedziała po polsku.
- To Polka!- zauważył inteligentnie Kuba.
- Chłopaki, ona jest zjarana! Popatrzcie jak się chwieje.
Weronika przestała się przytulać do swojego anielskiego przedstawiciela i zaczęła na zmianę śmiać się i płakać. Przemkowi zrobiło się jej żal. Wasyl też nie wyglądał na zadowolonego.
Kuba zauważył przedmiot walnięty pod jeden ze stołków barowych, po chwili szedł do nich z wielką, niebieską torebką.
- Patrzcie to może jej?- machając nią przed nosem Lewego.
Ten ostrożnie, jakby w środku była bomba, przejrzał zawartość. W osobnej przegródce znajdowały się dokumenty w skórzanym etui.
- Weronika Fijałkowska miejsce zamieszkania Wrocław.
- Wrocław?! A jak my ją do Wrocławia teraz zawieziemy?- Wasyl złapał się za głowę, podczas gdy do przetrząsania torby przyłączył się również Łukasz i Kuba. Nigdzie nie było telefonu komórkowego, w portfelu też nie było karteczki z miejscem, gdzie mogła zatrzymać się owa Weronika Fijałkowska. Tymczasem Przemek delikatnie przytulał do siebie łkającą dziewczynę, klepiąc ją pocieszająco po plecach.
- Ciii nie płacz, wszystko będzie dobrze. Zaopiekujemy się tobą.- otarł jej zapłakane oczy chusteczką, Weronika przestała płakać i spojrzała na niego jak na bohatera.
- Dziękuję ci aniele.- wyszeptała nadal odurzona świństwem, które ktoś wrzucił do jej paczki z papierosami.
- Patrzcie paczka fajek.- Kuba wyciągnął białe opakowanie.
- Ktoś jej podmienił te papierosy, patrzcie na nazwę. Marinex, to nie jest to świństwo po którym chłopaki z klubu rzygali całą noc?- zapytał Wasyl patrząc na trio pochylone nad torebką.
- To samo, sam kiedyś miałem w ustach. Potem Ewka zakazała mi wejścia do pokoju, bo trąciło ode mnie starym capem.- wzdrygnął się Łukasz Piszczek.
- No to sprawa wyjaśniona, ale pytanie co z nią robimy?- zapytał Lewy. – Przecież nie możemy jej tutaj zostawić.
Weronika spoglądała na każdego z osobna, mózg lekko otrzeźwiał, ale teraz dla odmiany czuła się tak niedobrze, że zrobiła się blada jak papier.
Przemek zauważył to i dźwignął ją jakby ważyła mniej niż piórko. Wyniósł blednącą dziewczynę przed lokal, wzrokiem szukając jakiejś ławki. Przy zejściu do kanału zaparkowała wodna taksówka, niewiele się namyślając wsiadł do niej z Werą w ramionach. Uśmiechnęła się do niego zamykając oczy. Powieki stały się ciężkie i pięć minut później spała smacznie w ramionach bramkarza. Długie rzęsy kładły cień na jej blade policzki. Przemek przytulił ją mocniej do siebie podając adres rechoczącemu taksiarzowi.
- Dziewczyna panu zaniemogła?- zapytał bezczelnie.
- Co to pana interesuje?- Tytoń uniósł głos. – Proszę zawieść nas pod ten adres i nie zadawać głupich pytań.
- Się wie szefuńciu, zaraz tam będziemy. Włączył silnik by po chwili sunąć po wodach jednego z sieci amsterdamskich kanałów. Przemek zamyślił się patrząc na mijane po drodze kamienice i światła ulicznych latarni odbijających się w ciemnej wodzie.
Co za chaos!- pomyślał i przykrył dziewczynę kurtką. 

10 komentarzy:

  1. Ojej, Pzemo ma swoje opko teraz! Jak fajnie! I Wasylek tam jest! Ej, a to nie ty piszesz takie czaderskie opko o Kubulku Błaszczykowskim?

    OdpowiedzUsuń
  2. To pisałam ja, Pysiulka, ale wtopa zapomniałam się podpisac, hihi :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo, no, nie powiem, ciekawe :D Czkeam na kolejny. -Wiks.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo, super, Wera troche z dobrego profilu to się nie zaprezentowałam. Przemek jest słodki i czekam na kolejne, jeśli moga bys informuj mnie na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbiste. ;d Przemek bohaterem, on ma to chyba we krwi. :D
    Czekam na kolejny rozdział!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, wiem, dziś juz komentowalam ale isze z informacją niecierpiącej zwłoki zapraszam na nory rozdział na http://taniec-igly-i-nitki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowość na: http://robert-lewandowski-opowiadanie.blogspot.com/. Zapraszam ;)).

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaintrygował mnie Twój pomysł i muszę przyznać, że styl pisania mas zna poziomie. Co więcej kształtujesz ciekawe charaktery piłkarzy, wielbię ♥
    Czekam na następny rozdział, informuj na www.karmisz-zludzeniami.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Jednopart nr 3, na: http://once-story.blogspot.com/. Zapraszam ;))

    OdpowiedzUsuń