piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 20

                                                                           Music
Miesiąc później...

Sankt Petersburg

    Od pojawienia się Weroniki w progu mieszkania babci Alony, Jekateriny minął miesiąc.
Babcia dostojna staruszka z gustownie zaczesanymi siwymi włosami zaprowadziła dziewczyny do gabinetu, gdzie mogły spokojnie porozmawiać.
Sokołowska usadziła przyjaciółkę w głęboki fotelu podając jej filiżankę herbaty z samowaru oraz kostkę cukru.
- Wsadź do ust i pij.- zaleciła siadając naprzeciwko niej. - A teraz spokojnie powiedz mi co się stało?
Wera wypiła łyk mocnego naparu, po czym popłynęły łzy i potok słów. Opowiedziała jej o podłym szantażu Aleksego i o jej decyzji.
Alona przeklinała eks faceta przyjaciółki we wszystkimi znanymi sobie wyzwiskami. Namawiała Fijałkowską, żeby jeszcze raz wszystko przemyślała i porozmawiała z Przemkiem.
- Jeśli on się dowie...- zaczęła płaczliwie Weronika.- To jest gotów popełnić jakieś szaleństwo. On ma dopiero dwadzieścia sześć lat, gra w utytułowanym klubie nie może zaprzepaścić kariery. Alona obiecaj mi, że nic nie powiesz Przemkowi i Wasylowi też! Zaklinam cię na naszą przyjaźń! Przyrzeknij mi to!- złapała ją mocno za rękę patrząc błagająco w oczy Rosjanki.
Kobieta zawahała się przez chwilę. Cisza wdarła się do pomieszczenia z niemym krzykiem. Sokołowska wiedziała, że jeśli jej to przyrzeknie będzie musiała milczeć.
- Przyrzekam. Obyś tego nie żałowała.
- Jeśli Przemek znajdzie sobie kogoś innego to powiesz mi? Chcę mieć pewność że mu się ułożyło.
- Jeśli cię naprawdę kocha a w to nie wątpię to nie zapomni o tobie tak szybko. Tego możesz być pewna. Jeśli jednak pojawi się ktoś w jego życiu to oczywiście powiem ci.
Po tym przyrzeczeniu nie wracały już do tego tematu. Weronika spędziła drugie święta tym razem w obrządku prawosławnym. Babcia Jekaterina oraz rodzice Alony Stiepan i Natasza przyjęli ją jak swoją.
Alona wyjechała z Rosji dziewiątego stycznia, dziewczyny pożegnały się czule na lotnisku. Wera patrzyła jak żelazny ptak unosi jej przyjaciółkę do kraju w którym ona zostawiła swoje serce.
Życie dziewczyny powoli zaczęło się normalizować. Babcia Jekaterina mieszkała na wyspie Wasilijewskiej w zabytkowej kamienicy niedaleko pałacu Mienszykowa. Weronika lubiła podziwiać ten dowód dawnej świetności Rosji. Petersburg był pięknym miastem, niegdyś klejnotem w carskiej koronie.
Często można ją było spotkać nad Newą, której wzburzony nurt przypominał jej własne życie.
Życie bez Przemka było szare i monotonne. Pełne łez wypłakanych nocą w poduszkę i chwil kiedy siadała na szerokim parapecie w swoim pokoju wspominając chwile z nim spędzone. Z Aloną kontaktowała się codziennie nie pytała jednak o Przemka a i przyjaciółka nie chciała nic mówić.
Babcia Jekaterina była aktorka teatru Maryjskiego załatwiła jej posadę w teatrze. Igor Dunin, dyrektor teatru starszy dobroduszny człowiek pozwolił młodej Polce śpiewać w chórku.
Babcia zamartwiała się o dziewczynę, która chudła w oczach i słabła. Jej niegdyś miodowe włosy zmatowiały a skóra zaczęła szarzeć. Nie miała na nic siły, gdy pewnego dnia zemdlała w orkiestronie prawie wpadając na sekcję smyczkową, Igor osobiście zawiózł ją do szpitala.
Tam została poddana szczegółowym badaniom. Babcia Jekaterina wraz z rodzicami Alony przybyli niemal natychmiast. Weronika leżała na łóżku blada i wyczerpana, podczas gdy kroplówka wpompowywała w nią substancje odżywcze i witaminy.
- Co mi jest?- zapytała lekarza, wysokiego i postawnego szatyna.
- Droga pani oprócz tego, iż podejrzewam anemię jest pani także w piątym tygodniu ciąży. Gratuluję, jednakże przestrzegam aby zaczęła pani o siebie dbać. Dostanie ode mnie pani skierowanie na badanie usg i witaminy. Zalecam dużo snu i odpoczynku. - lekarz wyszedł na korytarz.
Dziewczyna opadła na poduszkę patrząc w sufit. Momentalnie przypomniała sobie noc poprzedzającą swoją ucieczkę. Los bywa okrutny, ale lubi też płatać figle. Odebrał jej Przemka ale dał jeden z najcenniejszych darów. Dziecko.
Nosi pod sercem owoc miłości jej i Tytonia. Rozpłakała się po części z bólu, że nie dzieli tej chwili z Przemkiem a po części ze szczęścia że nie została całkiem sama.
Amsterdam

    Wasyl siedział w kuchni swojego domu popijając trzecią kawę w tym dniu. Miał za sobą ciężki trening a ostatni miesiąc był bodaj najgorszym w jego dotychczasowym życiu.
Nie mógł patrzeć jak najlepszy przyjaciel z tygodnia na tydzień staje się wrakiem człowieka. Przez pierwsze dni po wyjeździe Weroniki pił na umór, przemieszczając się tylko do sklepu po kolejny zapas whisky. Nie pomogły groźby i prośby a także wylewanie zawartości flaszek do zlewu. Wasyl ubłagał de Boera żeby nie skreślał Tytonia całkiem.
Frank ludzki facet, wstawił się za swoim golkiperem do władz klubu przez co młody Polak dostał miesięczne zwolnienie. Oficjalnie był na zwolnieniu lekarskim.
Po niemal tygodniowej alkoholizacji Przemek odstawił niemal całkowicie picie. Całymi dniami snuł się niczym cień a tylko starania Alony, Wasyla i Misiaczków utrzymywały go przy życiu. Rosjanka codziennie gotowała dla niego a jeden z chłopców dostarczał mu pożywienie. Kuba z Łukaszem przesiadywali z nim godzinami w ciągu których nie odezwał się ani słowem patrząc bezmyślnie w telewizor. Po czterech tygodniach wrócił do treningów, jednak z przyczyn oczywistych został odsunięty na ławkę rezerwowych.
- Wasyl stary wiesz jak cenię Przemka i cały polski skład drużyny, ale nie może być numerem jeden. Spójrz na niego!- Boer wskazał głową ćwiczącego Tytonia. - Jeśli powiesiłbym na meczu ręcznik w bramce to zakładam, że byłby skuteczniejszy niż on.
- Trenerze wiem, ale on się musi otrząsnąć.- Wasyl podrapał się w ciemną czuprynę. Sam przeżywał ciężkie dni. Alona wyglądała na przygaszoną nie chciała o niczym rozmawiać a on miał swoje przypuszczenia. Fijałkowska nie mogła zapaść się pod ziemię, ot tak. Musiał się w końcu dowiedzieć jakie były powody jej odejścia. Miał też niejasne przeczucia, iż maczał w tym palce Hoffman.
- Ta jego narzeczona nie dała znaku życia?- zapytał Frank
- Niestety nie.
- Szkoda mi go, ale nie powinien się poddawać. Jest za dobrym zawodnikiem, żeby przez zawód miłosny zaprzepaścić karierę.
Wspomnienie dzisiejszego dnia cały czas zadręczało Wasyla. Dodatkowo Alona wybiegła z domu z telefonem przy uchu. Była bardzo nerwowa wypuszczając z ust potok rosyjskich słów. Uczył się trochę w szkole tego języka, ale zdążył dosłyszeć tylko słowo szpital.
Przemek siedział na fotelu oglądając holenderską odmianę Big Brothera. Była czwarta nad ranem a na kanapie obok błogim snem zasnęli Lewy, Piszczek i Kuba. Nie chcieli zostawiać przyjaciela samego, zawsze ktoś obok niego był tak jakby miał pociąć się czymś ostrym albo popełnić samobójstwo. Nigdy nie rozważał tego kroku, życie było zbyt cenne nawet tak bolesne jak jego w tej chwili. Skoro Weronika wybrała świat bez niego, to musiał prędzej czy później się z tym pogodzić. Sięgnął po iphone'a leżącego na stoliku do kawy by po raz tysięczny wykręcić numer ukochanej. Znów usłyszał jej głos na poczcie głosowej, mógł słuchać go godzinami. Tak samo wideo ze spektaklu. Godzinami wpatrywał się w wykreowaną przez nią postać Eponine. Wiele razy zatrzymywał płytę by opuszkami palców przejeżdżając po ekranie komputera.
Nocami zdarzało mu się płakać z bezsilności i tęsknoty. Ta miłość była tak silna i trwała, że chwilami nie mógł uwierzyć że potrafił żyć bez niej.
Wszystko tak bardzo bolało...Dni mijały a on nadal czuł piekący ból
Najgorsze ze wszystkiego było to, że był niemal pewny jej miłości a bolał go brak zaufania. Nie chciała mu powiedzieć dlaczego odchodzi...
Ta świadomość rozdzierała go od środka i musiał żyć dalej z świadomością, że może już nigdy nie zazna szczęścia.

___________________________________________________________________________
Powiało lekko melodramatem, ale taką miała koncepcję na fabułę :D Rozdział dodaję wcześniej, bo nie wiem czy w niedzielę będę miała czas.
Także życzę Wam miłego czytania i do następnej notki ;)

                                                                            Pozdrawiam Fiolka :*

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 19

                                                                            Music



    Przemek otworzył oczy, gdy ciemna, zimowa noc przechodziła w szarawy świt. Nie czując krągłości Weroniki wtulających się w jego ciało przejechał ręką po poduszce. Wyczuł pod palcami kopertę, którą momentalnie złapał w rękę. Przebiegł oczami tekst a starannie napisane litery układały się w raniące słowa i wyrazy.
Przemku!
 Wiem, że to, co teraz napiszę może cię bardzo zranić, ale uwierz mi, tak będzie lepiej dla nas obojga. Muszę odejść. Nasz związek nie ma szans, nie ma przyszłości, nie potrafię ci dać tego, na co zasługujesz.  Znajdź kogoś, kto cię naprawdę pokocha, o mnie zapomnij. To jedyne wyjście. Nie szukaj mnie.  
                                                                               Wera

Zgniótł kartkę wraz z kopertą wypadając z łóżka jak oszalały nie pomny tego że jest nagi. W szale biegał po wszystkich pokojach, tak jakby miał nadzieję że Wera siedzi w którymś z nich i zaraz zaśmieje się że to głupi żart a potem on zemści się na niej tysiącem pocałunków.
- Wera!- wychrypiał zbiegając schodami w dół. - Gdzie jesteś?
Nigdzie jej nie było a te okrutne niczym cięcie sztyletu słowa były prawdą.
Zostawiła go.
Jak śmiecia na chodniku.
Jak wykorzystany kubek jednorazowy.
- Niech cię szlag!- złapał za wazon stojący na niskim stoliku do kawy i z całej siły rąbnął nim w telewizor. Z ekranu posypał się snop iskier a Tytoń nieusatysfakcjonowany zdemolowaniem sprzętu począł rzucać wszystkim czym tylko się dało. Przebiegł stopą przez rozsypane po dywanie kawałki wazonu raniąc się boleśnie. Ból utraty Weroniki zagłuszał jednak rzeczywiste zranienie. Biegał po całym domu wywalając książki z półek, przewracając krzesła i rycząc przy tym jak zraniony niedźwiedź.
Nie chciał już żyć.
Nie bez Wery...
Godzinę później...
Wasyl wsadził iphone'a do kieszeni spodni, sam zaś niemalże wskoczył do samochodu i ruszył z piskiem opon. Łamiąc kilka zakazów pruł do domu Tytonia nie przejmując się niczym. Zadzwonił do niego sąsiad Przemka Leo, którego zaniepokoiły trzaski i ryki dochodzące z wnętrza domu Przemka. Pukał do środka, ale nikt mu nie otwierał a wrzaski nie milkły od dobrej godziny.
Wasyl głowił się cóż też mogło wydarzyć się w spokojnym domu bramkarza. Przecież Przemek rzadko kiedy podnosił głos a nie podejrzewał go o bicie Weroniki ani sytuacji odwrotnej. Po drodze zadzwonił do Kuby i Łukasza, Lewego nie mógł dobudzić. Misiaczki obiecały zakładać portki i ładować się do samochodu, jako że byli sąsiadami.
W końcu Wasilewski zajechał przed domostwo Tytonia. Wokoło cisza jak makiem zasiał. Nie zawracał sobie głowy pukaniem, wyciągnął zapasowy klucz i energicznie przekręcił go w zamku. Jeszcze nie przekroczył progu a widok już nim wstrząsnął.
Na przedpokoju leżały powywalane z szaf ubrania i buty. Gdy szedł przez pobojowisko dziwił się jeszcze bardziej. Salon wyglądał jak wielkie pole bitwy, wokół walały się porozbijane sprzęty, kilku krzesłom brakowało nóg a szklany stolik do kawy leżał strzaskany w rogu.
Kuchnia wyglądała podobnie a do biblioteki nie dało się wejść.
Marcin w kilku szybkich krokach wbiegł na półpiętro, kierując się od razu do sypialni Tytonia.
To co tam zastał przerosło jego najgorszej wyobrażenia.
Przemek leżał na podłodze kompletnie nagi i umazany krwią. W ręce trzymał butelkę whisky na której dnie zostało kilka łyków bursztynowego alkoholu.
Przyjaciel dopadł do bramkarza próbując go ocucić.
- Przemek?! Przemek do cholery ocknij się!- trzaskał go po twarzy lecz to nic nie dało.
Wasilewski z niejakim wysiłkiem podniósł "zwłoki" przyjaciela niosąc go w stronę łazienki. Wrzucił go do kabiny jak wór ziemniaków, po czym odkręcił lodowatą wodę. Przemek otworzył oczy, łapczywie chwytając powietrze.
- Kurwa odjebało ci?!- wyryczał Wasyl rzucając w niego ręcznikiem.- Coś ty odpierdolił I gdzie kurwa jest Weronika?
W tym momencie w progu pojawił się Kuba i Piszczek, ten drugi zaklął szpetnie.
Przemek patrzył na przyjaciół mętnym od przepicia wzrokiem.
- Odeszła! Rozumiecie to kurwa!- zerwał się i złapał Marcina za poły kurtki!
Wasyl złapał go za ręce a ten zsunął się na podłogę płacząc jak uderzone przez ojca dziecko.
- Odeszła...- powtórzył płaczliwie, bełkocząc coś nieskładnie.- Kurwa rozumiecie to?! Nie kochała mnie!
Łukasz i Przemek pomogli Wasylowi zanieść Tytonia do sypialni i załadować do łóżka. Piszczek wygrzebał z szafki apteczkę i opatrywał zranioną stopę Przemka.
- Gdzie może być Wera?- Kuba próbował doprowadzić sypialnię do jako takiego stanu a Wasyl dzwonił do przebywającej w Petersburgu Alony.
Kobieta nic nie wiedziała i zapowiadała szybki powrót do Holandii.
- Nie zostanę na święta, jeśli tutaj są takie problemy.- oświadczyła zdecydowanie.
- Alonko kochanie...- rozległ się głos jej babci, Jekateriny.- Ktoś do ciebie.
Sokołowska odwróciła się zamierając.
W progu petersburskiego mieszkania jej babci stała Wera.
Widząc Alonę rzuciła jej się w ramiona i rozpłakała, jakby właśnie utraciła w życiu wszystko. 
____________________________________________________________________________
Szczerze mówiąc według mnie byle jaki ten rozdział. Ale pisałam go kilka razy i kasowałam kilka razy. Postanowiłam w końcu zdecydować się na jakąś wersję i wypadło na takę Przemka reakcję. 
Dzięki za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Jesteście wspaniałe i naprawdę cieszy mnie wasze uznanie. Miłego czytania! 
                                                                                 Buziaki Fiolka :*


niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 18



Przepłakała całą noc, panicznie próbując znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Gdy udało jej się urwać godzinę na sen przed jej oczami stanął widok szantażującego ją Aleksego. 
Gdy zimowe promienie słoneczne zaczęły zaglądać do sypialni obudziła się, czując jak głowa z powrotem chce opaść na poduszkę.
Najchętniej zwinęłaby się w kłębek i pogrążyła w nicości, takiej z której nie będzie już wyjścia. 
W ciągu dnia znalazła sobie mnóstwo zajęć począwszy od dokładnego starcia kurzy we wszystkich kątach, po odkurzenie dywanów i zmycie podłóg. 
Dom lśnił czystością a w kafelkach łazienkowych można było się przejrzeć. Nie pomogło to jednak rozwiązać problemu szantażu. Miała dwa wyjścia i oba były beznadziejne w skutkach. 
Albo powie o wszystkim Przemkowi a wtedy Aleksy rozdmucha całą sprawę. Będzie musiała patrzeć na cierpienie ukochanego, na nagonkę ze strony mediów a może nawet załamanie kariery. Albo zatai całą sprawę i odejdzie od Tytonia tak jak zasugerował Hoffman. W każdej z tej sytuacji ucierpią oboje, ale to druga wydawała się korzystniejsza!
Nie potrafiła jednak przekonać swojego samolubstwa do tego, żeby zostawić miłość swego życia. Przemek był  jej przyjacielem i najcudowniejszym człowiekiem jakiego w życiu spotkała. 
Żeby nie zacząć wyć z bólu i bezsilności, postanowiła zrobić kolację. Noga w stabilizatorze nie bolała a z pomocą kuli mogła krzątać się w ogromnej kuchni Tytonia. Tim dostarczył jej rano kaczkę, którą już wcześniej natarła ziołami. Do tego pieczone ziemniaki i ulubiona surówka Przemka z czerwonej kapusty. W lodówce chłodził się prawdziwy, francuski szampan kupiony specjalnie na jego powrót. Kaczka piekła się w piekarniku a Weronika przygotowywała słodko-kwaskową glazurę pomarańczowo- cytrynową. 
Gdy wszystko było już dopięte na ostatni guzik włożyła kremową sukienkę z czarnymi-cekiniastymi balerinkami bo tylko takie obuwie dało nosić się pod stabilizatorem. Zakuśtykała do jadalni zapalając świecę. Lada chwila miał pojawić się Przemek. 
Nacisnęła pilota do odtwarzacza a z głośników począł sączyć się głos Edyty Bartosiewicz w piosence Ostatni...
- I ciebie zabraknie...- zaśpiewała cicho Weronika. W jej oczach wezbrały łzy.
Nie usłyszała jak do mieszkania wszedł Przemek, słysząc jej ulubioną piosenkę podszedł do niej cicho biorąc ją od tyłu w ramiona. Ostrożnie odwrócił ją przodem do siebie, przytulając mocno.
- Nie płacz, już więcej nie zostawię cię na tak długo.- pocałował ją delikatnie w usta. Kołysali się w takt piosenki na tyle na ile pozwalała chora noga dziewczyny.
- Wiem. Kocham cię Przemek.- pocałowała go mocniej. Przywarła do niego tak mocno jakby od dotyku ich warg zależało życie. Świat i szantażysta nie miał w tym momencie dla niej znaczenia. Nawet przed chwilą wyłączony piekarnik w którym pyszniła się smakowita kolacja. 
Tytoń porwał ją na ręce niosąc w stronę sypialni. Już w środku położył ją na łóżku i zaczął powoli rozbierać. Miała na sobie śliczną różową bieliznę z którą rozprawił się tak szybko jak ze swoją koszulką i spodniami. Weronika leżała naga pośrodku pachnącej pościeli, mała lampka nocna rzucała cienie na jej ciało. Tytoń zachwycał się każą krzywizną i wzniesieniem na jej ciele. Pochylił się nad jej piersią biorąc w usta wrażliwy sutek, ssał go aż zaczęła jęczeć. Potem z mozołem zajął się drugim, podczas gdy jego długie niczym u pianisty palce pieściły jej brzuch, uda i ich wewnętrzną część. 
- Przemek...- jęknęła oblewając się szkarłatnym rumieńcem.
- Ciii- wpił się w jej usta. 
Weronika przewróciła się na bok a Przemek ułożył się za nią. Kochali się dopiero drugi raz, wcześniej przeszkadzał im ból nogi dziewczyny. 
Uniósł delikatnie jej nogę, wsuwając się w ciasne wnętrze kochanki. Pchnął delikatnie a po chwili jej ciało dopasowało się do niego. Kochali się powoli i sennie, obdarzając się słodkimi pocałunkami. Gdy osiągnęli spełnienie przytulili się do siebie.
- Wszystkiego najlepszego.- uśmiechnęła się dziewczyna.- Nie kupiłam ci prezentu...
- Dałaś mi najwspanialszy prezent.- musnął ustami jej górną wargę.- Siebie...
- Kocham cię Przemek. Cokolwiek się wydarzy musisz to wiedzieć.
- Wiem skarbie. Ja ciebie też kocham. Na zawsze i na wieczność.- pocałował ją jeszcze raz. 
Zasnęli przytuleni do siebie najmocniej jak się dało. 
Kilka godzin później. 
   Weronika ucałowała rozchylone przez sen usta kochanka. Łzy kapały jej na bluzkę, gdy dłonią obrysowywała kształt jego warg. 
Na poduszce obok niego, tam gdzie powinna teraz leżeć leżała samotna, biała koperta. Wyszła z sypialni starannie zamykając za sobą drzwi, za którymi została miłość jej życia. Z szafy przy drzwiach wyjściowych wytaszczyła dwie walizki.
Kilka minut później podjechała taksówka. Mężczyzna uczynnie załadował jej bagaże, pomagając wsiąść do samochodu.
-Dokąd jedziemy?- zapytał przecierając zaspane oczy.
- Na lotnisko.- odpowiedziała z trudem panując nad tym żeby nie wrócić do domu.

___________________________________________________________________________
 Jakkolwiek to zabrzmi, ale wzruszyłam się pisząc ten rozdział. Szkoda mi Weroniki i Przemka, ale dziewczyna rozważyła wszystkie opcje i każda była dla nich niekorzystna. To jakie konsekwencje będzie miała jej decyzja okaże się już wkrótce. Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu. Powoli zbliżamy się do końca jeszcze jakieś pięć rozdziałów. 
                                                                    Pozdrawiam Fiolka :*

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 17

31 grudzień 2012r.

     Przemek niechętnie rozstawał się z Weroniką chociażby i na kilka godzin. Niestety nie dane mu było spędzić nowy rok ze swoją dziewczyną. Zaraz po świętach cała drużyna stołeczneg Ajaxu wyleciała na zgupowanie do Hiszpanii. Mieli wrócić dopiero czwartego stycznia.
Wasyl też nie był zadowolony, bo z Aloną mieli zobaczyć się dopiero po prawosławnych świętach. Sokołowska wyjechała zaraz po nowym Roku i miała spędzić w Petersburgu dwa tygodnie. Na urlop Wasyl nie miał co liczyć, w styczniu zaczynało się wznowienie rozgrywek w lidze holenderskiej.
Alona pięć razy upewniła się, czy przyjaciółka ma co jeść i że powinna na siebie uważać. Weronika śmiała się zapewniając że gipsu już nie ma a z pomocą kul dojdzie wszędzie gdzie będzie chciała.
Sokołowska nie dała się jednak przekonać i zaangażowała do pomocy Tima i Rubena. Chłopcy codziennie dostarczali Fijałkowskiej zakupy przy okazji obżerając się obiadami jej roboty.
Weronika tęskniła za Przemkiem a czas bez niego dłużył jej się niemiłosiernie. Sylwestra spędziła jedząc lody i popijając szampanem. Przed północą udało jej się połączyć z nim za pomocą skype'a. Po zapewnieniach o dozgonnej miłości, całusach przesyłanych do minitorów jakoś zdołali się oderwać od komputerów. Misiaczki wcisnęły się przed jego laptop i lekko podchmieleni śpiewali jej swoją ulubioną piosenkę; "Ona tańczy dla mnie".
Kuba porwał Piszczka do tańca a Wasyl i Lewy wydzierali się w niebogłosy.
- Przemek uwielbia ją, ona tam jest i tańczy dla nas!- śpiewali.
- Chłopcy zatańczę dla was jak tylko będę sprawna.- puściła im buziaka do monitora.
- Tylko bez buziaków.- w oczach Tytonia błysnęła zazdrość.
- Tytoń uspokój się. - puściła mu oczko.- Ty też zostaniesz.
- Nie chcę żebyś flirtowała z tymi gamoniami.- spojrzał za siebie.
Chłopcy właśnie zażarcie się o coś kłócili, Wasyl musiał ich rozdzielać. Lewy strzelił focha i trzasnął drzwiami.
- Dobrze kochanie od dzisiaj będę flirtowała tylko z tobą. - śmiała się a Przemkowi miód w ilościach hurtowych lał się na serce. Uwielbiam jej poczucie humoru a gdy się śmiała to miał ochotę ją wycałować.
Prawdą a Bogiem cały czas miał ochotę ją całować.
Tymczasem zegar wybił północ. Piszczek padł w objęcia Błaszczykowskiego a Wasyl rozlewał szampana. Weronika wpatrywała się w Przemka.
- Szczęśliwego nowego roku słoneczko- uniósł kieliszek.
- Szczęśliwego.- wypiła ze swojego.

3 stycznia 2013 rok

    Ktoś załomotał w drzwi wejściowe budząc Weronikę z poobiedniej drzemki. Chwilę zajęło jej zejście z łóżka. Miała zasunięte rolety, więc po omacku szukała kul, które zsunęły się z fotela i wylądowały na podłodze.
Klnąc pod nosem znalazła swoje upragnione przedmioty i kuśtykając poszła otworzyć. Na pewno nie był to Przemek, miał przyjechać dopiero jutro rano.
Dziewczyna odsuneła zasuwę, otworzyła drzwi a jej oczom ukazał się Aleksy Hoffman. Jak zwykle nienagannie ubrany i uczesany uśmiechał się do niej olśniewająco białymi zębami.
- Witaj Weroniko, czy mogę wejść?- zapytał z przesadną uprzejmością.
- Czego chcesz?- popatrzyła na niego wrogo.
- Och dlaczego tak z grubej rury? Nie możesz być dla mnie bardziej...miła?
- Nie. Mów czego chcesz i wyjdź!
- Boisz się, że twój kochaś zobaczy nas dwoje? Jest typem zazdrośnika?- poruszył brwiami a w Werę powoli wstępowała furia.
Miała ochotę wziąć kulę i wyrżnąć swojemu eks w ten zakuty łeb. Zastanawiała się przez chwilę co skłoniło ją do związania się z takim człowiekiem. Mogła posłuchać Alony, przyjaciółka nigdy nie lubiła Aleksego. Tak naprawdę nikt go nie lubił, Hoffman nie był człowiekiem sympatycznym. Potrafił być miły, gdy czegoś od kogoś chciał. Chodzili ze sobą pięć miesięcy. Od razu chciał iść z nią do łóżka, ale podświadomość zawsze podpowiadała jej że to nie czas. Wiele razy kłócili się z tego powodu a Aleksy stawał się coraz bardziej napastliwy i zaborczy. Wtedy zaczęła się od niego odsuwać i unikać z nim kontaktów, nie miała jednak odwagi z nim zerwać. Aż poznała Przemka.
Cudownego i ciepłego człowieka, który jednym uśmiechem potrafił rozjaśnić cały jej dzień. Uwielbiała dotyk jego ciepłych palców i błysk przekory w błękitnych oczach. Nigdy nie podnosił głosu, nawet kiedy mieli różne zdanie potrafili dojść jakoś do porozumienia. Przemek był jej przyjacielem. Dlatego na samym początku bała się rodzącego uczucia. Nie chciała stracić jego przyjaźni...Gdy poszli ze sobą do łóżka wystraszyła się konsekwencji tej nocy. Rzeczywistość jednak okazała się inna niż przypuszczała.
Tytoń opiekował się nią z czułością i zaangażowaniem na każdym kroku pokazując jak bardzo jest dla niego ważna. Uzależniała się od niego. Łaknęła go spragniony wody na pustynii. Bez Przemka jej życie byłoby tylko pustą egzystencją.
- No więc.- głos Aleksego wyrwał ją z przemyśleń. - Jeśli nie chcesz mnie wpuścić to powiem to tutaj. Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
Sprawa wygląda tak. Mam niezbite dowody na to, że twój ukochany od conajmniej tygodnia jedzie na ostrym dopingu. Jeśli te dokumenty medyczne ujrzą światło dzienne, twój bramkarzyna będzie mógł pożegnać się z grą w Ajaksie a już na pewno Fornalik wypierdoli go z kadry.
- Nie wierzę ci.
- Skarbie wiedziałem że nie uwierzysz. Tutaj masz dowody.- wręczył jej plik kartek z notatkami, badaniami i ekspertyzami.
- Skąd to masz? Kto to podrobił?!- rzuciła się na niego, ale jedna z jej kul upadła na podłogę. Weronika zachwiała się w ostatniej chwili łapiąc się klamki.
- Nikt tego nie podrobił. - odpowiedział cycznicnie a jego usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu.
-Odczep się od Przemka ty podły oszuście! Jesteś ostatnią szumowiną, męską k***ą, nawet nie mam słów żeby opisać jak bardzo się ciebie brzydzę! - wrzeszczała na pół okolicy. Aleksy stał niewzruszony nadal się uśmiechając.
- Ulżyło ci dziwko?! - złapał ją za nadgarstek ściskając mocno.- To teraz stul dziób i posłuchaj co mam do powiedzenia. Twój umiłowany Przemuś nie bierze dopingu, ale jeden z asystentów lekarza wsypuje mu do wody magiczny proszek. Substancja nie trzyma długo, ale wystarczy że Tytoń wypije to przed badaniami i wyniki będa bardzo, ale to bardzo złe. Trener od razu go zawiesi.
Chcesz żyć ze świadomością, że przez ciebie zrujnował sobie karierę? Co będzie robił?
Gdzie będzie grał? Zastanowiłaś się nad tym.
- Czego chcesz?! - zapytała ze złością.
- Masz czas do szóstego stycznia, żeby rzucić go w diabły.
Jeśli tego nie zrobisz ogłoszę wszystko publicznie. - powiedziawszy to puścił jej rękę i odszedł machając dokumentami. Weronika spojrzała na swój nadgarstek na którym odbiły się sine ślady jego palców.
Zamknęła drzwi i przekuśtykała do salonu w poczuciu absolutnej beznadziei. Czuła jak całe dotychczasowe życie wali jej się pod nogami. Nie mogła pracować w ukochanym zawodzie i musiała podjąć najgorszą decyzję w swoim życiu.
- Co ja mam teraz zrobić?- schowała twarz w dłoniach, czując jak wzbiera w niej płacz.
___________________________________________________________________
Jak tam po świętach i Nowym Roku? Ja nie miałam czasu na pisanie i ciężko mi się było zebrać żeby coś wymodzić. Pomysły są, ale wena mnie nie lubi ostatnio.
Obiecałam mącenie w związku Wery i Przemka i słowa dotrzymuję. Jakoś nie mogę wytrzymać, gdy długo jest różowo.

                                                                                  Pozdrawiam Fiolka :)