Rozdział 14
„Tęsknię za sobą, kiedy nie znałam bólu.
Tęsknię za pustką, w której nie znałam miłości. Tęsknię za czasem, kiedy mogłam
powiedzieć, że jeszcze nigdy nie tęskniłam”
Weronika
wyszła z hali przylotów wpadając prosto w stęsknione ramiona ojca.
Krzysztof Keller przytulił najstarszą córkę, głaszcząc ją po jasnych lokach. Dziewczyna spojrzała na przystojnego bruneta, którego włosy gdzieniegdzie przecinało srebrzyste pasmo.
Krzysztof Keller przytulił najstarszą córkę, głaszcząc ją po jasnych lokach. Dziewczyna spojrzała na przystojnego bruneta, którego włosy gdzieniegdzie przecinało srebrzyste pasmo.
W
łagodnych, piwnych oczach trenera Śląska Wrocław, widać było morze miłości,
którym obdarzył córkę odkąd razem ze swoją żoną Agatą postanowił ją adoptować.
-
Jak ci minął lot Weroniczko?- zapytał biorąc od niej wózek z bagażami.
Dziewczyna
spojrzała na ojca ze łzami w oczach.
-
Znośnie, ale cały lot myślałam o babci. Jak ona się czuje?
-
Niestety bez zmian. Teraz są przy niej Agata i Natalia. Zawiozę cię do domu,
przebierzesz się, zjesz coś i odwiedzisz babcię.
-
Nie! Chcę jechać do niej od razu.- Wera zaprotestowała żywiołowo.
Ojciec
nie oponował, nie chciał kłócić się z córką. Wiedział, że najbardziej ze
wszystkich przeżywa chorobę Antoniny.
Była jedynym ogniwem łączącym ją ze swoimi prawdziwymi rodzicami. Jej
rodzona matka Nicoletta od urodzenia była sierotą a ojciec Maksa i mąż Antoniny
umarł przedwcześnie na raka wątroby.
Wera
kochała swoich przybranych rodziców, ale więź z babką była dla niej wyjątkowa.
Miała tę świadomość, że przynależy do kogoś, że nie była znajdą a kochanym i
upragnionym dzieckiem. Antonina kochała również Natalkę, żadnej z wnuczek nie
faworyzowała, taki sam stosunek do dziewczynek mieli również rodzice Agaty i
Krzysztofa.
Keller
otworzył bagażnik wkłądając do środka bagaże córki. Weronika tymczasem wsiadła
na miejsce pasażera zapinając pasy. Ojciec płynnie włączył się w ruch drogowy,
kierując się do Akademickiego Szpitala Specjalistycznego.
Dwadzieścia
minut później zajechali pod placówkę medyczną.
Na oddziale kardiologicznym panował senny nastrój, długi korytarz rozwidlał się na samym końcu. Przy jednej z sal siedziały cztery osoby. Agata Keller z córką Natalią, oraz rodzice jej męża Maria i Władysław.
Weronika przywitała się ze wszystkimi, babcia Maria załamywała ręce nad chudością wnuczki, matka zaś głaskała ją delikatnie po głowie.
Na oddziale kardiologicznym panował senny nastrój, długi korytarz rozwidlał się na samym końcu. Przy jednej z sal siedziały cztery osoby. Agata Keller z córką Natalią, oraz rodzice jej męża Maria i Władysław.
Weronika przywitała się ze wszystkimi, babcia Maria załamywała ręce nad chudością wnuczki, matka zaś głaskała ją delikatnie po głowie.
Po
paru minutach dziewczyna uspokoiła się na tyle, że mogła wejść do sali.
Pomieszczenie
było wypełnione aparaturą medyczną do której była podłączona Antonina Fijałkowska.
Drobna staruszka o siwych kręconych włosach,niegdyś w kolorze pszenicznego
blondu wyglądała jakby zapadła w przyjemny sen. Na jej twarzy nie było oznak
bólu ani cierpienia.
Weronika ze łzami w oczach podeszła do babci łapiąc ją za drobną dłoń.
Weronika ze łzami w oczach podeszła do babci łapiąc ją za drobną dłoń.
-
Babciu, babciu… - rozpłakała się a jej łzy moczyły białą szpitalną pościel.- Nie
odchodź! Tak bardzo cię kocham, nie
zostawiaj mnie.- przytuliła się do drobnego ciała staruszki.
Nagle
poczuła na głowie czyjąś dłoń. Zerwała się patrząc w otwarte, błękitne oczy
Antoniny.
-
Weroniczko to ty? Czekałam na ciebie.- wyszeptała kobieta.- Musisz być silna
dziecinko. Ja nie umrę. Nie mogę tego zrobić! Obiecałam twojemu ojcu że zawsze będę
się tobą opiekowała. – poklepała ją po ręce.
Do sali
wszedł lekarz prowadzący. Wysoki mężczyzna z zaczesanymi w kitkę, kręconymi włosami
z oczami o najpiękniejszym odcieniem błękitu jaki kiedykolwiek widziała.
Posłał dziewczynie pokrzepiający uśmiech.
Posłał dziewczynie pokrzepiający uśmiech.
-
Dzień dobry. Nazywam się Jan Kamiński i jestem lekarzem prowadzącym. Pani
babcia przeszła zawał, ale nie był na tyle rozległy, że trzeba było operować.
Pani Antonina jest bardzo silna i myślę, że organizm przyjmie leki. Ale musi
zostać tu przynajmniej tydzień a potem dużo odpoczywać. Zawsze powtarzam
rodzinie, że muszą być w formie żeby opiekować się chorym. Rozmawiałem z pani
rodzicami i dowiedziałem się, że dopiero co pani przyleciała. Proszę pojechać
do domu, my dobrze zaopiekujemy się babcią.- powiedziawszy to uśmiechnął się
jeszcze raz.
Weronika
nie wiedziała dlaczego, ale Jan Kamiński wzbudził w niej duże zaufanie.
Pojechała do domu rodziców rzucając się na łóżko i zapadając w zdrowy sen.
Dwa
tygodnie później…
Dom
Przemka Tytonia nawiedzili jego kumple w składzie Piszczu, Kuba i Lewy. Wasyl
miał dołączyć później, gdyż na dzisiaj wykupił bilet na Nędzników.
Misiaczki
postanowiły wyrwać kumpla z matni do której wpadł zaraz po wyjeździe Weroniki.
W tym celu zaordynowali whisky i pizzę oraz granie w najnowszą wersję FiFy.
Tytoń zgodził się nie chcąc robić im przykrości. Przez pierwszy tydzień zasypał Werę milionami mailów, na które nie odpowiedziała. Codziennie zamęczał Alonę, jedyną osobę od której mógł cokolwiek się dowiedzieć. Aktorka wyjaśniła, ze przyjaciółka wzięła trzy tygodnie wolnego i chce spędzić je z babcią. Potem będzie musiała wrócić na próby do nowego musicalu. Haar łaskawie zgodził się nie egzekwować kary jaką na nią nałożył.
Tytoń zgodził się nie chcąc robić im przykrości. Przez pierwszy tydzień zasypał Werę milionami mailów, na które nie odpowiedziała. Codziennie zamęczał Alonę, jedyną osobę od której mógł cokolwiek się dowiedzieć. Aktorka wyjaśniła, ze przyjaciółka wzięła trzy tygodnie wolnego i chce spędzić je z babcią. Potem będzie musiała wrócić na próby do nowego musicalu. Haar łaskawie zgodził się nie egzekwować kary jaką na nią nałożył.
-
Przemku przynieś szkło to naleję.- Piszczu pokazał butelkę Johnny Walkera.
Bramkarz
poczłapał do kuchni przynosząc cztery kieliszki do whisky.
Kuba
z Lewym rzucili się na grę. Kłócili się jak zwykle kto ma grać Realem.
-
Ja będę grać Realem!- Lewy przestawiał
coś w grze. Kuba walnął go w ramię.
-
Nie bo ja chcę grać!
-
Miałem propozycję przejścia do Realu!- odpowiedział Lewandowski.
-
Ty? Do Realu? Chyba po piwo!- zaśmiał się Błaszczykowski.
-
Spokój misie!- Piszczek wkroczył pomiędzy dwóch kolegów. Wyglądali jak dwa
nieopierzone koguty, które biją się o kurę.
-
Żaden nie będzie grał Realem. Kubulek zagra Manchesterem a Lewy Chelsea. Kapiszi?
Chłopaki
spuścili potulnie głowy i włączyli grę.
Tymczasem
Łukasz nalał Przemkowi obfitą porcję trunku.
-
Napij się chłopie, bo widzę że tego potrzebujesz. Kobieta?
-
Skąd wiesz? – zapytał bramkarz.
-
Żartujesz sobie? Snujesz się od dwóch tygodni, grasz jak wściekła bestia i
przestałeś żartować. Martwimy się o ciebie. Wasyl nabrał wody w usta,
powiedział że masz problemy ale nie jest w jego kompetencjach żeby rozpowiadać
o tym.
-
Świetny z niego kumpel. Z was zresztą też. Napijmy się.
Stuknęli
się szkłem, po chwili dołączyli do nich Kuba i Lewy.
Godzinę
później do mieszkania zawitał Wasyl. Chłopcy mieli nieźle w czubie. Lewy i Kuba
spali na kanapie w czułych objęciach a Tytoń żalił się Piszczkowi.
-
Fiesz co stary? Jestem do dupy! Ona mie nie kce! Fiesz?
- No
fiem Tytku, fiem. Moja Efka tesz tak zrobiła! Hik! Ale potem byli…byliśmy
rasem! Kocham jom!- wyznał Łukasz.
- Ja
Were też kocham! – odparł żarliwie Tytoń.
Wasyl obserwował ich z progu nie wiedząc czy się załamać czy zacząć śmiać.
Przemek z Piszczkiem nadal bulgotali przerzucając się życiowym doświadczeniem, podczas gdy Kuba przebudził się wyrywając z objęć Lewego.
Wasyl obserwował ich z progu nie wiedząc czy się załamać czy zacząć śmiać.
Przemek z Piszczkiem nadal bulgotali przerzucając się życiowym doświadczeniem, podczas gdy Kuba przebudził się wyrywając z objęć Lewego.
- O
Jezusie! Gdzie są kluczyki do czołgu?!- jęknął macając się po kieszeniach.
-
SSssso?- zapytali Piszczu i Tytek. Lewy ani drgnął chrapiąc donośnie.
- No
te do bulbatora!
-
Ssso on pierdoli?- Łukasz złapał za kieliszek, który wyleciał mu z rąk spadając
na puszysty dywan.
Wasyl postanowił interweniować.
Wasyl postanowił interweniować.
-
Chłopaki macie już dość. Koniec imprezy. Kuba do pokoju gościnnego, Tytek do
siebie, Lewego zostawiamy na kanapie a ty Piszczu jedziesz ze mną. Ewa się
będzie niecierpliwić.
-
Ale ja kce zostać!- jęknął Piszczek.- Muszę być z Tytusiem!
-
Tytuś będzie w dobrych rękach.- poklepał go po głowie.
Kuba
poczłapał do gościnnego, Lewy spał kamiennym snem a Przemek zamknął się w sypialni.
Wasyl odwiózł ululanego Piszczka, zataczając go do sypialni. Wdzięczna mu Ewka ucałowała go w policzek.
Wasyl odwiózł ululanego Piszczka, zataczając go do sypialni. Wdzięczna mu Ewka ucałowała go w policzek.
-
Dzięki Ci Wasylu. Te zapijaczone mordy jak zwykle narozrabiały.
Dzień
później.
Jasne
światło wdarło się do sypialni świecąc prosto w oczy Tytonia.
Mężczyzna
obudził się z potężnym kacem, obok łóżka stała butelka z wodą i środkiem przeciwbólowym.
Szybko połknął medykament i popił, czując się jakby mózg odmawiał mu posłuszeństwa.
- Ja
pierdolę.-wyrwało mu się gdy człapał do łazienki.
Po załatwieniu
pilnej potrzeby fizjologicznej i wykąpaniu się poszedł robić śniadanie. Lewy
spał na kanapie w salonie nie zmieniając pozycji w jakiej zasypiał. Zamiast
obejmować Błaszczykowskiego, trzymał w ramionach poduszkę.
Przemek
włączył ekspres czekając na kawę.
Po
chwili rozległ się dźwięk telefonu komórkowego.
-
Halo?
-
Przemek? Z tej strony Alona. Jesteś w stanie za godzinę być na lotnisku?
Weronika przylatuje!
Po
ostatnim zdaniu kac przeszedł mu całkowicie.
-
Tak! Już się ubieram!- rozłączył się.
Godzinę
później stał swoim samochodem na po drugiej stronie ulicy, przy którym stał budynek
lotniska.
Z bukietem żółtych tulipanów czekał na pojawienie się Weroniki. Musiał jej wszystko wyjaśnić, zapewnić że to nie był jednorazowy seks i bardzo mu na niej zależy.
Dziewczyna pojawiła się w drzwiach.
Z bukietem żółtych tulipanów czekał na pojawienie się Weroniki. Musiał jej wszystko wyjaśnić, zapewnić że to nie był jednorazowy seks i bardzo mu na niej zależy.
Dziewczyna pojawiła się w drzwiach.
Serce
podskoczyło jej z radości, że go widzi. Chciała z nim porozmawiać.
Patrzyła
prosto w jego oczy, nie zauważając rozpędzonego taksówkarza. Auto uderzyło w
idącą dziewczynę wyrzucając ją w powietrze jak bezwładny worek.
Leżała
w kałuży krwi z wykręconą nogą bez przytomności.
Przemek wyrzucił kwiaty biegnąc do ukochanej. Dotykał jej bezwładnych rąk i sinej twarzy patrząc na wszystko z przerażeniem.
Przemek wyrzucił kwiaty biegnąc do ukochanej. Dotykał jej bezwładnych rąk i sinej twarzy patrząc na wszystko z przerażeniem.
-
Weronika! Obudź się kochana proszę cię!
Nie
obudziła się.
________________________________________________________________
Błagam nie zabijajcie mnie! Od dawna planowałam ten wypadek i ten rozdział był do tego najlepszy.
Ale nie martwcie się Weronika przeżyje.
Pozdrawiam :)
To masz szczęście bo bym cię zabiła za to...
OdpowiedzUsuńZajebista notka...
Czekam na next..;*
No kurde, dobrze, że napisałaś, ze Weroniczka przeżyje, bo ja prawie zawału dostałam! Mam na ścianie taki plakat z Wasylkiem, akurat zaraz przy łóżku i normalnie o mało bym nie napluła na ten plakat albo sobie na lapa herbatą!!!! Myślałam, że ją tak na śmierć!!!!
OdpowiedzUsuńRETY NO, masz szczęscie, że napisałas, że przeżyje, bo serce już miałam w gardle.
OdpowiedzUsuńHahah pijane Misiaczki, genialne :D
Przemo na pewno będzie przy Werze cały czas, bo sądząc po wyapdku to chwilę w szpitalu poleży kobietka..
pozdrawiam :*
Ahh ...zmieniłaś styl pisania .?
OdpowiedzUsuńJakoś tak mi się zdaje ...
Dobrze , że przeżyje ... bo jak nie to się tam przejdę :D
Pierdziele ... jakie emocje były :D muszę ochłonąć :D
Pozdrawiam :D
Nie chcę ci grozić... ale już nie żyjesz!:) Biedna Weronika...
OdpowiedzUsuńNajbardziej mnie rozwalił czołg Kuby ale cóż, ma prawko, to niech jeździ czym chce! Ja się w to nie mieszam:)
Do następnego!
Wariatka
Z żółtymi tulipanami do dziewczyny, którą się kocha? Oh... Przemku zły wybór, trzeba był wziąć białe albo czerwone. :)
OdpowiedzUsuńNo przepraszam bardzo, ale jeżeli Weronika... hm... no... została potrącona, to ja nie wiem... Chociaż z jednej strony pewnie Tytoń będzie się łasił koło niej, kiedy ona będzie leżała w szpitalu...
Pozdrawiam!
Prawie dostałam zawału pod koniec rozdziału! I nawet rymuję xD Rozdział jak zwykle genialny, bardzo dobrze że Wera przeżyje bo było by słabo ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Jeju, ale z tej Weroniki fajtłapa! Ciągle w opresjach i teraz nawet Tytoń już nie pomógł. Urgh, mam nadzieję, że później będzie nieco przyjemniej, bo na razie to strasznie ją katujesz, kochana :D Upite Misiaczki to najsłodsze Misiaczki. Bogu dzięki za ogarniętego Wasyla, bo bez niego to byliby biedni.
OdpowiedzUsuńNarąbane misiaczki to fajne misiaczki <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę lubię rozmawiać z pijanymi ludźmi, którzy nie zachowują się agresywnie :D
Nie ma to jak wsparcie kolegów i dywagacje z alkoholem.
Tylko dlaczego? Dlaczego ta cholerne taksówka ? ;/
Czekam na następny <3
Cudowna była scena, jak się upijali - " Lewy i Kuba spali na kanapie w czułych objęciach" - cudownie by to musiało wygladać ;) A jak Przemek z Weroniką wreszcie chcieli pogadać, to oczywiście coś musiało im przeszkodzić. Standard.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Uff. Dobrze, że przeżyje :)
OdpowiedzUsuńAkcja w domu Przemka była po prostu mega :D
A miśki są takie słodkie :))
Od dawna obserwuję twoje blogi, ale dopiero teraz założyłam swojego i zostawiam komentarz.
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam :*
Zapraszam do siebie :) http://moje-serce-bije-dla-ciebie.blogspot.com/
he he, kluczyki do bulbatora - umarłam . no tak, dać dzieciom alkohol, hi hi, dobrze ze Wera przezyje, czekam na następny i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuń