Życie
to nie bajka
A
wielka miłość trafia nam się tylko raz…
Wera
weszła pod prysznic z nadzieją zmycia z siebie zapachu Przemka. Przewiesiła
ręcznik na kabinie, wchodząc pod strumień gorącej wody. Na dolnej półce
znalazła gąbkę, wycisnęła na nią pokaźną ilość żelu pod prysznic. Strumień wody
uderzał w jej plecy z siłą wodospadu. Dziewczyna poczęła szorować się
zamaszyście. Gdy wymyła się dokładnie, spłukała pianę. Zmęczona fizycznie i
psychicznie oparła się o mokre kafelki. Nadal pod powiekami widziała twarz
Tytonia naznaczoną rozkoszą, rozszerzone źrenice gdy razem dochodzili na szczyt
rozkoszy. Czuła na ciele dotyk jego delikatnych dłoni i smak ust. Tego nie dało
się zapomnieć ani wymazać.
Musiała stawić czoło tej sytuacji. Nie chciała stracić Przemka, ale też wiedziała, że żadne z nich nie jest gotowe na nowy związek.
Musiała stawić czoło tej sytuacji. Nie chciała stracić Przemka, ale też wiedziała, że żadne z nich nie jest gotowe na nowy związek.
Marcin
zastukał dwa razy do drzwi mieszkania Alony i Wery po czym wparował z bukietem
czerwonych róż i drugim znacznie mniejszym z tulipanów. Pod pachą niósł butelkę
hiszpańskiego wina.
- Witaj kochanie.- przywitał uradowaną na jego widok Alonę.- Gdzie Weronika?
- Witaj kochanie.- przywitał uradowaną na jego widok Alonę.- Gdzie Weronika?
-
Przebiera się. Rozgość się misiaczku. Te kwiaty są dla mnie?
-
Róże dla róży, ale żadna z nich nie przyćmi twojej słowiańskiej urody.-
wyrecytował szczerząc się jak do reklamy pasty Colgate.
Sokołowska
zarumieniła się uroczo.
-
Och ty mój poeto.- wpiła się w jego usta, po czym zostawiła go samego znikając
w kuchni.
Stoper rozwalił się na kanapie, luzując krawat.
Stoper rozwalił się na kanapie, luzując krawat.
Po
chwili komórka w wewnętrznej części jego marynarki zaczęła wibrująco wygrywać
melodyjkę z Deszczowej piosenki. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Przemka
Tytonia.
-
Siema Tytku, dlaczego nie ma cię na obiedzie u naszych aktorek?
-
Nie zostałem zaproszony.- mruknął Tytoń.- Nie wiesz, czy Weronika jest w domu?
-
Nie widziałem jej, ale Alona twierdzi że się przebiera. Dziwi mnie, że cię nie
zaprosiła, ostatnio dogadujecie się wręcz koncertowo. Wyczuwam jakąś nutę żalu
w twoim głosie. Coś się stało?
-
Opowiem ci potem. Wyskoczymy na piwo. Muszę z kimś pogadać zanim rozmówię się z
Fijałkowską.
-
Uhuhuhu. Węszę grubszą sprawę. Ale nie ciągnę cię za język. Pogadamy potem. Pa.
Marcin
wyłączył telefon w chwili gdy w salonie pojawiła się Weronika. Miała na sobie
jeansy i chabrową marynarkę a pod nią białą bluzkę. Wyglądałaby prześlicznie,
gdyby nie bladość na twarzy. Widać, że coś ją trapiło.
-
Cześć.- Wasyl uśmiechnął się promiennie. – Co tam u ciebie. Przed chwilą
dzwonił Przemek i pytał o ciebie.
Wera
spojrzała na piłkarza wzrokiem spłoszonej sarny.
Czyżby wiedział?
Czyżby wiedział?
- O
co konkretnie pytał?- zapytała niepewnie.
-
Czy jesteś w domu.
- Aha.
Miło z jego strony.
Alona
przerwała im rozmowę pojawiając się z parującym półmiskiem, z którego
wydobywały się kuszące zapachy.
Na
widok pieczeni jagnięcej Wasylowi pociekła ślinka.
Czuł się jakby wylądował w krainie rozmaitości. Spotkał kobietę, która podzielała jego pasję, była obdarzona niepospolitą urodą i nieprzeciętną inteligencją a w dodatku uwielbiała gotować. Anioł!
Czuł się jakby wylądował w krainie rozmaitości. Spotkał kobietę, która podzielała jego pasję, była obdarzona niepospolitą urodą i nieprzeciętną inteligencją a w dodatku uwielbiała gotować. Anioł!
-
Kochani zasiądźmy do stołu!- oznajmiła uroczyście stawiając półmisek na stole w
małej jadalni.
Posiłek
przebiegł w miłej atmosferze, dzięki niesamowitemu poczuciu humoru Wasyla,
nawet Weronika trochę się rozpogodziła. Alona promieniała pod komplementami
przystojnego piłkarza. Byli teraz na etapie kadzenia sobie czułymi słówkami, co
z boku wyglądało trochę śmiesznie.
Przy deserze rozdzwoniła się komórka Fijałkowskiej. Niechętnie sięgnęła po aparat, myśląc że dzwoni Przemek. Jak się okazało telefonował jej ojciec.
Przy deserze rozdzwoniła się komórka Fijałkowskiej. Niechętnie sięgnęła po aparat, myśląc że dzwoni Przemek. Jak się okazało telefonował jej ojciec.
-
Halo?
-
Weroniczko. Stało się nieszczęście. Antonina, twoja babcia miała zawał leży w
szpitalu.- w słuchawce odezwał się ciepły baryton, należący do ojca Wery,
Krzysztofa Kellera.
Antonina
Fijałkowska była jej rodzoną babką w odróżnieniu od Krzysztofa i Agaty
Kellerów, którzy adoptowali małą Weronikę.
Kellerowie
nie mogli mieć dzieci, długo lecząc się na niepłodność co w tamtych czasach nie
było rzeczą ani tanią ani łatwą.
Krzysztof był wtedy asystentem trenera Śląska Wrocław. W drużynie występował zawodnik Maks Fijałkowski, który ożenił się z piękną studentką z Francji Nicolettą. Młodzi szybko postarali się o dziecko. Z tego związku urodziła się mała Weronika, oczko w głowie obojga. Niestety pół roku po narodzinach, jadąc w odwiedziny do matki Maksa, Antoniny młodzi małżonkowie zginęli na miejscu pod kołami tira. Mała Weronika ocalała.
Antonina ze względu na słabe serce nie mogła zająć się półroczną sierotką. Uzgodniła wspólnie z Kellerami, że mała zostanie przez nich adoptowana a ona przeniesie się z Lublina do Wrocławia, aby być bliżej wnuczki. Dwa lata po adopcji do Kellerów uśmiechnęło się szczęście, Agata urodziła córkę Natalię.
Obie dziewczynki wychowywane jak siostry pokochały się od razu. Gdy Wera miała osiem lat, przybrani rodzice wyznali się, że jest ich córeczką ale nie urodziła jej Agata.
Dziewczynka przyjęła to z dziecięcym spokojem. Nigdy nie czuła się gorsza a jej rodzona babcia była też ukochaną bunią dla Natalii.
Gdy Weronika zdała do szkoły aktorskiej a ojciec był już znanym działaczem w PZPnie i trenerem Śląska Wrocław postanowiła wrócić do nazwiska swoich biologicznych rodziców.
Kellerowie przyjęli to dobrze, nie stracili przecież swojej ukochanej córeczki.
- Czy babcia przeżyje?- Weronika pobladła, trzymając kurczowo komórkę.
Krzysztof był wtedy asystentem trenera Śląska Wrocław. W drużynie występował zawodnik Maks Fijałkowski, który ożenił się z piękną studentką z Francji Nicolettą. Młodzi szybko postarali się o dziecko. Z tego związku urodziła się mała Weronika, oczko w głowie obojga. Niestety pół roku po narodzinach, jadąc w odwiedziny do matki Maksa, Antoniny młodzi małżonkowie zginęli na miejscu pod kołami tira. Mała Weronika ocalała.
Antonina ze względu na słabe serce nie mogła zająć się półroczną sierotką. Uzgodniła wspólnie z Kellerami, że mała zostanie przez nich adoptowana a ona przeniesie się z Lublina do Wrocławia, aby być bliżej wnuczki. Dwa lata po adopcji do Kellerów uśmiechnęło się szczęście, Agata urodziła córkę Natalię.
Obie dziewczynki wychowywane jak siostry pokochały się od razu. Gdy Wera miała osiem lat, przybrani rodzice wyznali się, że jest ich córeczką ale nie urodziła jej Agata.
Dziewczynka przyjęła to z dziecięcym spokojem. Nigdy nie czuła się gorsza a jej rodzona babcia była też ukochaną bunią dla Natalii.
Gdy Weronika zdała do szkoły aktorskiej a ojciec był już znanym działaczem w PZPnie i trenerem Śląska Wrocław postanowiła wrócić do nazwiska swoich biologicznych rodziców.
Kellerowie przyjęli to dobrze, nie stracili przecież swojej ukochanej córeczki.
- Czy babcia przeżyje?- Weronika pobladła, trzymając kurczowo komórkę.
Alona
od razu spostrzegła, że coś jest nie tak.
-
Nie wiem misiaczku. Musisz szybko przyjechać.
-
Już rezerwuję bilet. Będę najpóźniej jutro.
-
Daj znać kochanie to przyjadę po ciebie na lotnisko.
-
Dobrze tatku, opiekujcie się Bunią.
-
Będziemy, obiecuję ci to słoneczko.- ojciec odłożył słuchawkę.
Weronika
spojrzała na Alonę i Marcina z łzami w oczach.
- Co
się stało ?- Rosjanka nie wytrzymała.
-
Moja babcia przeszła zawał, dzwonił tato.
- O
Jezu!- wyrwało się przyjaciółce. – Pakuj się kochanie, ja zadzwonię
zarezerwować bilet. Marcinku zawieziesz nas na lotnisko?- zwróciła się w stronę
stopera.
-
Ależ oczywiście.- zgodził się od razu.
Wera
pakowała się połykając łzy.
Alonie udało się zarezerwować bilet na najbliższy lot. Pół godziny później Wasyl zawiózł obie kobiety na lotnisko.
Dwie godziny później samolot z Amsterdamu do Wrocławia wzniósł się w przestworza.
Alonie udało się zarezerwować bilet na najbliższy lot. Pół godziny później Wasyl zawiózł obie kobiety na lotnisko.
Dwie godziny później samolot z Amsterdamu do Wrocławia wzniósł się w przestworza.
Wasilewski
odwiózł Alonę do domu a sam pojechał na umówione spotkanie w barze pod Toporem
i Siekierą.
Przemek już czekał. Wyglądał jak zbity pies. Obok niego stał do połowy opróżniony kufel z piwem.
Przemek już czekał. Wyglądał jak zbity pies. Obok niego stał do połowy opróżniony kufel z piwem.
Wasilewski
przysiadł obok przyjaciela, klepiąc go pocieszająco po ramieniu.
-
Stary wyglądasz jakby przejechał po tobie walec. Nieogolony, wymiętolony co
jest?
- Do
dupy.- odpowiedział Tytoń wychylając łyk piwa.
- A
poza tym coś jeszcze?- dociekał Wasyl.
-
Przespałem się z Weroniką.
Ciemna
brew Wasilewskiego powędrowała w górę w geście zdziwienia.
- I
to cię wpędziło w nastrój emo? Może użyczyć ci pluszowej żyletki i dać misia na
sznurze z wydziobanymi włosami?- zakpił.
-
Nie pierdol Wasilewski. Spędziłem najlepszą noc w swoim życiu a rano dostałem w
twarz.
-
Dała ci w pysk?
- To
taka przenośnia. Uciekła.
-
Hmmm to chyba jeszcze nie świadczy o tym, że ma cię w dupie. Może musi sobie
wszystko poukładać.
-
Muszę z nią porozmawiać.
- To
będzie chyba trudne. Właśnie odleciała do Wrocławia.
-
Cooo?!- Tytoń poderwał się wywracając stołek barowy.
-
Spokojnie. Poleciała do chorej babci. Na pewno wróci. Napij się a potem odwiozę
cię do domu. Zobaczysz, babcia wydobrzeje, Weronika wróci i wszystko sobie
wyjaśnicie.
-
Oby…- mruknął bramkarz.
________________________________________________________________
Pisałam ten rozdział dwa razy, ale ostatecznie wyszło mi coś takiego.
Młodzi muszą odpocząć od siebie i przemyśleć sobie kilka ważnych rzeczy. Ale to nie pierwsze zdarzenie, które oddali ich od siebie.
Na razie nie zapowiada się różowo, ale dążę do tego, żeby sytuacja się powoli wyjaśniała.
Młodzi muszą odpocząć od siebie i przemyśleć sobie kilka ważnych rzeczy. Ale to nie pierwsze zdarzenie, które oddali ich od siebie.
Na razie nie zapowiada się różowo, ale dążę do tego, żeby sytuacja się powoli wyjaśniała.
Co sądzicie o rozdziale?
Pozdrawiam Fiolka
Pozdrawiam Fiolka
Przeczytałam , przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy :D
Biedna babcia .. ale myślę , że będzie dobrze :)
Przemek mógłby w sumie do niej polecieć .. ale z resztą nie wiem .. :)
Pozdrawiam
No jak Przemek ma polecieć, jak sezon trwa? No przecież by go z klubu nie puścili! A Wasylek taki kochany misiek jest i dobry kumpel ^_^
OdpowiedzUsuńHej! Przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem i jestem zachwycona. Przygotuj się wewnętrznie na to, że właśnie przybyła Ci kolejna fanka :D
OdpowiedzUsuńOj, skomplikowane to mocno. Jedno i drugie czuje coś więcej, ale się boją. A już zwłaszcza Weronika. Teraz kiedy jedzie do Polski, wiadomo - jest przerażona sytuacją babci, ale przynajmniej będzie miała czas wszystko sobie spokojnie przemyśleć. Z tym, że Przemek to chyba uschnie z tęsknoty...
P.S. Teraz jeszcze =muszę nadrobić drugie Twoje opowiadanie :) a umnie tymczasem pojawił się nowy rozdział: http://this-complicated-life.blog.pl/ zapraszam :)
Przemku, zaczekaj spokojnie kilka dni. Babcia wyzdrowieje, Werka wróci, pogadacie, poukładacie, wytłumaczycie i albo będziecie genilaną para albo no.. dupa.. nic z tego nie będzie, bo moim skromnym zdaniem do przyjaźni już się wrócić nie da. :) poza tym, przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Najczęsciej przeradza się w miłość. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Przemek, leć do Warszawy! A co tam klub, a co tam treningi! ;D Leć za Weroniką.
OdpowiedzUsuńBiedna babcia Weroniki...
Zobaczymy jak to rozkręcisz, poukładasz... :)
Pozdrawiam.
Przespali się ze sobą nie przez chwilę słabości, oni nie odkryli, lub nie chcą się przed sobą przyznać, że to miłość, a teraz w związku z tym wyjazdem Weronika ma większe problemy, mam nadzieje, że Przemek to zrozumie i zachowa takt.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, mylena ;)
Genialny rozdział, niestety biedna Wera przeżywa straszne chwile.Mam nadzieję, że to zdarzenie jakoś ich do siebie przyciągnie.
OdpowiedzUsuńwymiętolony Tytoń ^_^ super rozdział, a Wasyl jaki romantyk :) czekam na następny, buziaki :*
OdpowiedzUsuńCo sądzę? Jest Wasyl więc rozdział znów jest genialny. Zwłaszcza fragment "- I to cię wpędziło w nastrój emo? Może użyczyć ci pluszowej żyletki i dać misia na sznurze z wydziobanymi włosami?- zakpił." Miażdżysz kochana. Może ta rozłąka im dobrze zrobi, zatęsknią ze sobą i wreszcie coś poważniejszego z tego wyniknie. Choć znając ciebie, to jeszcze nie raz namieszasz.
OdpowiedzUsuńMatko i córko jak ja byłam do tyłu...no, ale już nadrobiłam zaległości:P
OdpowiedzUsuńNo to Ci powiem, że ładnie się namieszało...Mam nadzieję jednak, że ta wspólna noc ich od siebie nie oddali, bo naprawdę piękne było jak się łatwo dogadywali...
A Wasyl...no w tym opowiadaniu naprawdę jest nieziemski, wspaniały i najlepszy:D
Mam nadzieję, że babcia Wery dojdzie do siebie, a ty szybko nam to opiszesz:)
pozdrawiam:)
Uwielbiam Wasyla, a tutaj to już szczególnie, on tak niesamowicie mnie bawi, jak nikt inny. Nie zazdroszczę Weronice tego, co teraz przeżywa. Przespała się z Przemkiem, ale co dalej? Czy wyjazd, który przysporzył jej nowych zmartwień zmieni coś w tej sytuacji?
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nowość.
Pozdrawiam ;*
Zapraszam ciebie na pierwszy rozdział na: so--cold.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
No, przeczytałam, i szkoda mi babci Weroniki, a Przemek niech leci za nią, będzie ciekawie
OdpowiedzUsuńSzóstka na: http://equation-of-love.blogspot.com/. Zapraszam ;)).
OdpowiedzUsuńChyba wreszcie wracam. Zapraszam na jako taki prolog na ja-kurz.blogspot.com
OdpowiedzUsuńObiecuję, że twojego Kubę nadrobię w tygodniu!