"Połóż mi dłoń na ramieniu i popatrz w oczy, tak jak zawsze robisz to na powitanie.
Czy zrozumiesz to spojrzenie pełne potrzeby, gdy nie powiem ani słowa? Ale Ty też nie mów nic. Niech ta chwila trwa. Poczuj tę przygniecioną wzajemną jedność. Nie odchodź. Zostań ze mną. "
Przemek nie pamiętał ani sekundy z drogi jaką przebył z pod lotniska do szpitala. Paraliżujący strach o życie Weroniki ściskał mu wnętrzności i odbierał oddech. Czuł jakby w jednej sekundzie słoneczny dzień przesłoniła mu ciemna chmura odcinająca dopływ promieni słonecznych.
Czekał zaledwie kilka minut na karetkę, wydawało mu się jednak, jakby były to powolnie upływające godziny.
Lekarz i sanitariusze odciągnęli go od nieprzytomnej dziewczyny, układając ją na noszach, zakładając kołnierz i przykrywając folią.
Jakaś kobieta widząc łzy i przerażenie w jego oczach zaproponowała podwózkę do szpitala, zadzwoniła również do Wasyla który zajął się poinformowaniem rodziny Weroniki.
Młody bramkarz siedział na korytarzu chowając twarz w dłoniach. Nie miał siły nawet płakać w myślach przypominał sobie formułki modlitw.
- Co ty tutaj robisz?- usłyszał głos naładowany złością. Podniósł głowę widząc stojącego nieopodal Aleksego Hoffmana. Jak zawsze ufryzowany a garniturze jak z pod igły najlepszego krawca emanujący pychą, cynizmem i samouwielbieniem.
Tytoń nie trawił tego idioty i zastanawiał się jak ktoś tak wartościowy jak Wera, mógł związać się z tym padalcem.
- Gówno cię to obchodzi Hoffman! - odburknął bramkarz.
- Ohohoho znasz moje nazwisko? Wiesz, że nie powinieneś nigdy wejśc mi w drogę i brać tego co moje?
- Weronika nie jest przedmiotem i nie należy od ciebie. Spierdalaj stąd póki jeszcze jestem dobry.
- Miłosiernie ją przeleciałeś?! Jakiż z ciebie samarytanin. I tak miałem ją zostawić. Jest nic nie warta.
Przemek już zbierał się do wymierzenia ciosu w obmierzłą mordę rywala, gdy z sali operacyjnej wyszła zaaferowana pielęgniarka.
- Który z panów jest rodziną pani Fijałkowskiej?- zapytała rzeczowo.
Aleksy szykował się do odpowiedzi, jednak bramkarz ubiegł go, co wywołało w młodym adwokacie furię.
- Ja. Jestem jej narzeczonym.- skłamał gładko. - Jak ona się czuje?
- Narządy wewnątrzne są całe, ale noga została złamana w trzech miejscach, musieliśmy ściągać ortopedę i neurologa. Kręgosłup na szczęście nie jest złamany. Jest tylko jeden problem, pani Weronika straciła sporo krwi i będzie potrzebna transfuzja. Ma rzadką grupę krwi AB RH- a nie mamy jej za wiele w banku. Czy któryś z panów ma możę zgodną grupę?
- Ja mam ARH+- odpowiedział Przemek
- Dobrze więc, będziemy ściągać z banku krwi. Gdyby ktoś się jednak znalazł, proszę jak najszybciej zgłosić go do punktu pobrań na trzecim piętrze.- powiedziawszy to zniknęła za oszklonymi drzwiami.
Aleksy uśmiechnął się pod nosem.
- Ja mam ABRH-. - powiedział triumfująco. - Oddam krew dla Weroniki pod jednym warunkiem. Odpierdolisz się od niej raz na zawsze i znikniesz z jej życia, tak żeby mogła wrócić do mnie. Zapewne zapytasz mnie po co mi ona, skoro jej nie kocham? Odpowiadam. Nikt nie będzie porzucał mnie, to ja mogę ją zostawić. Zresztą po co mi taka kaleka?!
Tym razem Przemek nie wytrzymał. Rzucił się na Hoffmana jak dzikie zwierze łapiąc go za poły garnituru i z całej siły rzucając na ścianę. Gdy młody prawnik zsuwał się po niej na posadzkę, dopadł do niego jeszcze raz i wymierzył mu cios prosto w nos. Krew bryzgnęła na śnieżnobiałą koszulę Aleksego i rękę bramkarza.
Tytoń czuł, że w tej chwili mógłby go zamordować. Siedziała w nim dzika bestia, rządna krwi tego sukinsyna.
W ostatniej chwili przed zakatowanie uratował Aleksego Wasyl, który nadszedł bocznym korytarzem wraz z zaniepokojoną Aloną.
Marcin szybko odciągnął Przemka od Hoffmana.
- Zabiję cię ty skurwysynu!- wrzeszczał bramkarz miotając się w żelaznym uścisku przyjaciela.
- Oskarżę cię o napaść!- pisnął Aleksy, tamując cieknącą z nosa krew, jednorazową chusteczką. Alona chciała pomóc mu wstać, ten jednak odepchnął wyciągniętą przez nią rękę.
- O co poszło?- zwróciła się do Przemka.
- Ma tę samą krew co Wera i stawia mi warunki. Sczeznij w piekle, podła gnido!- ryknął bramkarz.
W oczach Alony zalśniła furia.
Miała ochotę zamachnąć się i przyłożyć Hoffmanowi, poprawiając po Przemku.
Wasyl myślał tak samo, ale gdyby rzucili się na tę gnidę we troje mogłoby dojść do tragedii.
Hoffman zdołał się jakoś podnieść i chwiejącym się krokiem począł zmierzać do windy. Stojąc już w środku uśmiechnął się cynicznie.
- Jeszcze mi za to zapłacicie.- uśmiechnął się co przy jego obitej twarzy wyglądało iście groteskowo.
- Wypad.- syknął Marcin. Drzwi windy zamknęły się a Aleksy zniknął z pola widzenia.
- Jaką Wera ma grupę krwi?- Wasyl puścił Przemka. Ten zachwiał się jakby wypił co najmniej 0,7 mkę czystej.
- ABRH- ale nie mają wystarczająco w banku krwi.
- Ja mam ABRH- - odpowiedział spokojnie Wasyl. - Gdzie mam się zgłosić?
- Na trzecim piętrze jest punkt pobrań.- Przemek czuł jak obręcz ściskająca jego płuca powoli ustępuje.
Alonie kamień spadł z serca.
- To ja pójdę z Marcinem a ty tutaj zostań.- powiedziawszy to oboje zniknęli na schodach.
Przemek oparł się głową o ścianę powoli się uspokajając.
Pięć godzin później.
Rodzice Weroniki przylecieli najbliższym samolotem.
Zajęła się nimi Alona, którą znali. Dziewczyna wyjaśniła, że Wasyl i Przemek to ich przyjaciele i bardzo martwią się o dziewczynę.
Agata Keller, wysoka brunetka o piwnych oczach cały czas z ciekawością spoglądała na Przemka.
Krzysztof od razu rozpoznał Wasyla i Przemka, wdając się w stoperem w rozmowę. Weronika została przewieziona do sali pooperacyjnej, gdzie rozpoczęto wybudzanie.
Lekarze złożyli jej nogę po trwającej kila godzin operacji. Teraz jeden z nich rozmawiał z rodzicami aktorki.
- Doszło do uszkodzenia nerwu w stawie skokowym a także potrójnego złamania. Dwa z nich nie były bardzo groźne, jednakże kość biodrowa została ukruszona. Musieliśmy w jej miejsce wstawić żelazną blaszkę. Córka będzie musiała ograniczyć ruch na minimum osiem miesięcy. Przy intensywnej rehabilitacji, powinna odzyskać pełną formę, jednak nie mogę tego państwu zagwarantować w stu procentach. Możliwe, że będzie nieznacznie utykać. Skorygować to może następna operacja, ale póki zrosty będą świeże nikt się jej nie podejmie.
- Czy to oznacza, że będzie miała problemy z chodzeniem?- zapytał Krzysztof.
- Nie wykluczam takiej możliwości. Proszę jednak być dobrej myśli, pani Weronika jest zdrową i silną kobietą i przy pomocy zdoła wrócić do pełni sił. Teraz można ją odwiedzać, ale tylko rodzina.
Przemek nie potrafił ukryć rozczarowania, tak bardzo chciał przy niej teraz być.
Agata spojrzała na młodego człowieka. Od początku wiedziała, że ten wysoki blondyn nie jest tylko przyjacielem Wery. Podejrzewała, że między młodymi jest coś więcej a widząc strach w jego oczach a potem ulgę przechodzącą w rozczarowanie niemożnością zobaczenia jej córki, uświadomiło ją tylko w uczuciu jakim ten chłopak darzył Weronikę.
- Najpierw niech wejdzie narzeczony mojej córki.- poinformowała pielęgniarkę.
Krzysztof chciał coś powiedzieć, jednak żona spojrzała na niego wymownie.
Przemek podziękował Agacie i prawie wbiegł do sali gdzie leżała Weronika.
Pielęgniarka podała mu fartuch i obuwie ochronne, włożył je a po chwili stał już nad uśpioną Weroniką. Wyglądałaby jak Śpiąca Królewna z baśni, gdyby pod jej zamkniętą powieką nie widniał krwawo- fioletowy siniak. Jasne włosy miała zaplecione w schludny warkocz. Jej prawa ręka była podłączona do powoli sączącej się kroplówki.
Chłopak podszedł bliżej dotykając dziewczynę delikatnie.
- Moje biedne kochanie, ile musiałaś przejść...- pocałował ją delikatnie w czoło.- Już nigdy nie dam ci od siebie odejść. - wyszeptał cicho.
Weronika poruszyła się przez sen. Jej powieki lekko zadrgały. Po chwili otworzyła oczy patrząc wprost na Tytonia. Kilka razy zamrugała, żeby przyzwyczaić wzrok, potem poruszył;a się sycząc z bólu.
- Przemek?- wyszeptała zbolałe. - Gdzie ja jestem? I dlaczego tak bardzo wszystko mnie boli?
- Jesteś w szpitalu ale wszystko będzie dobrze. Miałaś wypadek przed lotniskiem.
- Umrę?-
- Nie, nie umrzesz.- pocałował ją delikatnie w usta.
Dziewczyna uspokoiła się, dotykając jego policzka drugą ręką.
- Co mi jest?
- Przeszłaś operację nogi. Twoi rodzice tutaj są, mam ich poprosić?
- Za chwilę.- przełknęła ślinę.- Możesz dać mi pić? Czuję jakbym miała język z drewna.
Zwilżył jej wargi wacikiem a potem ostrożnie przechylił szklankę z wodą.
- Dziękuję. - rzekła.- Muszę ci coś powiedzieć. Przemek ja...ja sobie wszystko przemyślałam i doszłam do wniosku, że to było wspaniałe. To co między nami zaszło.
Serce Tytonia podskoczyło w górę i fiknęło kilka koziołków.
- Kochanie.- jeszcze raz pocałował ją w usta.- Ja czuję to samo, właściwie to zakochałem się w tobie w Red Banku, kiedy chwiałaś się naćpana. - zaśmiał się cicho.
- Podobają ci się upadłe kobiety?- uśmiechnęła się delikatnie.
- Podobasz mi się ty.
- Kocham cię.- odpowiedzieli unisono.
Zaśmiali się równocześnie, Wera jednak szybko się skrzywiła. Bolał ją bok i płuca.
- Jesteśmy zgrani jak szwajcarski zegarek.- całował wierzch jej dłoni.
- Ja jestem popsutym zegarkiem. Moi rodzice nadal tutaj są?
- Czekają przed drzwiami.
- Mógłbyś ich poprosić?
- Dobrze. - ostatni raz pocałował jej usta a potem odwrócił się puszczając jej buziaka.
Czuł jakby wygrał los na loterii.
Weronika przeniesie się do niego i będzie jej pomagał w rehabilitacji. Szybko postawi ją na nogi a potem będą już tylko szczęśliwi.
__________________________________________________________________
Dzisiaj malutki poślizg, znowu nie wyrobiłam się w tygodniu bo zabrałam się za pisanie dopiero wieczorem.
Nic nie łączy tak ludzi jak obawa przed stratą ukochanej osoby. Póki co Przemek i Weronika są razem i będą się zmagać z jej chwilowym kalectwem.
Już niedużo zostało do końca, ale to nie znaczy, że nie zamieszam jeszcze.
Tymczasem popełniłam dzieło, część z was mogła już tam zaglądać.
Będzi to pięciopartowe opowiadanie o niecodziennym spotkaniu w windzie.
http://otuleni-ciemnoscia.blogspot.com/
Jest napisane w trochę innej konwencji niż poprzednie moje wypociny.
Z nowości szykuję się również do osobnego opowiadania o Marcinie Wasilewskim. Historia będzie nosić tytuł "Morze miłości" a pierwszy odcinek pojawi się w okolicach Nowego Roku.
Dodałam już bohaterów, więc możecie sobie obejrzeć.
http://morze-miloscii.blogspot.com/
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dziękuję za każdy komentarz! Fiolka :*
Awwwwwww, awwwwwwwww awwwwwwwwwww, awwwwwwwww!!!!!! Jaki ten Tytek kochany i opiekuńczy i jak to się wszystko sudownie skończyło!!! I Wasylek, mój supermen, krew Werze oddał <3333333333333333 Prześlicznie. Przecudownie, Wioluś!
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwwww. Tyle miłości w tym rozdziale. :)
OdpowiedzUsuńTytoń najlepszy w tym rozdziale!
Wyznali sobie miłość! Awwwwwwwwww <3
Pozdrawiam! :)
No no no kto by pomyślał że Przemek może być agresywny :) ale jest taki uroczy jak opiekuje się Werą ... :)
OdpowiedzUsuńŚliczny ten rozdział - no może pomijając to obijanie mordy ;P
OdpowiedzUsuńPrzemek tak kocha Weronikę, że to się tak miło czyta <3 oni muszą być razem, choćby nie wiem co! Koniec kropka.
Pozdrawiam :)
Och, jak się cieszę, że ten Przemek gdzieś przy niej jest i czuwa i ją wspiera i wreszcie wyśpiewał co do Weroniki czuje. Aleksy to sukinsyn, co potwierdza zawsze kiedy się pojawia. Mam nadzieję, iż wreszcie da spokój Przemkowi. Czekam niecierpliwie na opowiadanie o Wasylu!
OdpowiedzUsuńAwwwwww jak słodko <3 jak słodko, jak słodko, jak słodko. Czyżby zaczynała się cudna sielanka? Strasznie mnie zauroczyłu te wyznania przy szpitalnym łóżku. :)
OdpowiedzUsuńHoffman kretyn, niech spada.
Czekam na kolejny. :))
wszystko ładnie i słodkoze az prawie mdło :p aaale tylkoprawie. Wyczuwam zemste Aleksego xD bedzie ciezko ^^
OdpowiedzUsuńomomoomomomomo . *.* . zakochałąm sie w tym blogu . < 3
OdpowiedzUsuńahh ... jakie to kochane , że ze sobą są ..
OdpowiedzUsuńAle .. właśnie , zawsze jest jakieś "ale" i już czytając ten odcinek spodziewam się co może się stać ...
Pozdrowionka i wesołych świąt :D
Fajne <3
OdpowiedzUsuńwww.opowiadanie-lewa.blogspot.com
Ale z tego Aleksego sukinsyn o.O
OdpowiedzUsuńDobrze, że Wera i Przemek wyznali swoje uczucia ;)