Weronika leżała w łóżku wpatrując się w motyw kwietny na tapecie. Po nieprzespanej nocy podczas której przewracała się z boku na bok a każde zamknięcie oczu wywoływało atak wspomnień przez co czuła się fatalnie.
Nie sypiała dobrze odkąd zostawiła Przemka szantażowana przez Hoffmana. Ta gnida zaspamowała jej skrzynkę mailami z ostrzeżeniami, żeby nie ośmielała się pokazać w Amsterdamie, inaczej jej kochaś będzie przegranym zerem.
Po każdorazowym przeczytaniu steku wyzwisk pod swoim i Tytonia adresem, trzaskała klapą laptopa trzęsąc się ze złości i niemocy. Dziecko poruszyło się w jej łonie wywołując w niej uczucie szczęścia a zaraz potem jej entuzjazm gasł niczym zdmuchnięta świeca. Maleństwo nie dowie się kim jest jego ojciec. Wera wiedziała, że postępuje źle i kiedyś będzie musiała stanąć przed swoją progeniturą i prosto w oczy powiedzieć, że jego tata nic o nim nie wiedział.
To było straszne...
Dziewczyna odgoniła szybko myśli i wspomnienia, które raniły niczym ostrze noża, chcąc skupić się na pracy i oczekiwaniu na dzieciątko. Podniosła się z łóżka powtarzając w myśli słowa babci Jekateriny..." Po burzy zawsze wychodzi słońce..." Musiała być silna jeśli nie dla siebie to dla maluszka.
Zza ściany słychać było krzątaninę Jekateriny, która szykowała śniadanie w jadalni. Dzisiejszy dzień zapowiadał się słoneczny, wprost idealny na wycieczkę nad Newę. Płynący wartko nurt zawsze ją uspokajał, lubiła też popatrzeć na panoramę Petersburga, który stał się jej nowym domem. Rodzice wiedzieli, że przebywa w Rosji, poprosiła aby nic nie mówili Przemkowi.
Agata zgodziła się, ale nie rozumiała dlaczego córka ukrywa się przed swoim chłopakiem, błagała aby wróciła do Wrocławia. Wera nie powiedziała im o dziecku, na pewno ojciec przyjechałby po nią i w złości wygadał wszystko Przemkowi.
Jekaterina przygotowała śniadanie, którym nie pogardziłby nawet sam car, gdyby jeszcze żył. Na talerzyku pyszniła się świeżo usmażona jajecznica, a w małych miseczkach leżały owoce zalane jogurtem z dodatkiem miodu. Do tego wszystko można było zagryźć świeżym pieczywem, po które babcia Alony schodziła do pobliskiej piekarni.
- Dzień dobry dziecinko. - uśmiechnęła się ciepło do stojącej w progu Weroniki.
- Dzień dobry babciu.- Wera próbowała się uśmiechnąć.
Jekaterina spojrzała na nią z troską i niepokojem. Młoda Polka wyglądała słabowicie i była niemiłosiernie chuda, pomimo tego, że nosiła dziecko. Sweter wisiał na jej szczupłych ramionach a włosy które niegdyś falami opadały na jej ramiona i plecy, teraz ledwo wiązała w kitkę.
- Wyglądasz strasznie skarbeńku czy ty się nie przepracowujesz w teatrze? Pamiętaj, że jesteś w piątym miesiącu ciąży musisz o siebie dbać.
- Wiem. Robię wszystko co w mojej mocy, żeby maleństwo urodziło się zdrowe.- pogłaskała czule swój odstający brzuszek. Nosiła obszerne rzeczy, także mało kto domyślał się że jest w ciąży. Była tak drobna i wymizerowana, że każdego na jej widok ogarniała trwoga.
Jekaterina chodziła do ginekologa razem ze swoją podopieczną. Lekarz od razu wykrył konflikt serologiczny przygotowując Weronikę na fakt, iż po porodzie będzie musiała przyjąć zastrzyki z immunoglobiną. Do tego dochodziła silna anemia. Oprócz specjalnej diety wysokokalorycznej musiała połykać pudło witamin i dużo wypoczywać. O ile Jekaterina zmuszała ją do regularnego jedzenia o tyle wołami nie potrafiła odciągnąć Weroniki od pracy.
Dziewczyna nie potrafiła wypoczywać, mało spała i dużo płakała przeważnie w nocy, gdy myślała że nikt jej nie usłyszy.
- Powinnaś odpoczywać. Dzwoniłam dzisiaj do Igora i kazałam dać ci wolne na cały weekend.- oświadczyła z mocą starsza pani. - Poza tym nie możesz nadwrężać nogi, dopiero niedawno wróciła ci pełna sprawność. Pamiętasz co mówił doktor Żewłakow? Masz się oszczędzać, bo po ciąży czeka cię jeszcze jedna operacja.
- Ale babciu ja muszę...
Jekaterina uniosła rękę przerywając dziewczynie.
- Nie babciuj mi tutaj. Obiecałam Alonce, że się tobą zaopiekuję! Skoro sama o siebie nie dbasz to ja o ciebie zadbam!
Wera zamilkła, z Jekateriną Romanowną Sokołowską nie da się dyskutować. Gdy coś postanowiła to tak musiało być.
Dziewczyna zjadła grzecznie śniadanie popijając słodką herbatą z samowaru. Gdy chwilę odsapnęła a maluch przestał figlować, podniosła się od stołu. Wtedy przed jej oczami śmignęła złocista łuna a potem świat począł drżeć i rozmazywać się.
Upadła na dywan przewracając krzesło na którym usiłowała się podtrzymać.
Jekaterina przeżegnała się i z krzykiem poczęła wołać sąsiadkę z dołu, wystukując przy okazji numer na pogotowie...
Kilka godzin później Amsterdam...
Wasyl i Alona przejechali Amsterdam z szybkością kierowców rajdowych przy okazji zaliczając mandat za ścianie podwójnej ciągłej przy wymijaniu.
Stoper zaklął szpetnie biorąc na siebie 500 euro grzywny, po czym ruszył uważając aby mundurowi nie zauważyli że znowu ma zamiar złamać kilka przepisów.
Alona dzwoniła na lotnisko błagając wszystkie bóstwa aby można było ich wepchnąć do samolotu.
Sympatyczna pracownica oświadczyła, że akurat zwolniły się miejsca na lot do Petersburga za cztery godziny.
Rosjanka podziękowała w myślach bożej opatrzności i powoli przygotowywała się na rozmowę z Przemkiem.
- Nie wiem jak ja mu to powiem...- jęknęła gdy Wasyl z brawurą kierowcy karetki parkował przed posesją Tytonia.
- Po angielsku, niderlandzku albo polsku kochanie.- spojrzał nieco złośliwie na swoją ukochaną.
Alona nie poczuła się podniesiona na duchy, spojrzała tylko na niego ze strachem w ciemnych oczach. Marcin wysiadł z samochodu okrążając go by otworzyć drzwi Alonie. Bez słowa przytulił ją do swojej szerokiej piersi, gładząc delikatnie jej plecy.
- Będzie dobrze kochanie.- ucałował ją w czubek głowy.
Drzwi do domu Tytonia jak zwykle nie były zamknięte. Właściciel siedział w salonie czytając 50 twarzy Greya, niedawno wydany porno-romans napalonej fanki Zmierzchu. Wasyl widząc lekturę kolegi pilnował się aby nie podejść do najbliższej ściany i nie walnąć w nią głową. Miał cichą nadzieję, że Weronika wróci do jego przyjaciela i zrobi z niego na powrót normalnego człowieka, jakim kiedyś był.
- Dobry!- ryknął donośnie Wasyl.
Tytoń podniósł wzrok znad książki zaszczycając ich kwaśną miną.
- Czego?! - odezwał się mało sympatycznie.
- Może milej misiaczku?- zapytał wkurwiony Marcin- Co to za gówno czytasz?- wyrwał mu książkę z dłoni wyrzucając ją przez okno balkonowe.
Tytoń zerwał się z kanapy, jeszcze chwila a gotów był rzucić się na Wasyla.
- Spokój!- krzyknęła Alona. - Siadajcie obaj!
Mężczyźni niczym karne psy usiedli obok siebie, obaj wpatrywali się w Rosjankę w napięciu.
- Przemek. Wiem, że po tym co powiem masz prawo znienawidzić mnie do końca życia, ale muszę ci to wyznać. - spojrzała na Marcina, który skinieniem głowy dodał jej otuchy.
Tytoń nie wiedząc co się dzieje patrzył na nią zaciekawiony i zdezorientowany.
- Co mi chcesz powiedzieć?
- Wiem gdzie jest Weronika.- odpowiedziała Alona.
Na twarzy bramkarza wykwitło zdziwienie a potem nagle pobladł.
- Gdzie ona jest?- odpowiedział głucho. Tak jakby ta informacja nie wzbudziła w nim żadnych emocji. Z zewnątrz zachowywał pozorny spokój a w środku gotował się ze złości.
- Jest u mojej babci w Petersburgu. Powiem ci szczerze, że gdyby nie okoliczności nigdy nie powiedziałabym ci prawdy. Przysięgłam Weronice, że utrzymam jej sekret w tajemnicy.
Gdy Przemek nie odpowiadał dalej kontynuowała swoją wypowiedź.
- Gdy wyjechaliście do Hiszpanii Weronikę odwiedził Aleksy. To on stał za przekupstwem tego chłopca, który dosypywał ci świństwo do napoju izotonicznego. Zaszantażował Werę, że jeśli od ciebie nie odejdzie to on zniszczy twoją karierę.
- Dlaczego nic mi nie powiedziała?- Tytoń spojrzał na Rosjankę blady a jego oczy puste i bez życia przez ostatnie miesiące zaczęły odsłaniać targające nim emocje.
- Nie mogła, chciała cię chronić! Przemek przyjechaliśmy tutaj ponieważ musisz z nami jechać do Petersburga!
- Po co?
- Weronika leży w szpitalu. - Alona spojrzała na Przemka w którego oczach zaczęły wzbierać łzy. Dorosły facet płakał jak małe dziecko. - Ona jest z tobą w ciąży i może stracić dziecko!- odpowiedziała mocno.
Tytoń zerwał się z kanapy potykając się stolik. Rzucił się do przedpokoju łapiąc kurtkę leżącą na komodzie. Czuł jakby Alona w tym momencie zdzieliła go obuchem w głowę. Zalała go fala uczuć... troski, miłości i piekielnego strachu.
- Jezus Maria!-ryczał w korytarzu.- Ruszcie się! Musimy do niej lecieć.
Wasyl wygrzebał z szuflady paszport i portfel przyjaciela podczas gdy Alona zapakowała mu podręczny bagaż.
Przemek krążył po salonie niczym ranny tygrys zamknięty w klatce.
Droga na lotnisko, oczekiwanie na samolot i sam lot całej trójce dłużyły się niemiłosiernie. Wasyl siedział poddenerwowany, Alona ściskała nerwowo jego dłoń a Przemek dusił wszystko w sobie.
Boże kochany- rzekł w myślach.- Nie pozwól żeby stało się coś złego ani Weronice ani ich dziecku!
Dziecko...Jak to możliwe, że w ułamku sekundy spadła na niego nieogarnięta siła miłości do tej nienarodzonej jeszcze istotki.
Pragnął być teraz przy Weronice, ściskać jej dłoń i dodawać otuchy.
Potrzebowała go a on potrzebował jej.
Kilka godzin później...
Weronika leżała na szpitalnym łóżku blada i wymizerowana, pielęgniarka ubrała ją w zielonkawą, szpitalną koszulę a włosy uczesała w schludny warkocz.
Powodem omdlenia był niedobór żelaza, które teraz zostało podane w formie kroplówki. Starszy, lekko szpakowaty mężczyzna z troską zwrócił się do siedzącej obok łóżka babci Jekateriny.
- Wnuczka musi dużo odpoczywać. Poleży przez noc na obserwacji a potem musi ją pani zmusić aby leżała w łóżku. Żadnych spacerów przez najbliższe dni a o pracy może zapomnieć. To jest ciąża wysokiego ryzyka i mówię to z całą powagą. Jeśli nie będzie się oszczędzać malutka nie przeżyje...
Jekaterina przyjęła to ze spokojem.
- Dobrze doktorze. Będę miała na nią oko i nie wypuszczę z łóżka, chociażbym miała ją tam przywiązać.
- Trzymam panią za słowo a teraz proszę mi wybaczyć muszę iść na wieczorny obchód. - powiedziawszy to wyszedł z pokoju niemal bezszelestnie.
Weronika obudziła się z lekkiego snu.
- Babciu? - zapytała Jekaterię.- Czy wszystko ze mną w porządku? Jak dziecko?
- Dobrze dziecinko.- starsza pani poklepała ją czule po ręce, która nie była podłączona do kroplówki. - Musisz dużo odpoczywać i zrezygnować z pracy. Ale mam dla ciebie dobrą wiadomość.
- Jaką?
- Wiem co będziesz miała, chcesz się dowiedzieć?
- Wiesz?- oczy Wery zrobiły się okrągłe jak spodki. - Bałam się zapytać ostatnim razem, bałam się że nie wytrzymam i powiadomię Przemka. Że będę chciała do niego wrócić.- w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
- Cichutko, nie płacz skarbie. Malutka na pewno nie chce żeby jej mama była nieszczęśliwa.- utuliła zbolałą dziewczynę dodając jej otuchy.
- Malutka...- ucieszyła się Weronika. - Moja mała kruszynka, moja Natalka.
Natalia to imię ukochanej babci Przemka.
Tymczasem trójka podróżnych wylądowała na lotnisku.
Przemek wyleciał z budynku gnany miłością i strachem,wpadł na jezdnię łapiąc najbliższą taksówkę. Za nim biegł zdyszany Wasyl i Alona usiłująca wystukać na swoim iphonie numer do babci.
- Halo? Jak ona się czuje? Dobrze? Śpi? Ok babciu będziemy tam za jakieś dwadzieścia minut. - rozłączyła się wsiadając na przód taksówki.
- Dzień dobry.- przywitała się.- Poproszę do szpitala!
Kierowca uśmiechnął się usłużnie ukazując złotego zęba na przodzie. Wcisnął gaz do dechy i płynnie włączył się w ruch uliczny.
Po piętnastu minutach zajechali przed szpital w którym leżała Weronika. Przemek wyleciał jak oszalały, Wasyl zapłacił taksówkarzowi w euro, bo nie zdążyli zamienić waluty a Alona biegła za Przemkiem.
- Gdzie ona jest?!- dopadł na piętro ginekologiczne wywołując zdziwienie na twarzach odwiedzających oraz personelu medycznego.
Babcia Jekaterina podniosła się z krzesła patrząc prosto na młodego bramkarza.
- Ty musisz być Przemek! Widzę to po twoich oczach... Weronika śpi, ale uprzedziłam lekarza że jedzie tutaj jej narzeczony. Możesz wejść leży tutaj.- wskazała salę obok.
Tytoń wsunął się do pomieszczenia.
Jego oczom ukazał się przerażający widok. Jego niegdyś pełna życia ukochana leżała na łóżku przypięta do kroplówki a na jej bladej twarzy widać było potworne zmęczenie.
Przysiadł na łóżku i wziął w swoją dłoń jej drobną rękę. Przez kredowo- biała cerę prześwitywały nitki błękitnych żyłek. Miała rączkę jak kilkuletnie dziecko.
Weronika zbudziła się z chwilowej drzemki czując jak ktoś czule pieści jej rękę. Nie była to delikatna i pomarszczona dłoń babci Jekateriny. Znała skądś ten dotyk.
Otworzyła oczy patrząc wprost w błękitne spojrzenie ukochanego.
Zmienił się przez te pięć miesięcy. Był blady, nieogolony a jego oczy były podkrążone z przemęczenia. Dużo schudł tak, że policzki miał zapadnięte i wymizerowane.
- Przemek...- wychrypiała - Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałem do ciebie.- odpowiedział a jego serce zalała fala miłości. Powinien być wściekły i mieć wyrzuty, że porzuciła go na tyle miesięcy.
- Nie możesz!- jęknęła płaczliwie.- Aleksy...ty musisz wrócić do Amsterdamu, on sie nie może dowiedzieć że tutaj przyjechałeś... że wiesz...
- Że wiem o dziecku?- zapytał. - Kiedy miałaś zamiar mi o nim powiedzieć?- zapytał zrozpaczony.
- Ja...nie mogłam...przepraszam.- rozpłakała się a on bez słowa przytulił ją do siebie.
Łkała targana silnymi emocjami, wypłakiwała mu cały ból duszy i ciężar który dźwigała od tylu miesięcy.
- Ciiii nie płacz. Wiem o wszystkim, wiem o szantażu... Nie zostawię cię, słyszysz?!- spojrzał w jej jasne oczy. - Należysz do mnie! Kocham cię wariatko! Kocham cię tak bardzo, że bez ciebie popadłem w obłęd! Popatrz co się ze mną stało? Pozwolisz żeby ta gnida zatriumfowała? Żeby rozdzieliła nas i nasze dziecko? Boże kobieto! Kocham cię tak strasznie!- pocałował ją wkładając w to całe uczucie, tęsknotę samotnych miesięcy. Weronika pozwoliła mu się całować, czując jak do jej ciała wraca siła.
Po chwili oderwali się od siebie.
- Kocham cię Przemek.- przytuliła jego głowę do swojej piersi. Jego dłoń zawędrowała na jej brzuch. Delikatnie dotknął uwypuklenia, czując jak mała nóżka kopie od środka.
- Kopnęło!- podniósł głowę patrząc na dziewczynę z fascynacją.- Kopnęło mnie!
- Kopnęeła- poprawiła go.- To nasza córka Natalia.
- Natalka...- szepnął prze szczęśliwy. Odsunął kołdrę przykładając usta do brzucha Weroniki. - Córeczko słyszysz mnie? To ja tatuś! Jestem przy tobie i będę się tobą opiekował i mamusią też. Kocham cię! - wyszeptał a potem oboje z Werą rozpłakali się ze szczęścia.
_________________________________________________________________
Nie wiem co mogę Wam napisać.
Było ciężko, ale jak to przeczytałam to mnie zamurowało... Smutno, że zbliżamy się do końca, bardzo zżyłam się z bohaterami tego opowiadania. Będzie mi ich bardzo brakować.
A tymczasem życzę miłego czytania!
Na pocieszenie wklejam zdjęcie bromansu Wasyla i Tytka :D
Buziaki Fiolka :*
Ojej, ale się spłakałam, jak bóbr. Ta ostatnia scena, ojejusiu, no!!! Biedny Przemek, biedna Werka, tyle się wycierpieli! Mam nadzieję, że w następnym rozdziale Wasyl przemodeluje gębę temu całemu Hoffmanowi!!!
OdpowiedzUsuńNo w końcu wszystko się już wyjaśniło. Nie powiem na koniec uroniłam parę łez ale z szczęścia...
OdpowiedzUsuńTeraz to już tylko z górki, mam nadzieje że Werka przeżyje i będzie wszystko dobrze ;D
Czekam na NN ;**
kurde popłakałam się no
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://kolllorowe.blogspot.com/
jest nowy rozdział ;)
Wiesz, że mam łzy w oczach? Najpierw Werka, taka wymizerowana, potem Przemek - nie lepszy... Ale kiedy się wreszcie spotakali, w oboje - co ja mówię - w całą ich trójkę, wpłynęła nowa siła. Piękny rozdział, chyba mój ulubiony do tej pory :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział: http://this-complicated-life.blog.pl/
Jejku, przepiękny rozdział! Szkoda mi Weroniki, że trafiła do szpitala, ale ma teraz przy sobie Przemka! I to jest najważniejsze! Rozdział jest po prostu przepiękny i już tylko czekałam, kiedy to oni się zejdą!
OdpowiedzUsuńBoże ....Jakie to piękne !!!Kobieto dlaczego dopiero dzisiaj dowiedziałam się o istnieniu takiego opowiadana !!Po prostu to jest cudowne :)Błagam jeśli możesz informuj mnie o nowych notkach .
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie .Może zostawisz jakiś komentarz ??
http://crisija.blogspot.com/
Aww ...
OdpowiedzUsuńOn ...
Ona ..
No słów mi brakło ...
Nazwała ją Natalka bo tak miała na imię babcia Przemka ..
To się nazywa miłość ..
Nawet po tych pięciu miesiącach rozłąki dalej się kochają ...
Oboje cierpieli , ale mają siebie nawzajem ...
trudno opisać jaki jest ten rozdział. Świetny, emocjonalny, świetnie napisany, łapiący za serce, momentami nawet wzruszający ... nie ... To bardziej miks tych wszystkich określeń :)
OdpowiedzUsuńświetnie cię rozumiem jak to jest kończyć opowiadanie. Niby bohaterzy to wytwór naszej wyobraźni a człowiek się przywiązuje ;)
Czekam na kolejne opowiadanie o Przemku :)
Raz płaczę ze smutku,raz z radośći, a raz ze wzruszenia.. Co ty ze mną robisz kobieto? Przemek taki zabójczo zakochany i amm nadzieję od teraz zabójczo szczęsliwy już będzie do końca! Natalka będzie śliczną, zdrową córeczką pięknych rodziców, którzy to zaraz po jej urodzeniu wezmą ślub, a Aleksy wpadnie pod jakiś pociąg czy coś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jejku! Tyle emocji w jednym rozdziale!
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że Przemek już ma przy sobie Werę. Teraz są szczęśliwi. Nareszcie! C: O to, że z dzieckiem będzie w porządku nie muszę się martwić, prawda? Myślę, a właściwie mam nadzieję, że wszystko zakończy się happyendem, a poza tym Wera będzia miała przy sobie osoby, które ją kochają i będą o nią dbać.
Do tego happyendu zaliczyłabym Aleksego, który dostaje w mordę od Wasyla. I tutaj jestem pewna, iż parę osób by sie ze mną zgodziło :D już mam przed oczami Hoffmana całego we krwi :D należy mu się za to co zrobił Przemkowi. I Weronice oczywiście.
Zajebisty rozdział!!!
Pozdrawiam :))
Cieszę się, że Alona powiedziała prawdę Przemkowi, a ten odłożył wszelkie urazy, jakie zapewne czuł po okłamywaniu go, i czym prędzej poleciał do Wery. Mam nadzieję, że spokój zagości u tej pary na nieco dłużej :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, pozdrawiam ;)
To dobrze, że Alona zebrała się i powiedziała Tytoniowi całą prawdę, która w każdej sytuacji jest lepsze niż jakiekolwiek kłamstwo, które przecież nie może trwać w nieskończoność. Dobrze też, że bramkarz schował dumę gdzieś głęboko i zapomniał o urazie, który chował gdzieś w sobie tak długo i postanowił zobaczyć się z Werą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Fuuu twilightem trąci na wiele wiele kilometrów... A taki potencjał miało to opowiadanie...
OdpowiedzUsuńAle z której strony mianowicie ono trąci Twilightem? Przemek zaczął sparklować? Wera zaczęła się zachowywać jak po lobotomii? No nie widzę podobieństwa, przykro mi.
OdpowiedzUsuńKamillo, nie wiem na jakiej podstawie porównałaś opowiadanie piłkarskie do Zmierzchu... Przemek ani trochę nie przypomina Bucworda, nie kontroluje jej. Nie świeci w słońcu ani nie dzwoni, a Weronice naprawdę dużo brakuje do kobiety po lobotomii jak zauważyła Martina :P
OdpowiedzUsuńPoza tym tutaj jest jakaś akcja i przede wszystkim jest napisane po polsku nie po polskiemu...
Skoro czytasz nieuważnie to nie powinnaś komentować.
Jakoś nie widzę droga Kamillo, by czuć tu było zmierzch. Przemek nie zapłodnił jakiegoś małego potwora, który zżera mamuśkę od środka, ani sam też nie pobił jej podczas stosunku, ekhm.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że niedługo koniec, ja sama okropnie zżyłam się z Alonką, która nie wiedzieć czemu w moich oczach wygląda jak Dita von Teese :O Będę też tęsknić za Werą, Przemkiem, Wasylkiem... Eh. Nic tylko siąść i płakać. Czekam na nowy ♥
Jak mrija nade mną wspomniała przede wszystkim LOGIKA! Widzę błędy to znaczy że nieuważnie czytam? Błagam was...Przemek może Bucwarda nie przypomina bo zabójczo kontrolujący nie jest, ale Wera taka trochę Bella już tak. Zero zaradności...Żyć bez mojego mena nie mogę. Z porównaniem do Zmierzchu chodziło mi o cały "dramatyzm" akcji. Błyskawiczna podróż przez pół świata bo moja ukochana ma kłopoty, a jak już jestem przy ukochanej to wszystko w porządku. Straszne robienie dramatu na siłę tu wyszło. Trzeba się liczyć z możliwością wystąpienia krytyki...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to ja sama jestem dzieckiem z konfliktu serologicznego i wiem ze przeciwciala daje sie po porodzie. Wikipedie poczytajcie. Po drugie naprawde nie wiem jakim cudem Petersburg lezacy nad Baltykiem jest niemalze na drugiej polkuli skoro lezy w Europie nie rozciagajacej sie na dwie polkule. Po trzecie nie wszystkie panstwa maja wizy paszportowe przykladem Polska i Ukraina a po czwarte krytyka krytyka ale zawisc ze nie skomentowalam opka siaktarskiego jest niska..
OdpowiedzUsuń1. Nie podaje się przeciwciał, bo to właśnie wytwarzane przez matkę przeciwciała, atakujące krwinki dziecka są problemem. Podaje się immunoglobulinę, niszczącą krwinki dziecka w organizmie matki, zanim ten zdoła owe przeciwciała wytworzyć. Przy czym immunoglobulinę podaje się po porodzie, poronieniu i w innych sytuacjach, kiedy krew matki może się zetknąć z krwią dziecka (bo normalnie w łożysku one się nie stykają). To jest pierwsza ciąża Werki, więc ryzyko, że konflikt serologiczny zaowocuje chorobą tego konkretnego dziecka jest minimalne.
OdpowiedzUsuń2. Nieważne skąd jadą, ważne kto jedzie. Alona, jako obywatelka Rosji wizy nie potrzebuje, Wasyl i Przemek owszem, ale kto ich tam wie, to piłkarze, często wyjeżdżają do rozmaitych krajów z racji zawodu, do Rosji też, może akurat mieli aktualne wizy?
3.Podróż z Holandii do Petersburga to nie jest wyprawa przez pół świata. Nie ma mowy o zagrożeniu życia bohaterki, to jej ciąża jest zagrożona. Jeśli chcecie się czepiać jakiegoś tekstu, to najpierw może przeczytajcie go dokładnie.
W związku z powyższym nie widzę tu podobieństw do Zmierzchu, zwłaszcza, że Bella leciała do kretyna Bucworda, co chciał popełnić samobójstwo przez zasparklenie, a Przemek pędził po prostu do ukochanej kobiety. Nie dlatego, że sytuacja wymagała tego natychmiast, tylko dlatego, że on tak chciał. Zupełnie inna sytuacja.
A Werka sobie bez Przemka jakoś radziła, nie kwitła na krześle, wpatrzona w ścianę jak Bella. Znalazła pracę, urządziła się na nowym miejscu, żyła. A że cierpiała, no to chyba w takiej sytuacji dosyć naturalne? Jak również, że stres związany z tym wszystkim dał jej w kość? Jak również naturalnym dosyć jest, że gdy Przemek i Wera znowu się połączyli, zaczęli widzieć świat w innych barwach. Takich bardziej różowych niż uprzednio.
A krytyka jest mile widziana, ale sensowna :>
Zawiść? Fiola prosZę moje opko jest pisane dla zabawy. Chciałam spróbowac czy potrafię. Twoja historia mi się podobała do pewnego momentu. Potem zrobiło się przeciętnie i czytałam już tylko z sympatii dla twojej wcześniejszej twórczości a gdy wyszło źle wolałam powiedzieć szczerze niż kłamać. Zrobiłam to w zły sposób za co przepraszam. No offence.
OdpowiedzUsuńMartina > O co ci chodzi? Napisałam najlepiej jak umiem co mi się nie podoba. Tobie się podoba i też to szanuje. Ciaza w której się urodziłam miała zagrożenie konfliktem serologicznym w zwiazku z czym moja mama miała robione regularne badania krwi przez całą ciążę. Na szczęście nic się nie stało. Polska jest w strefie schengen, do Ukrainy wiza jest potrzebna... Do Rosji również...Mam prawo być zawiedziona. Nie widzę sensu w. Udowadnianiu mi na siłę że nie mam racji.
OdpowiedzUsuńMasz prawo być zawiedziona, ale to, co wytknęłaś jako błędy wcale błędami nie jest, co wykazałam powyżej. Ponieważ ja z kolei mam prawo dyskutować z tym co napisałaś w komentarzu :>
OdpowiedzUsuńBtw. na Ukrainę w tym opowiadaniu nikt nie jeździł, tylko do Rosji, ale wizy rosyjskie u piłkarzy grywających w międzynarodowych rozgrywkach żadnym dziwem nie są raczej.
A badania krwi to nie to samo co podawanie czegokolwiek, nieprawdaż?
Kończąc bezproduktywny spam i zasmiecanie Fioli bloga. Nie udowodnisz mi że czarne jest białe. Chociaż to w sumie miłe że tak się bardzo starasz :3 O Ukrainie wspomniała Fiola.
UsuńTak się składa, że Ajax w którym w opowiadaniu grają Wasyl i Tytek często gra często w Lidze Europejskiej i Lidze Mistrzów z dobrą drużyną jaką jest Zenit Petersburg i wizy muszą posiadać. Poza tym nie trzeba być w Shengen żeby podróżować swobodnie, radzę kilka razy wybrać się za granicę. Skoro jesteś zawiedziona to napisz racjonalnie a nie porównuj mojego pisania do autorki, którą mam w wielkiej pogardzie. Czasami milczenie jest złotem... Zrobił mi się pod opowiadaniem niepotrzebny spam, jeśli ja mam szacunek do opowiadania i autorki to nie jeżdżę po niej z koleżanką która wchodzi pierwszy raz jak po łysej kobyle wytykając jej brak rizerdżu. Przypominam to nie jest książka fabularna tylko blogowe opowiadanie, znajdź mi takie które nie ma błędów logistycznych... Ja mogłabym w każdym wytknąć błąd, ale przez szacunek do piszących czasami milczę bo wiem jak rozdział można okupić krwawicą... Skoro Ci się nie podoba nikt nie każe ci czytać. Oklepane, ale prawdziwe. Ja czytam tylko to co chcę... A porównanie mnie do Zmierzchu to dla mnie policzek bo nienawidzę tych książek. Mam nadzieję, że ta wymiana zdań się skończy.
OdpowiedzUsuńZdążyłam już przeprosić... Za bardzo się uniosłam i to porównanie było nie fair fakt. Ale po 1 jesteś pewna że mrija komentuje tu pierwszy raz? Jesteś pewna że to moja koleżanka ? Ja pojechałam za mocno ale ona ci ładnie wypunktowała swoje obiekcje. Przepraszam po raz drugi.
OdpowiedzUsuńJa się nie obrażam, bo to dla mnie sprawa błaha. Po prostu krytykę przyjmuję na klatę a nie porównanie do wydumanej powieści o pseudowampirach...
OdpowiedzUsuńAle się porobiło... Zatem i ja przepraszam. W sprawie konfliktu macie rację - zrobiłam błąd, który sama wytykam, nie sprawdziłam tylko oparłam się na czyjejś opinii, a jest tak, jak napisałayście - leki podaje się po porodzie.
OdpowiedzUsuńW sprawie wiz natomiast... Nie chodzi o to, żeby szczegółowo opisywać, jak wygląda przekraczanie granicy Schengen - Rosja i jakie pasażerowie mają do tego uprawnienia. Chodzi o zachowanie prawdopodobieństwa w opisie, tak, żeby czytelnik śledził akcję, a nie zapalały mu się lampki alarmowe: "zaraz, w tym opisie coś nie gra". Jeśli historia toczy się w świecie realnym, a nie krainie fantasy, normalne jest chyba, że czytelnicy oczekują realiów znanych im na codzień.
Prównanie do Twilight jest formą krytyki, jest plastycznym przedstwaieniem tego, że skupiając się na emocjach bohaterów i opisach ich dramatów przestaś, Fiolu, zwracać uwagę na te właśnie wielokrotnie wałkowane przez mnie realia. I to nawet w najprostszych sprawach, bo w Petersburgu jest więcej niż jeden szpital, i jeśli nie chciałaś pisać, do którego udają się bohaterowie, to można było użyć w tym momencie innego trybu narracji.
Cóż, jestem czytelnikiem, i jako czytelnik mam prawo mieć oczekiwania wobec autora, ktrórego lubię. Bo czytam Twoje blogi od dość dawna, i z wielką radością - jak do tej pory. To, że nie komentuję, oznacza po prostu, że nie miałam nic konstruktywnego do napisania. Od kilku odcinków widzę spadek z tej świetnej formy, do jakiej przyzwyczaiło mnie choćby "Bez Ciebie", odzywam się zatem w nadziei, na jakąś konstrultywną wymianę zdań. Szkoda, że do niej nie doszło, mam tylko nadzieję, że udało mi się przedstawić jasno moje prawdziwe intencje.
Dla wyjasnienia: z Kamillą jestem spokrewniona, nie zaprzyjaźniona. Mam nadzieję, że to wystraczy, żeby mnie zidentyfikowac i zrozumieć, jak głupio się poczułam czytając, co o mnie, Fiolu myślisz.
Miłego dnia wszystkim.
W dalszym ciągu nie wiem co komentarz ktory brzmiał mniej wiecej..."A fe trąci Twillightem miał do plastyczności i braku podania placowki...Forma być może spadła,ale nie uważam żeby Bez Ciebie było lepiej i realniej napisane. Przypominam też,że to jest opko piłkarskie i prawdopodobieństwo,że ułamek z tych zdarzeń bedzie miało podłoże w rzeczywistości jest jak szostka w Totolotku. Gdyby ta rozmowa była przeprowadzona od początku tak jak wyżej byłoby inaczej. Nie zmuszam nikogo do czytania ja nie komentuje tych opowiadan ktore wg mnie są słabe a rożne dostaje do oceny. Nie jestem pisarka ani nawet nie koncze i nie mam w planach polonistyki. Pisze tak jak podpowiada mi wyobraznia,raz lepiej raz gorzej. Nie mam czasu każdej rzeczy dokladnie sprawdzać bo to raczej na blogach norma nie jest. Juz raz moje opko zostało porownane do 50 twarzy Greya co nie jest dla mnie komplementem. Moze czas zaczac pisac do szuflady?
OdpowiedzUsuńJeśli tak stawiasz sprawę, to ja uciekam, i komentować już nie będę. Za własny błąd w sprawie konfliktu serologicznego jeszcze raz przepraszam i życzę Ci szybkiego powrotu do najwyższej formy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ja nikogo stąd nie wyganiam.
OdpowiedzUsuńPo prostu dziwi mnie czepianie się rzeczy mało istotnych. Poza tym na przestrzeni 22 rozdziałów było wiele byków, bo nie zawsze wszystko sprawdzam dokładnie.
Fiola jesteś GENIALNA.Twoje wpisy są superowe,oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje konto http://katty1399.blogspot.com/