sobota, 16 lutego 2013
Rozdział 23
Trener de Boer cudem zgodził się na urlop dla Przemka i Wasyla,a głównym powodem jego decyzji była Alona, której opiekun Ajaxu nie potrafił odmówić. Frank sam posiadał żonę i dzieci, więc potrafił wyobrazić sobie co przeżywał Przemek i jak wstrząsnęła nim wiadomość o przyszłym rodzicielstwie.
Tymczasem w Petersburgu czas upływał w oczekiwaniu na zielone światło od położnika Weroniki, który miał oszacować kiedy dziewczyna będzie mogła podróżować. Dwa dni po Przemku do Rosji przybyli rodzice Wery. Jej ojciec posiadał wizę rosyjską, bo jego drużyna kilka razy rozgrywała mecze z zespołami z Dumy, a mamie konsulat poszedł na rękę.
Babcia Jekaterina była w siódmym niebie mając w mieszkaniu tylu gości i każdemu z nich mogąc dogodzić oraz sprawić żeby poczuł się u niej jak w domu. Wasyl i Alona zamieszkali w jednym pokoju, po sąsiedzku Przemek wprowadził się do Wery a rodzice zajęli ostatnią wolną sypialnię.
Jekaterina od razu znalazła wspólny język z Marcinem, lubili bowiem oboje wypić kieliszeczek koniaczku( niekiedy i całą butelkę) i rozegrać partyjkę pokera.
Weronika której spadły z ramion prawie wszystkie zmartwienia piękniała w oczach i w końcu przypominała radosną matkę oczekującą potomka w otoczeniu kochającej rodziny. Tytoń nie odstępował jej na krok dogadzając we wszystkim do spółki z mamą Agatą i babcią Jekateriną. Wasyl w końcu odetchnął z ulgą. Wrócił dawny Przemek, on sam poznał rodzinę swojej ukochanej Rosjanki, a za tydzień miał wrócić na treningi bez obawy, że jego ulubiony golkiper zrobi sobie krzywdę.
- Skarbie jutro wracamy do domu i od razu umawiam cię na wizytę u nowego położnika. - Przemek masował stopy Wery osłonięte kolorowymi skarpetkami.
Rodzice dziewczyny korzystając z okazji pojechali pozwiedzać Petersburg a babcia Jekaterina wyszła do restauracji z przyjaciółkami.
- Ja nie jestem inwalidką kochanie. Umiem zadzwonić do lekarza i umówić się na wizytę - odpowiedziała łagodnie dziewczyna.
Alona dostała ataku śmiechu a Wasyl wykorzystał fakt, iż wrócił stary poczciwy Tytoń., aby się z niego trochę ponabijać, wiedząc, że przynajmniej teraz nie strzeli emo focha i nie zamknie się w kiblu z flaszką.
- Wera nie przejmuj się, Przemulek zrobi za ciebie wszystko. Dałbym głowę, że przekupi lekarzy żeby to on mógł urodzić.- zarechotał złośliwie Wasilewski. Alona trąciła go łokciem pod żebra. - No co?- zjeżył się stoper.
- Zobaczymy jak to ty będziesz miał zostać ojcem Wasilewski...- odparował mu bramkarz.
Wasyla zatkało.
Jeszcze nie rozmawiał z Aloną o wspólnej przyszłości. Nie żeby nie planował być z nią, aż ona nie stwierdzi, że ma go dość. Czyli nigdy!
Ale z drugiej strony dziecko to poważny krok do przodu a on nawet nie napomknął Alonie o małżeństwie i kompletnie, konkretnie nie wiedział jak ona zapatruje się na tę sprawę.
Nie chciał paść na kolana jak kretyn i zostać odrzucony, nie przez tę kobietę, która jako jedyna mąciła mu wzrok i przez nią tracił oddech. Reszta była osnuta mgiełką pikanterii, tak, że na samą myśl czerwienił się jak nastolatek na pierwszej randce.
Alona również pomyślała o tym samym. Chciałaby zostać mamą, oraz żeby Wasyl zwariował na punkcie ich potomka. Nie musiałby głupieć tak jak Przemek, na którego ojcostwo spadło jak grom z jasnego nieba, ale mógłby być przyjemnie zaaferowany.
Następnego dnia...
Babcia Jekaterina wyprzytulawszy wszystkich pozwoliła im odlecieć do swoich domów. Alona, Wasyl, Wera i Przemek udali się do Amsterdamu, rodzice Weroniki do Wrocławia. Agata Keller obiecała córce, że zjawi się gdy tylko córka będzie ją potrzebowała. Adam był bardziej powściągliwy w okazywaniu uczuć, ale odbył z Przemkiem męską rozmowę na temat przyszłości. Tytoń obiecał Kellerowi, że będzie dbał o córkę i nienarodzoną wnuczkę i strzegł Werę przed Aleksym.
Weronika zaraz po przylocie położyła się do łóżka, Alona i Wasyl pojechali do domu stopera. Przemek krzątał się po kuchni doglądając zapiekanki rumieniącej się w piekarniku. Stół w jadalni nakrył najlepszym obrusem na środku zaś ułożył bukiet czerwonych tulipanów z pobliskiej kwiaciarni oraz szklany świecznik.
Na półkach i parapetach skrzyły się małe świeczuszki a w pomieszczeniu roznosił się zapach warzyw i jagnięciny dolatujący z piekarnika.
Weronika przebudziła się w momencie gdy mała Tytoniówna waliła nóżkami w jej pęcherz. Przeczesała włosy, narzuciła na siebie kwiecisty peniuar i poszła sprawdzić gdzie podziewa się jej amant.
Przemek stał na środku salonu z bukietem tulipanów w jednej ręce i czarnym, aksamitnym pudełeczkiem w drugiej. Włożył na siebie odświętną białą koszulę i czarne spodnie od garnituru. Dziewczyna zaniemówiła, podeszła bliżej od razu czując zapach jego perfum od Armaniego.
- Wylałeś na siebie pół buteleczki?- zapytała stając na palcach żeby pocałować go w usta.
- Tylko dwa psiknięcia, nie wiedziałam że są takie mocne. Drażni cię to kochanie?- zapytał zakłopotany.
- Oj Przemek ja się z ciebie nabijam...- puściła mu oczko.- Wyglądasz jak milion dolarów.
Tytoń mile połechtany postanowił wdrożyć w życie swój plan. Ukląkł na jedno kolano wystawiając rękę z pudełeczkiem w stronę Weroniki.
- Weroniko czy wyświadczysz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- zapytał jednym tchem.
Przez chwilę nerwowo machał bukietem, gdyż ten uniemożliwiał mu otworzenie pudełka i pokazanie przyszłej narzeczonej jego zawartości.
Dziewczyna zachichotała, wyciągnęła mu z ręki kwiaty, aby mógł zaprezentować jej pierścionek.
Na satynowej poduszeczce błyszczał pojedynczy żółty szafir w otoczeniu malutkich brylancików a całość została misternie wkomponowana w platynową obrączkę.
Weronika zaniemówiła w jej jasnych oczach błysnęły łzy.
- Tak, wyjdę za ciebie.- odpowiedziała cokolwiek płaczliwie.
Tytoń poderwał się do góry, wyciągnął pierścionek i włożył na serdeczny palec u jej prawej ręki, którą upierścieniwszy ucałował z uczuciem. Potem przytulił narzeczoną do siebie pieczętując zaręczyny namiętnym pocałunkiem.
Tymczasem Wasyl walczył z krawatem. Lodówka świeciła pustkami, a jemu i Alonie nie chciało się iść na zakupy i robić kolacji. Postanowili przejechać się do centrum i tam spożyć kolację w ulubionym lokalu Alony.
Kobieta weszła do sypialni w momencie gdy stoper po raz wtóry próbował zawiązać węzeł, a wychodziły mu przeróżne kombinacje, od stryczka zacząwszy, a skończywszy na węźle marynarskim.
- Daj to.- w dwóch szybkich ruchach zawiązała elegancki węzeł.
- Dziękuję ci kochanie, co ja bym bez ciebie zrobił?
- Zginąłbyś marnie tygrysku.- pocałowała go w usta.
Godzinę później oboje siedzieli w lokalu o nazwie "U Włocha", gdzie szef kuchni podawał specjały włoskiej kuchni oraz przepyszne sycylijskie wino.
Wasyl zarezerwował stolik w rogu sali za filarem, tak żeby nie byli widoczni z dali. Był znany w Holandii i zawsze ktoś chciał od niego autografy, które zawsze chętnie dawał ale dzisiaj nie miał na to ani siły ani ochoty.
Kelner przyjął zamówienie i szybko pojawił się z powrotem z butelką wina i dwoma kieliszkami. Zapalił świeczkę na środku stolika, rozlał wino i ulotnił się niczym duch.
Para stuknęła się kieliszkami racząc się wybornym trunkiem.
Przy najbliższym stoliku ktoś żywiołowo rozmawiał o procesie znanego finansisty, Wasilewski skądś znał ten głos.
Okazało się, iż jego właścicielem był nie kto inny, jak Aleksy Hoffman. W stoperze zagotowała się złość, miał ochotę od razu podbiec do stolika i wymierzyć temu sukinsynowi to na co zasłużył.
Powstrzymał się jednak nadludzkim wysiłkiem czekając aż adwokat będzie opuszczał lokal. Na szczęście grupka w której przebywał Hoffman szybko się ulotniła, a on sam wytoczył się z lokalu jako ostatni.
Wasyl przeprosił na chwilę Alonę i wyszedł za adwokatem na skąpaną w mroku uliczkę. Szedł za nim jakiś czas a gdy Aleksy skręcił w nieoświetloną bramę, Wasyl wyrósł przed nim jak góra.
- Co do chuja?- kwiknął zawiany Aleksy.
- Nie poznajesz mnie?- Wasyl przybliżył twarz żeby Hoffman wiedział z kim ma do czynienia.
- A to ty? Co tutaj robisz? Śledzisz mnie? - zapytał podejrzliwie.- Zaraz zadzwonię na policję!- wyłuskał z wewnętrznej kieszeni garnituru najnowszy model iphone'a.
Nie zdążył jednak wykonać połączenia, bo Wasilewski porwał aparat i rozbił go o najbliższy budynek.
- Nie będzie ci potrzebny. - rąbnął go prosto w nos. Adwokat zalał się krwią upadając w potężną kałużę.
- Co ci odjebało? Za co to?- ryczał trzymając się za najprawdopodobniej złamany nos.
- To było za szantażowanie Weroniki!- pochylił się nad Hoffmanem łapiąc go za klapy marynarki, rąbnął nim o ścianę aż ten osunął się po niej do pozycji półsiedzącej. - To było za to, że usiłowałeś spieprzyć jej i Przemkowi życie. - podniósł go jeszcze raz waląc tym razem w brodę na której od razu zaczął kwitnąć siny ślad.
- A to za nakłanianie nielata, żeby dosypał gówna do napoju Przemka. Masz szczęście, że chłopak nie wie kim jesteś, ale zdradziłeś się tym niskim szantażem.
Wasyl górował nad poobijanym Hoffmanem niczym bóg wojny.
- To nie ja!- kwilił Aleksy.
- Stól pysk! - ryknął Wasilewski.- Mam dla ciebie krótki przekaz. Masz raz na zawsze odpierdolić się od Przemka i Weroniki oraz nie waż się lecieć z tym na policję czy do sądu bo mamy wystarczające dowody żeby umoczyć ci dupsko i nie pomoże ci nawet twój znany dziadunio.
- Pierdol się Wasilewski!- odpyskował Hoffman.
Wasyl zirytował się zamachnął się i kopnął Aleksego w dupsko tak, że ten wylądował twarzą w podeszczowej brei z błota.
- To było za mnie, bo zepsułeś mi dzień swoim paskudnym ryjem!-powiedziawszy to wytarł dłonie w chustkę i rzucił nią w Hoffmana oddalając się do restauracji.
______________________________________________________________
No to finiszujemy powoli, jeszcze jeden rozdział i epilog :)
Miłego czytania!
Pozdrawiam Fiolka :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak mi smutno, że to już prawie koniec :(((( Dobrze, że psizesz jeszcze inne opka!!! I dobrze, że Tytek jest znowu Tytkiem i nie czyta tych całych Odcieni Greya!!! A Hoffman dostał co mu się należało i brawo Wasylek!!!
OdpowiedzUsuńAle Wasylek się zdenerwował ;D No i w końcu wszystko wraca do normy i to mi się podoba ;D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością ;**
No ,no . Proszę , proszę ;d Ale się Hoffmanowi oberwało ! Dobrze mu tak! . Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział : D
OdpowiedzUsuńDzieje się, dzieje! Szczególnie ta końcówka! Podoba mi się i to jak cholera. Wasyl i te jego napady złości - to takie urocze :')
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! :)
super :)
OdpowiedzUsuńHeheh, kocham takiego wzburzonego Wasylka :D Idealnie sobie tą scenę wyobrażam, śmiać mi się chce. Dobrze że Hoffman dostał po mordce, może się opamięta, abo przynajmniej odpieprzy od Tytoniów. Czekam na nowy! ♥
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to opowiadanie dobiega już końca. No cóż, wszystko co dobre, szybko się kończy. Taka kolej rzeczy. Widać, że sporo się dzieje, zwłaszcza w końcówce tego rozdziału. Wzburzony Marcin i jego napad złości, to mi do niego pasuje. Hoffman dostał to, na co sobie zasłużył i za to brawa dla Marcina.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przemek jest poprostu uroczy :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że za niedługo końcówka :( ale rozdział cudny ;p
OdpowiedzUsuńDzięki Wasyl! Zrobiłeś to na co ja miałam ochotę od dawna! No to u (niedługo) Państwa Tytoń wszystko już kolorowo :))) Teraz czekamy na jakiś GEST ze strony Wasyla...Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńWasyl - mój mentor .!
OdpowiedzUsuńAle mu dowalił .!
Pięknie .!
I jeszcze Przemek się oświadczył Werze .. <3
To szłodkie .. <3
Bardzo żałuję, że dopiero dzisiaj na to opowiadanie przybyłam. Chociaż lepiej późno niż wcale :D
OdpowiedzUsuńWidać, że Przemek stresował się na wieść o byciu ojcem. Chociaż chyba większy stres miał przy zaręczynach. Niby było to zabawne, ale uff, że się zgodziła. On chyba by popadł w rozpacz, gdyby Weronika mu odmówiła.
Wasyl moim guru! Normalnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że zdecyduje się pójść za tym facetem. Jednak postąpił słusznie, bo pokazał kto jest w tym momencie górą. No i na pewno sobie ulżył.
Czekam na nowy.
Cieszę się, ze Hoffman dostał po mordzie od Wasyla, właśnie od niego! Należało mu się i z satysfakcją czytałam ten rozdział, nie było mi szkoda drania ani przez chwilę. I te oświadczyny oby będą początkiem lepszego ♥
OdpowiedzUsuń