Następnego dnia…
Weronika na rowerze przemierzała amsterdamskie
ulice, tonące w ostatnich promieniach listopadowego słońca. Drzewa na wpół
ogołocone z liści, gięły się na lewo i prawo poruszane wietrznymi podmuchami.
Amsterdamczycy korzystając z pięknej pogody tłumnie wylęgli na ulice, mieszając
się z turystami łaknącymi poczuć klimat perły Holandii. Przed Pałacem
Królewskim, niegdyś pełniącym funkcję ratusza, mieszały się języki i narodowości. Japończycy swoimi małymi aparacikami, próbowali uchwycić wszystko co się tylko dało. Włoska grupka gestykulowała rękami, kłócąc się o coś zażarcie a
norweska wycieczka ustawiała się przed wejściem do środka. Na mijanych placach
targowych pyszniły się europejskie specjały a kwiaciarki wystawiały
najpiękniejsze kwiaty w tym tulipany, główny towar eksportowy Holendrów. Weronika przystanęła na chwilę, poprawiając
koszyk u swojego roweru. Jednoślad był pierwszym poważnym zakupem jakiego
dokonała po przyjeździe do miasta. W Amsterdamie można było obejść się bez
samochodu, ale brak roweru był uważany za dziwactwo.
Półgodzinna przejażdżka pozwoliła jej się uspokoić, wyciszyć i spokojnie przemyśleć zadanie które miała wykonać wieczorem. Od pół roku grała rolę nieszczęśliwie zakochanej dziewczyny z paryskiego półświatka. Les Miserables, był jednym z najczęściej wystawianych musicali na świecie. Perłą tego gatunku i absolutnym klasykiem, który można było wpasować w realia współczesnego świata. Wera cieszyła się, że otrzymała szansę na zagranie Eponine. Tym bardziej, że pracując z międzynarodową obsadą wiele się nauczyła. Gdy parkowała swój rower w specjalnie zamontowanym stojaku, znajdującym się za teatrem myślami była już w XIX wiecznym Paryżu.
Z zadumy wyrwało ją wołanie Tima i Rubena. Pierwszy grał Mariusa, w którym jego bohaterka nieszczęśliwie się zakochuje, zaś drugi, złotowłosego przywódcę studentów.
Półgodzinna przejażdżka pozwoliła jej się uspokoić, wyciszyć i spokojnie przemyśleć zadanie które miała wykonać wieczorem. Od pół roku grała rolę nieszczęśliwie zakochanej dziewczyny z paryskiego półświatka. Les Miserables, był jednym z najczęściej wystawianych musicali na świecie. Perłą tego gatunku i absolutnym klasykiem, który można było wpasować w realia współczesnego świata. Wera cieszyła się, że otrzymała szansę na zagranie Eponine. Tym bardziej, że pracując z międzynarodową obsadą wiele się nauczyła. Gdy parkowała swój rower w specjalnie zamontowanym stojaku, znajdującym się za teatrem myślami była już w XIX wiecznym Paryżu.
Z zadumy wyrwało ją wołanie Tima i Rubena. Pierwszy grał Mariusa, w którym jego bohaterka nieszczęśliwie się zakochuje, zaś drugi, złotowłosego przywódcę studentów.
- Hej Werka, coś ty taka zamyślona? Może skoczymy na
fajeczkę?- Tim, wesołek teatralny puścił do niej zawadiackie oczko.
Dziewczyna uśmiechnęła się,ale propozycji nie przyjęła.
Dziewczyna uśmiechnęła się,ale propozycji nie przyjęła.
- Nie mam ochoty… Muszę lecieć do charakteryzatorów.
Wy też powinniście inaczej Haar wam znowu poleci po premii.
Ruben uniósł nieznacznie jedną brew.
- Że przepraszam po czym? Lars Haar i premia? Słyszałeś to Tim?
- Słyszałem. – odpowiedział mu kolega.- Werka, przecież pracujesz tutaj jakiś czas, powinnaś wiedzieć, ze ten dusigrosz ma węża w kieszeni. A poza tym zastępuje go van der Berg. Podobno żona Larsa znalazła sobie kochanka z Polski i ten zabalował ostatnio…
- Słyszałem. – odpowiedział mu kolega.- Werka, przecież pracujesz tutaj jakiś czas, powinnaś wiedzieć, ze ten dusigrosz ma węża w kieszeni. A poza tym zastępuje go van der Berg. Podobno żona Larsa znalazła sobie kochanka z Polski i ten zabalował ostatnio…
- Kochanek czy Haar?- zapytała zdezorientowana. Po
chwili dodała jednak.- Właściwie, dlaczego stoimy tutaj i dziamoczemy jak
plotkary? Skoro nasze ciało nadzorcze…
-Oraz poganiacz niewolników…- wtrącił się Tim…
- …ma problemy- dodała akcentując ostatnie słowo.-
Powinniście mu współczuć!
-Amen.- dodał Ruben.- A teraz chodźmy bo jakimś
cudem Larsik dowie się o naszym spóźnieniu i będzie się wyżywał.
Wera pokiwała głową, po czym cała trójka zniknęła we
wnętrzu dwustuletniej kamienicy.
Illusie była teatrem stosunkowo młodym. Miała około
piętnastu lat, ale kilkoma absolutnymi hitami musicalowymi zdołała wyrobić
sobie renomę teatru na poziomie.
Bilety na Les Miserables(Nędzników) sprzedawały się
na pniu i zdobycie ich graniczyło niemal z cudem. Ceny też nie były małe, gdy
chciało się posiadać dobre miejsca, trzeba było uszczuplić swój portfel o
minimum sto euro. Tańszymi biletami
zadowalali się studenci i ludzie i okrojonym budżecie.
Staromodne foyer ze złoto- czerwonymi tapetami oraz
krwistymi kanapami, pamiętał jeszcze czasy wczesnej młodości królowej Beatrix.
Kryształy zwisające ze złotych żyrandoli skrzyły się w sztucznym świetle.
Panowie z obsługi teatru w czarnych garniturach przechadzali się pośród przybyłych
rozdając programy oraz służąc pomocą dla
nieznających pomieszczeń. Na
dziesięć minut przed rozpoczęciem spektaklu , teatr przypominał wielki ul.
Widzowie tłoczyli się w ciasnych pomieszczeniach, rozmawiając między sobą na
wszelkie możliwe tematy. Jak to zwykle bywa towarzystwo dzieliło się na grupki,
melomanów- teatrofilów, przychodzących dla towarzystwa( z przymusu albo nie)
oraz chcących się pokazać. Ci pierwsi rozmawiali o musicalach aktualnie
wystawianych na scenach europejskich, mężczyźni towarzyszący partnerką w
wydarzeniu kulturalnych debatowali o giełdach, pracy i rozgrywkach jesiennej
kolejki a chcący się pokazać wzbudzali plotki swoimi strojami. Była też
ostatnia podgrupa tak zwanych psychofanek. Przyszły one do teatru w chęci
popiszczenia i poślinienia się do bożyszcza, które grało aktualnie w danym
musicalu.
Wasyl, Tytoń i Trio z Ajaxu w towarzystwie
piękniejszej połówki Łukasza Piszczka przybyli do teatru pięć minut przed
rozpoczęciem. Wasyl poddenerwowany oddał płaszcz do szatni, odbierając numerek.
Humor poprawił mu widok 27, z którą aktualnie grał. Schował kawałek metalu do
wewnętrznej kieszeni marynarki w kolorze stalowo-szarym.
- Co tutaj tak pusto?- Lewy przerwał milczenie, rozglądając się foyer przez które trzeba było przejść, żeby dostać się na salę widowiskową.
- Co tutaj tak pusto?- Lewy przerwał milczenie, rozglądając się foyer przez które trzeba było przejść, żeby dostać się na salę widowiskową.
- Na sali. Dzwonią właśnie drugi raz, bylibyśmy
wcześniej gdybyś się tak nie grzebał. – Wasyl zmierzył go ostrym spojrzeniem.
- Nie moja wina, że korki były!
- Tania wymówka!
- Przestańcie się kłócić.- Ewa, żona Łukasza zganiła
ich, poprawiając w międzyczasie przekrzywiony krawat swojego ukochanego. –
Marcin pamiętasz gdzie siedzimy?- zapytała uśmiechając się łagodnie.
- W pierwszym rzędzie z samego brzegu.
- No to w drogę.- Łukasz podał małżonce ramię,
uśmiechając się przy tym rozbrajająco.- Na przygodę kulturze i niech bóstwa
mają mnie w opiece nie zasnę!
- Spróbuj tylko.- Ewa pogroziła mu palcem.
Kuba tego dnia był milczący, bolał go ząb. Dentysta
zalecił mu leczenie kanałowe, ale środki przeciwbólowe tylko na jakiś czas
łagodziły boleści.
Przemek natomiast humorem nie tryskał, bo bądź co bądź był świeżo po rozstaniu. Szanował pasję Wasyla i dlatego dał się namówić na ten musical.
Kilka minut później jakoś znaleźli drogę do swoich miejsc. Przemek usiadł na samym kraju, tak że miał dobry widok na sam środek sceny.
Początek lekko mu się dłużył. Muzyka niezaprzeczalnie była piękna, orkiestra na żywo prawie na każdym robiła dobre wrażenie. Innego zdania był Wasyl. Prawie na samym początku, gdy Jean Valjean(tytułowy bohater) był już szanowanym burmistrzem i fabrykantem w paryskim miasteczku, na scenie pojawiła się ona.
Przemek natomiast humorem nie tryskał, bo bądź co bądź był świeżo po rozstaniu. Szanował pasję Wasyla i dlatego dał się namówić na ten musical.
Kilka minut później jakoś znaleźli drogę do swoich miejsc. Przemek usiadł na samym kraju, tak że miał dobry widok na sam środek sceny.
Początek lekko mu się dłużył. Muzyka niezaprzeczalnie była piękna, orkiestra na żywo prawie na każdym robiła dobre wrażenie. Innego zdania był Wasyl. Prawie na samym początku, gdy Jean Valjean(tytułowy bohater) był już szanowanym burmistrzem i fabrykantem w paryskim miasteczku, na scenie pojawiła się ona.
Kobieta ze snów Wasyla. Musicalowa Fantine. Złociste
włosy spływały jej do pasa, wyraziste oczy zasnute mgłą smutku i najpiękniejsze
usta jakie w życiu widział.
Robotnica po wygnaniu z pracy śpiewała o śnie,
ukochanym i utraconej nadziei. Marcin poczuł wewnątrz jak kryształowy głos
aktorki, drga gdzieś w środku jego jestestwa. Pod koniec piosenki dyskretnie
osuszał zroszone łzami oczy. Ciemność ukryła jego uczuciowość.
Podczas przerwy mówiła głównie Ewa, zachwycona
musicalem. Kuba wyglądał jak wymęczony na galerach, Lewy oglądał się za
długonogą brunetką a Przemek intensywnie nad czymś myślał. W pierwszym akcie na
scenie pojawiła się dorosła Eponine, która kogoś mu przypominała. Nie mógł
wychwycić kim była.
Jego wątpliwości rozwiały się na początku drugiego aktu, gdy dziewczyna wykonywała solówkę.
Oparta o zrujnowaną XIX wieczną kamienicę zaczęła śpiewać o niespełnionej miłości. Przebrana za chłopca nosiła kaszkietówkę, którą żywiołowo ściągnęła odsłaniając ciemne włosy. Stojąc niemal na skraju sceny spojrzała błękitnymi oczyma wprost na Przemka. Nagle zdał sobie sprawę, że ciemnowłosą nędzarką jest Weronika Fijałkowska. Dziewczyna, którą zabrał ze sobą z Red Banku i przenocował. Miała na sobie perukę, dlatego nie poznał jej od razu.
Jego wątpliwości rozwiały się na początku drugiego aktu, gdy dziewczyna wykonywała solówkę.
Oparta o zrujnowaną XIX wieczną kamienicę zaczęła śpiewać o niespełnionej miłości. Przebrana za chłopca nosiła kaszkietówkę, którą żywiołowo ściągnęła odsłaniając ciemne włosy. Stojąc niemal na skraju sceny spojrzała błękitnymi oczyma wprost na Przemka. Nagle zdał sobie sprawę, że ciemnowłosą nędzarką jest Weronika Fijałkowska. Dziewczyna, którą zabrał ze sobą z Red Banku i przenocował. Miała na sobie perukę, dlatego nie poznał jej od razu.
-…”Ja kocham i uczę się codziennie,
Cały czas udaję i udaję.
Beze mnie – on woli świat beze mnie,
I znajdzie swoje szczęście,
Choć ominie ono mnie…”- śpiewała rozpoznając w jednym swojego sobotniego wybawcę. Mimowolnie ofiarowała mu tę piosenkę, tak jakby tekst był kierowany do niego.
Tytoń oszołomiony odkryciem zapomniał gdzie jest. W skupieniu słuchał treści piosenki, którą Weronika śpiewała z takim uczuciem.
Cały czas udaję i udaję.
Beze mnie – on woli świat beze mnie,
I znajdzie swoje szczęście,
Choć ominie ono mnie…”- śpiewała rozpoznając w jednym swojego sobotniego wybawcę. Mimowolnie ofiarowała mu tę piosenkę, tak jakby tekst był kierowany do niego.
Tytoń oszołomiony odkryciem zapomniał gdzie jest. W skupieniu słuchał treści piosenki, którą Weronika śpiewała z takim uczuciem.
-"Tak kocham, a jednak,
Sama tak…- zakończyła ze smutkiem w oczach, wycofując się ze sceny oklaskiwana przez publikę. Do samego końca bramkarz wodził za nią wzrokiem. Nie mógł uwierzyć w zbieg okoliczności, jaki doprowadził do ponownego spotkania. Wiedział, że Weronika go poznała, tak jak i on ją rozpoznał.
Sama tak…- zakończyła ze smutkiem w oczach, wycofując się ze sceny oklaskiwana przez publikę. Do samego końca bramkarz wodził za nią wzrokiem. Nie mógł uwierzyć w zbieg okoliczności, jaki doprowadził do ponownego spotkania. Wiedział, że Weronika go poznała, tak jak i on ją rozpoznał.
Po spektaklu tłum ponownie uderzył w stronę foyer.
Po odzienie wierzchnie trzeba było stać dwadzieścia minut a pojedyncze drzwi
nie mieściły takiej ilości ludzi. Wasyl mechanicznie wkładał płaszcz
podśpiewując pod nosem ulubione utwory. Ewa zachwycona aktorami i scenografią
dziękowała Łukaszowi za zaproszenie na co jej małżonek spuchł z dumy.
- Gajer, fura i kultura kochanie. – pocałował ją w
policzek. – Liczę na dobrą kolacyjkę po…- pochylił się do jej ucha.
- A wiesz, że dzisiaj jestem skłonna stać dla ciebie
przy garach.- poprawiła mu klapy beżowego płaszcza.
- Ja bym się napił drinka.- Lewy zwrócił się do Kuby.-
Napijesz się misiu?
Kuba skrzywił się, łypiąc jasnymi oczami na przyjaciela.
Kuba skrzywił się, łypiąc jasnymi oczami na przyjaciela.
- Nie dowcipkuj tak…Ja idę do domu! Ząb mnie boli!
- Do wesela się zagoi.- Łukasz klepnął przyjaciela w
plecy.
- Czyjego?- zapytał Robert.- Ty jesteś szczęśliwym
małżonkiem a nam się nie zapowiada. – popatrzył na kolegów.
Ci nie odpowiedzieli pogrążając się każdy w swoich
myślach.
Towarzystwo rozdzieliło się przed teatrem. Kuba dał
się Lewemu namówić na wypad w miasto, Piszczkowie pojechali do domu na kolację
a Wasyl pojechał do siebie.
Przemek postanowił się przejść, żeby jeszcze raz
wszystko sobie przemyśleć. Zerwanie z Isabellą bolało go, chociaż nie chciał
się do tego przyznać. Zamyślony wyszedł za róg kamienicy i natknął się na
kłótnie pary.
- Mówiłem ci, żebyś przełożyła ten spektakl.-
krzyczał mężczyzna.- Miałem dzisiaj spotkanie biznesowe i miałaś mi
towarzyszyć!
Kobieta drżącą ręką odpalała papierosa.
- Rzuć to świństwo!- ryknął elegant. – Wiesz jak
brzydzę się dymem.
- Odwal się Aleks. Nie mam zamiaru z tobą dyskutować
na środku ulicy. Nie będziesz mi mówił co mam robić, poza tym jak ty to sobie
wyobrażasz? Rzucę pracę dla twoich kolacyjek biznesowych? Uświadom sobie, że
teatr jest równie poważnym zajęciem jak twoja praktyka adwokacka!
- Moja kobieta nie będzie pracować!- ryknął jeszcze
głośniej.- Chodź do samochodu! Jedziemy do domu!- boleśnie złapał ją za ramię,
chcąc wciągnąć do zaparkowanego nieopodal Mercedesa.
Tytoń niewiele się namyślając wyskoczył zza latarni
i odepchnął mężczyznę. Szarpaną kobietą okazała się Weronika.
- Przestań ją szarpać. – Przemek stanął pomiędzy Aleksym a Weroniką.
- A kim ty jesteś gnojku, żeby mi rozkazywać?!-
Hoffman zbliżył się do niego, chcąc wymierzyć mu cios w szczękę. Tytoń był
szybszy,pochylając się tak, że pięść mężczyzny przecięła powietrze nad nim.
- Nie będziesz jej szarpał!
- Gówno ci do tego!
Aleksy ponownie stanął przy Weronice , ciągnąc ją w stronę samochodu. Ta jednak wyswobodziła się z jego uścisku i sama go spoliczkowała.
- Gówno ci do tego!
Aleksy ponownie stanął przy Weronice , ciągnąc ją w stronę samochodu. Ta jednak wyswobodziła się z jego uścisku i sama go spoliczkowała.
- Zostaw mnie! Jedź już.
- Pożałujesz tego skarbie…- wysyczał jak jadowity
wąż. Jasne oczy, gdyby mogły zamordowałyby ją i Tytonia na miejscu.- Zostaniesz
tutaj z jakimś obcym gnojkiem?
- To nie jest żaden obcy gnojek, to mój…przyjaciel.
- Chyba kochanek, ale nie będziesz mi przyprawiała
rogów.- powiedziawszy to pomaszerował do samochodu z łomotem zatrzaskując za
sobą drzwi. Z piskiem opon wyjechał z parkingu sunąc ku głównemu skrzyżowaniu.
Speszona Weronika spojrzała na Tytonia. Po chwilowym
milczeniu Przemek postanowił się odezwać.
- Znowu się spotykamy…- dotknął delikatnie jej
dłoni.- Zrobił ci coś?
- Nie… Aleksy nie bije kobiet, warczy jak ratlerek
ale nie jest w stanie ugryźć.
- To twój chłopak?- zapytał i złapał się na tym, że
bardzo go to ciekawi.
- Tak. Spotykamy się. Właśnie byłeś świadkiem
naszego konfliktu interesów. I znowu mi pomogłeś. Dziękuję.- uścisnęła mu dłoń
rumieniąc się. Jasne włosy okalały jej delikatną twarz.
- Nie ma sprawy. Podobała mi się twoja gra.
- Nie wiedziałam, że spotkam cię w teatrze.
- Kolega mnie namówił. Ale cieszę się, bo znowu się
spotykamy. Podwieźć cię do domu?
- Nie, dziękuję. Mam tutaj rower. Do domu jadę
dwadzieścia minut. Ale mam nadzieje, że znowu się spotkamy. Znowu podała mu
rękę. – uśmiechając się zniknęła za rogiem. Przemek poczuł, że trzyma w dłoni malutką karteczkę z numerem telefonu. Uśmiechnął się.
- Do trzech razy sztuka. Weroniko…
Widać, że los pcha ku sobie Przemka i Weronikę:) I jestem z tego bardzo zadowolona:)
OdpowiedzUsuńA Misiaczki to mnie nawet w teatrze potrafią powalić:D
Ach, jak ja kocham takie opowiadania, zwłaszcza, gdy nawiązują do sztuki. Trio, Wasyl i Przemek tworzą naprawdę zgraną garstkę znajomych. Rozbrajają mnie za każdym razem! Cieszę się, że Tytoń znów trafił na Weronikę. Niech wykorzysta numer, który od niej dostał :D
OdpowiedzUsuńOjejusiu! Ale z Przemusia to bohater jest, no rycerz normalnie! Ale najlepsze są łezki w oczkach Wasylka, sama się prawie popłakałam! Fiolciu, koffam twoje opko!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPysiulka
Moi nauczyciele mnie zabiją! I to przez ciebie! Zamiast wkuwać matmę, siedzę tutaj. No cóż moje dni są policzone ale przynajmniej umrę przy dobrej lekturze;D Postanowiłam przeczytać "bez ciebie nie idę" (o którym mam nadzieję nie zapomniałaś)jeszcze raz, żeby przygotować się na kolejny rozdział. Prawda?:)Tak czy siak, fajne ci te blogi wychodzą. Może wpadniesz i przeczytasz nowy rozdział u mnie (http://diamond-vampire.blogspot.com/? Niedługo pojawią się główni bohaterowie...
OdpowiedzUsuńWariatka
nowość na metrydwa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńmoże będziesz zainteresowana :)
Dziękuję :) Wiesz za co...
OdpowiedzUsuń"Do trzech razy sztuka" ♥
OdpowiedzUsuńNmg się doczekać następnego.
Zapraszam na kolejny, już ostatni przed epilogiem rozdział na metrydwa.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńÓsemka na: http://illegal-madness.blogspot.com/. Zapraszam ;)).
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuń