Weronika po pamiętnym, lub raczej niepamiętnym
wieczorze w Red Banku zaniechała przyjmowania do swojego organizmu tytoniu i
nikotyny. Innymi słowy dostała wstrętu papierosianego. Alona nie ukrywała zadowolenia,
jako przeciwniczka nałogów wszelakich od dwóch lat usiłowała nakłonić Werę do
rzucenia tego świństwa.
Młoda Polka nie przyznała się jednak do tego, iż fakt że jej bohaterski Przemek jest znanym polskim piłkarzem totalnie ją skołował i na dodatek ponownie wpędził w nałóg.
- Masz ci los z tym tytoniem. Jak nie jeden to drugi…- mruknęła pod nosem jedną ręką manewrując w torebce, zaś w drugiej dzierżąc białe nieszczęście z filtrem.
Młoda Polka nie przyznała się jednak do tego, iż fakt że jej bohaterski Przemek jest znanym polskim piłkarzem totalnie ją skołował i na dodatek ponownie wpędził w nałóg.
- Masz ci los z tym tytoniem. Jak nie jeden to drugi…- mruknęła pod nosem jedną ręką manewrując w torebce, zaś w drugiej dzierżąc białe nieszczęście z filtrem.
- Co tam mruczysz?- zza rogu wyłonił się jej
teatralny ukochany Tim.
- Szukam zapalniczki. Nie masz czasem ognia przy
sobie?
Chłopak uczynnie podpalił jej papierosa. Wera
zaciągnęła się dymem, wypuszczając obłoczki z błogim spokojem na twarzy.
- Alona mówiła, że rzuciłaś. Widzę długo nie wytrzymałaś.
Ale nie przejmuj się, ja też rzucam już od kilku miesięcy, ale jak nasz
ukochany dyrektor i reżyser w jednym wkurwi mnie do białości to innej rady jak
zajarać szluga nie ma.
- A cóż znowu wymyślił nasz wizjoner?
- Trzeba było do pracy wczoraj przyjść to byś
wiedziała.
- No mów człowieku!- ponaglała go kończąc papierosa.
W międzyczasie psiknęła sobie w usta odświeżaczem.
- Dobra, dobra nie bij. Za dwa tygodnie jakaś fundacja
organizuje mecz towarzyski „Artyści Dzieciom” i nasz ukochany dyrektor zgłosił
trójkę z nas do występu.
- Wiadome kogo?
- Po spektaklu będzie losowanie. Mam nadzieję, że
nie będę to ja, nie cierpię bieganiny po boisku.
- Dziewczyny też?
- Ehe. Garniecie się do piłki to macie, panuje
równouprawnienie.
Weronika trzepnęła go po głowie.
- Nie wyjeżdżaj mi tutaj z takimi hasłami. Jak cię
wylosują to będziesz musiał wystąpić w końcu bycie aktorem w Illusie nie jest
łatwą pracą. A dyrektor lubi się promować wszelkimi sposobami.
- Co racja to racja. A teraz pójdź Eponino wskaż mi
drogę do Cosette.- teatralnie przepuścił ją przed sobą.
Przedstawienie minęło bez większych wpadek w
tekście. Publiczność z zadowoleniem odchodziła do domu, komentując między sobą
fabułę.
Aktorzy nie mieli zbyt wiele czasu na zamianę kostiumów na prywatne stroje. Sala prób powoli zapełniała się artystami i chórzystami występującymi w trzech musicalach wystawianych w Illusie.
Aktorzy nie mieli zbyt wiele czasu na zamianę kostiumów na prywatne stroje. Sala prób powoli zapełniała się artystami i chórzystami występującymi w trzech musicalach wystawianych w Illusie.
- Moi mili…- dyrektor Lars Haar uśmiechnął sztucznie
obnażając swoje idealnie białe zęby. Złośliwi szeptali, że była to proteza. –
Jak zapewne wiecie, bo pani Mila z koordynacji wysłała wam maile, fundacja
Liefde razem z żoną premiera panią Rutte organizują charytatywny mecz
towarzyski. W meczu wystąpią dwie drużyny, politycy i artyści.
Ponieważ nasza placówka jest na wysokim poziomie
europejskim…
-Znowu zaczyna- Ruben mruknął Alonie do ucha.
-… postanowiliśmy i my włączyć się w tą szlachetną
akcję.
- Przy okazji zrobić sobie darmową reklamę.-
odpowiedziała mu Alona.
Dyrektor dostrzegł ich szepty, po czym spiorunował
oboje wzrokiem bazyliszka.
- Zarządzam losowanie, wasze nazwiska są już w
puszcze. Trójka z was zostanie przydzielona do reprezentacji artystów i
przystąpi do treningów. Z informacji jakie otrzymałem od fundacji,
przeprowadzaniem ćwiczeń zajmą się profesjonalni piłkarze. Pani Milo! Proszę
podać mi puszkę. Weroniko podejdź tutaj będziesz mi ją trzymała.
Weronika niechętnie stanęła przy dyrektorze,
uśmiechając się równie sztucznie jak on.
- Alona , Ruben i… Wera! Gratuluję wam bardzo
serdecznie. Tutaj macie numery telefonów do waszych trenerów. Zadzwońcie i
umówcie się na spotkanie. Mam nadzieję, że godnie nas zaprezentujecie. –
powiedziawszy to wyszedł z gwiżdżąc pod nosem piosenkę przewodnią z Upiora w
Operze.
Reszta zespołu wychodząc z sali ze współczuciem
klepała wylosowaną trójkę. Ruben zaklął szpetnie. Alona wzruszyła ramionami a
Weronika jakby wcale się tym nie przejęła. Łamagą nie była, pobiega po boisku
kopnie kilka razy w piłkę a dyrektor przestanie po niej jeździć. Decydując się
na zostanie aktorką i wyjazd z Wrocławia wiedziała, że oprócz spełnienia
zawodowego będzie też dostawała we znaki.
- Chodźmy do domu napiłabym się kakao.- Alona
zabrała torebkę i poszła w stronę wyjścia. Weronika poczłapała za nią. Telefon
w jej torebce zawibrował, po czym rozległa się uwertura z musicalu Elisabeth.
Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Aleksego. Odrzuciła połączenie, nie miała
ochoty z nim rozmawiać. Na pewno znowu będzie się pienił.
Rosjanka spojrzała na przyjaciółkę pytająco.
- Tak to Aleksy. – mruknęła dziewczyna. – Nie daje
mi spokoju.
- To spuść go na drzewo. Przecież nie możesz się tak
miotać! Ten facet cię terroryzuje.
- Terroryzować to on mnie będzie jak go rzucę.
Wiesz, ze wywęszył sprawę z Tytoniem? Podobno jakiś szmatławiec w
Polsce opisał mnie jako podrzędną aktorkę dla której wielki piłkarz i bohater
narodu zostawił swoją dziewczynę. Oczywiście ukochany Aleksy w mailu nie
omieszkał mi nadmienić, iż karygodne z
mojej strony jest zatajanie przed nim tej publikacji. Jakbym kurwa o niej
wiedziała!
- Skarbie. Dlatego powinnaś rzucić tego patałacha. A
szmatławce jak sama nazwa wskazuje zajmują się nieprawdziwymi dyrdymałami.
Nawet nie wiedzą kim jesteś i napisali to co zobaczyli na zdjęciach. Byłaś
najarana a Przemek taką cię wynosił z klubu. Nie wiem co ja jako osoba
nie znająca sytuacji bym pomyślała. Myślę, że powinnaś zapomnieć o tej sprawie
i żyć własnym życiem.
- Wiesz że cię kocham?- Weronika przytuliła się do Alony.
Ta poklepała ją po ręce.
- Wiem słoneczko.
Wsiadły do samochodu Alony kierując się ku ulicy na
której stała kamienica w której mieszkały.
Następnego dnia obie telefonicznie umówiły się na
trening. Ćwiczenia miały odbywać się na boisku przy szkółce dla młodych
piłkarzy w godzinach, kiedy młodzież uczęszcza do szkoły.
Miły ochroniarz wpuścił obie panie na obiekt, żeby
mogły spokojnie poczekać na trenerów.
Po kilku minutach pojawił się pierwszy z nich wysoki
brunet o fascynującej facjacie.
- Dzień dobry.- uśmiechnął się do obu pań.- Nazywam
się Marcin Wasilewski i będę trenerem pani Weroniki Fijałkowskiej. To pani!-
wskazał Werę. Po chwili przyglądnął się również Alonie.
Widziałem już tę twarz!- pomyślał. To była jego
Fantyna! Miała ciemne włosy, widać tamte złociste loki były tylko peruką. Ale
te ciemne fale również przypadły mu do gustu. Anioł.
- Pan wybaczy, ale nie pamiętam pana. To znaczy…-
pomyślała chwilę.- Kojarzę! Czy na pana przypadkiem nie mówią Wasyl?
- Przypadkiem mówią.- wyszczerzył zęby w uśmiechu. –
Pani Weroniko, jesteśmy krajanami. A z panią miałem przyjemność kilka tygodni
temu w restauracji. Ale rozumiem, że może mnie pani nie pamiętać.- uśmiechnął
się szeroko.
Weronika oblała się rumieńce. Alona patrzyła na
piłkarza zafascynowana jego zbójecką facjatą. Marcin nie był klasycznie
przystojny, ale jej wyobraźnia już ubrała go w kozacki strój i usytuowała na
stepach ukraińskich.
- Panie Marcinie a gdzie mój trener?- zapytała
Rosjanka.- Czyżby równie miły jak pan?
Jakby w odpowiedzi na jej pytanie w drzwiach stanął
Przemek Tytoń. Spojrzał na Weronikę uśmiechając się pod nosem.
- Dzień dobry.- przywitał się z kobietami.- Ja
jestem trenerem pani Alony.
- Nie pomylił się pan czasem?- zapytała przekornie
Sokołowska. Proszę mi pokazać tę kartkę.- zabrała mu rozpiskę wyciągając
długopis z torebki.
- Niestety ja chyba jestem dla pana ciut za niska.
Poza tym pan jest bramkarzem, prawda?
Przytaknął jej skinieniem głowy.
- Och to Weronika bardziej nadaje się do bramki.
Kiedyś prawie zleciał na dyrektora naszej placówki szyld z karczmy teatralnej.
Weronika z iście bramkarskim refleksem popchnęła go i uchroniła od guza. Dadzą
panowie wiarę?
- Wstrząsające!- Wasyl z udawanym podziwem spojrzał
na Weronikę, która mroziła wzrokiem łgającą Alonę.
Marci podłapał temat, wiedząc o co chodzi pięknej
aktorce.
- Myślę Przemysławie, że powinieneś zając się panią
Weroniką. Z twoimi umiejętnościami i jej talentem stworzyć zgrany zespół. –
spojrzał na Przemka.
- Jeśli pani Weronika nie ma nic przeciwko.- Tytoń
spojrzał na Werę. Ta wzruszyła ramionami.
- Może być i pan.
- Wobec tego ja porywam pana Marcina. I idziemy
trenować. Weroniko widzimy się za dwie godziny.- Alona pomachała przyjaciółce
uśmiechając się złośliwie.
Zabiję ją. – pomyślała Fijałkowska
Przez chwilę między Przemkiem a Werą panowała
krępująca cisza. W końcu bramkarz reprezentacji Polski przemówił.
- Co u ciebie?
- W porządku.- odpowiedziała mu lakonicznie. –
Jesteś piłkarzem, szkoda że wcześniej nie przyznałeś się kim jesteś. – czuła się
urażona. Chociaż prawdą a Bogiem nie miał obowiązku spowiadać się jej ze
swojego życia prywatnego.
- Nigdy nie pytałaś. Poza tym spotykaliśmy się w
raczej mało sprzyjających warunkach. – uśmiechnął się a w jego policzkach
pojawiły się dwa dołeczki. Błękitne oczy lśniły jakąś wewnętrzną dobrocią.
Ogólnie Tytoń wydał się Weronice fajnym facetem.
- Przepraszam cię. Ciągle na siebie wpadamy. Czytałam artykuł w polskim brukowcu, niestety
Aleksy którego miałeś nieprzyjemność spotkać oznajmił mi, że mamy romans i nie
omieszkał wysłać skanu artykułu.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Nie zrobiłaś nic
złego, pomógłbym każdemu a ten Aleksy to idiota. Myślę, że powinniśmy zacząć
naszą znajomość od nowa. – wyciągnął do niej rękę. – Jestem Przemek Tytoń
bramkarz.
- Weronika Fijałkowska aktorka.- uścisnęła jego dłoń
swoją.
Uśmiechnęli się do siebie. Przemek przez chwilę
wpatrywał się w jasne oczy dziewczyny. Była bardzo ładna, co zauważył już dawno
ale dzisiaj podobała mu się szczególnie.
- Miło mi Weroniko. Czy teraz możemy przystąpić do
treningu?
- Oczywiście.
Pobiegli na boisko. Pierwszy trening upłynął im w
przyjemnej atmosferze. Przemek opowiadał Weronice o swoim życiu w Holandii.
Wera odwzajemniła się anegdotami z życia w teatrze.
- Wasyl jest fanem musicalu. Myślę, że twoja koleżanka wpadła mu w oko. Już po pierwszym akcje Nędzników zachowywał się jakby go piorun poraził.
Wera odwzajemniła się anegdotami z życia w teatrze.
- Wasyl jest fanem musicalu. Myślę, że twoja koleżanka wpadła mu w oko. Już po pierwszym akcje Nędzników zachowywał się jakby go piorun poraził.
- Aż tak?- aktorka spojrzała na niego ze
zdziwieniem.- Powiem szczerze nie wygląda na fana teatru.
Tytoń wybuchnął śmiechem.
- No cóż. Marcin może nie wygląda jak elegancik pod
krawatem, ani ktoś zajmujący się szeroko pojętą kulturą, ale jest zapaleńcem.
Wyobraź sobie, że jest nas w klubie pięciu Polaków. Całym składem wyciągnął nas
do teatru. Właśnie wtedy spotkaliśmy się pod teatrem.
- Pomogłeś mi. Jestem twoją dłużniczką.
- Daj spokój. Wystarczy, że postawisz mi kawę.
- Załatwione. Możemy iść od razu. I tak widziałeś
mnie już bez makijażu.
- Pobiegajmy jeszcze trochę, powrzucam ci piłkę a
potem możemy iść. Wasyl da sobie radę z tą uroczą Rosjanką.
- Nie byłabym tego taka pewna. To co biegniemy?
- Biegniemy.
_______________________________________________________________________Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Okropnie ciężko mi się go pisało, więc nie będę zdziwiona jeśli Wam się nie spodoba. Tak czy siak miłego czytania! :)
Wiem jak to jest pisać rozdział w bólach, aczkolwiek ten wyszedł ci genialnie! Ciekawa ta akcja no i zbieg okoliczności. Może wreszcie ich znajomość stanie się bliższa. :)
OdpowiedzUsuńOjej, Wasylek na stepie jako kozak, ojeeeejciuuuuu... <333333 No prześliczniusia wizja! A ten Przemek taki uroczy, że o rany! :D
OdpowiedzUsuńPysiulka
he he Wasyl wedgług twojego opisu, bardziej pasował by do roli Bohuna w Ogniem i Mieczem, jako kozak. Rzeczywiście Wera i Przemek ciagle nie siebie wpadają, to musi cos znaczyć, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHahaha, Wasyl i Alona, jak to pięknie brzmi *_____* Czekam na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńA jednak tym razem Pau Szefowi coś pozytywnego w skutkach się udało ;)
OdpowiedzUsuńMam nieomylne przeczucie, że to przełomowy punkt w znajomości Wery i Przemka, nie wiem co napisać, moja wena twórcza mnie opuściła ;(
Czekam na następny z wielką niecierpliwością.
poinformuj na www.karmisz-zludzeniami.blog.onet.pl
mylena. ;)
Opublikowałam rozdział na gdzie-jestes.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMoże będziesz zainteresowana :)
Hmm jakoś tak ich los do siebie pcha:) Ciągle się przypadkiem spotykają...mam nadzieję, że coś z tego wyniknie...a Aleksego powinna spuścić na drzewo - święte słowa:)
OdpowiedzUsuńJak zwykle super, czekam na następny i przepraszam za opóźnienia w komentowaniu...wciąż nie mam mojego kochanego komputera:((
Brak komputera bywa bolesny, nawet bardzo.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że komentujecie bo liczę się z waszymi opiniami. To motywuje do dalszej pisaniny.
Następny rozdział pewnie dopiero w przyszłym tygodniu, Bez Ciebie póki co ma pierwszeństwo bo finiszuję a co dalej z Werką i Przemkiem to muszę głęboko przemyśleć. Jakoś mi ta para ucieka. Na razie mogę uchylić rąbka tajemnicy. Nie będzie między nimi nagłej i oszałamiającej miłości :D Chcę to poprowadzić ciut inaczej.
Kręcisz i motasz tą akcją - los płata figle Werce i Przemkowi, jakby odpychając ich ciągle od siebie, przy każdej możliwej okazji, momentami odnoszę takie własnie wrażenie :D.Liczę na to, że te ich przypadkowe spotkania czymś zaowocują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-**
Nowość na: http://illegal-madness.blogspot.com/. Zapraszam ;))
OdpowiedzUsuńOdnosisz dobre wrażenie. Los bywa kapryśny jak nastolatka i lubi płatać figle, zobaczymy co się z tego wykluje.
OdpowiedzUsuńA motać w opowiadaniach to ja bardzo lubię. Czasami komplikuje sobie tym fabułę ;)
dawno tu nie byłam, ale nadrobię . :D A wmiędzyczasie zapraszam do mnie na to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com i na nowego zraniona-za-mlodu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDwójeczka na gdzie-jestes.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń