wtorek, 23 października 2012

Rozdział 7



Weronika po pamiętnym, lub raczej niepamiętnym wieczorze w Red Banku zaniechała przyjmowania do swojego organizmu tytoniu i nikotyny. Innymi słowy dostała wstrętu papierosianego. Alona nie ukrywała zadowolenia, jako przeciwniczka nałogów wszelakich od dwóch lat usiłowała nakłonić Werę do rzucenia tego świństwa.
Młoda Polka nie przyznała się jednak do tego, iż fakt że jej bohaterski Przemek jest znanym polskim piłkarzem totalnie ją skołował i na dodatek ponownie wpędził w nałóg.
- Masz ci los z tym tytoniem. Jak nie jeden to drugi…- mruknęła pod nosem jedną ręką manewrując w torebce, zaś w drugiej dzierżąc białe nieszczęście z filtrem.
- Co tam mruczysz?- zza rogu wyłonił się jej teatralny ukochany Tim.
- Szukam zapalniczki. Nie masz czasem ognia przy sobie?
Chłopak uczynnie podpalił jej papierosa. Wera zaciągnęła się dymem, wypuszczając obłoczki z błogim spokojem na twarzy.
- Alona mówiła, że rzuciłaś. Widzę długo nie wytrzymałaś. Ale nie przejmuj się, ja też rzucam już od kilku miesięcy, ale jak nasz ukochany dyrektor i reżyser w jednym wkurwi mnie do białości to innej rady jak zajarać szluga nie ma.
- A cóż znowu wymyślił nasz wizjoner?
- Trzeba było do pracy wczoraj przyjść to byś wiedziała.
- No mów człowieku!- ponaglała go kończąc papierosa. W międzyczasie psiknęła sobie w usta odświeżaczem.
- Dobra, dobra nie bij. Za dwa tygodnie jakaś fundacja organizuje mecz towarzyski „Artyści Dzieciom” i nasz ukochany dyrektor zgłosił trójkę z nas do występu.
- Wiadome kogo?
- Po spektaklu będzie losowanie. Mam nadzieję, że nie będę to ja, nie cierpię bieganiny po boisku.
- Dziewczyny też?
- Ehe. Garniecie się do piłki to macie, panuje równouprawnienie.
Weronika trzepnęła go po głowie.
- Nie wyjeżdżaj mi tutaj z takimi hasłami. Jak cię wylosują to będziesz musiał wystąpić w końcu bycie aktorem w Illusie nie jest łatwą pracą. A dyrektor lubi się promować wszelkimi sposobami.
- Co racja to racja. A teraz pójdź Eponino wskaż mi drogę do Cosette.- teatralnie przepuścił ją przed sobą.
Przedstawienie minęło bez większych wpadek w tekście. Publiczność z zadowoleniem odchodziła do domu, komentując między sobą fabułę.
Aktorzy nie mieli zbyt wiele czasu na zamianę kostiumów na prywatne stroje.  Sala prób powoli zapełniała się artystami i chórzystami występującymi w trzech musicalach wystawianych w Illusie.
- Moi mili…- dyrektor Lars Haar uśmiechnął sztucznie obnażając swoje idealnie białe zęby. Złośliwi szeptali, że była to proteza. – Jak zapewne wiecie, bo pani Mila z koordynacji wysłała wam maile, fundacja Liefde razem z żoną premiera panią Rutte organizują charytatywny mecz towarzyski. W meczu wystąpią dwie drużyny, politycy i artyści.
Ponieważ nasza placówka jest na wysokim poziomie europejskim…
-Znowu zaczyna- Ruben mruknął Alonie do ucha.
-… postanowiliśmy i my włączyć się w tą szlachetną akcję.
- Przy okazji zrobić sobie darmową reklamę.- odpowiedziała mu Alona.
Dyrektor dostrzegł ich szepty, po czym spiorunował oboje wzrokiem bazyliszka.
- Zarządzam losowanie, wasze nazwiska są już w puszcze. Trójka z was zostanie przydzielona do reprezentacji artystów i przystąpi do treningów. Z informacji jakie otrzymałem od fundacji, przeprowadzaniem ćwiczeń zajmą się profesjonalni piłkarze. Pani Milo! Proszę podać mi puszkę. Weroniko podejdź tutaj będziesz mi ją trzymała.
Weronika niechętnie stanęła przy dyrektorze, uśmiechając się równie sztucznie jak on.
- Alona , Ruben i… Wera! Gratuluję wam bardzo serdecznie. Tutaj macie numery telefonów do waszych trenerów. Zadzwońcie i umówcie się na spotkanie. Mam nadzieję, że godnie nas zaprezentujecie. – powiedziawszy to wyszedł z gwiżdżąc pod nosem piosenkę przewodnią z Upiora w Operze.
Reszta zespołu wychodząc z sali ze współczuciem klepała wylosowaną trójkę. Ruben zaklął szpetnie. Alona wzruszyła ramionami a Weronika jakby wcale się tym nie przejęła. Łamagą nie była, pobiega po boisku kopnie kilka razy w piłkę a dyrektor przestanie po niej jeździć. Decydując się na zostanie aktorką i wyjazd z Wrocławia wiedziała, że oprócz spełnienia zawodowego będzie też dostawała we znaki.
- Chodźmy do domu napiłabym się kakao.- Alona zabrała torebkę i poszła w stronę wyjścia. Weronika poczłapała za nią. Telefon w jej torebce zawibrował, po czym rozległa się uwertura z musicalu Elisabeth. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Aleksego. Odrzuciła połączenie, nie miała ochoty z nim rozmawiać. Na pewno znowu będzie się pienił.
Rosjanka spojrzała na przyjaciółkę pytająco.
- Tak to Aleksy. – mruknęła dziewczyna. – Nie daje mi spokoju.
- To spuść go na drzewo. Przecież nie możesz się tak miotać! Ten facet cię terroryzuje.
- Terroryzować to on mnie będzie jak go rzucę. Wiesz, ze wywęszył  sprawę z Tytoniem? Podobno jakiś szmatławiec w Polsce opisał mnie jako podrzędną aktorkę dla której wielki piłkarz i bohater narodu zostawił swoją dziewczynę. Oczywiście ukochany Aleksy w mailu nie omieszkał mi nadmienić, iż karygodne  z mojej strony jest zatajanie przed nim tej publikacji. Jakbym kurwa o niej wiedziała!
- Skarbie. Dlatego powinnaś rzucić tego patałacha. A szmatławce jak sama nazwa wskazuje zajmują się nieprawdziwymi dyrdymałami. Nawet nie wiedzą kim jesteś i napisali to co zobaczyli na zdjęciach. Byłaś najarana a  Przemek taką cię wynosił z klubu. Nie wiem co ja jako osoba nie znająca sytuacji bym pomyślała. Myślę, że powinnaś zapomnieć o tej sprawie i żyć własnym życiem.
- Wiesz że cię kocham?- Weronika przytuliła się do Alony. Ta poklepała ją po ręce.
- Wiem słoneczko.
Wsiadły do samochodu Alony kierując się ku ulicy na której stała kamienica w której mieszkały.
Następnego dnia obie telefonicznie umówiły się na trening. Ćwiczenia miały odbywać się na boisku przy szkółce dla młodych piłkarzy w godzinach, kiedy młodzież uczęszcza do szkoły.
Miły ochroniarz wpuścił obie panie na obiekt, żeby mogły spokojnie poczekać na trenerów.
Po kilku minutach pojawił się pierwszy z nich wysoki brunet o fascynującej facjacie.
- Dzień dobry.- uśmiechnął się do obu pań.- Nazywam się Marcin Wasilewski i będę trenerem pani Weroniki Fijałkowskiej. To pani!- wskazał Werę. Po chwili przyglądnął się również Alonie.
Widziałem już tę twarz!- pomyślał. To była jego Fantyna! Miała ciemne włosy, widać tamte złociste loki były tylko peruką. Ale te ciemne fale również przypadły mu do gustu. Anioł.
- Pan wybaczy, ale nie pamiętam pana. To znaczy…- pomyślała chwilę.- Kojarzę! Czy na pana przypadkiem nie mówią Wasyl?
- Przypadkiem mówią.- wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Pani Weroniko, jesteśmy krajanami. A z panią miałem przyjemność kilka tygodni temu w restauracji. Ale rozumiem, że może mnie pani nie pamiętać.- uśmiechnął się szeroko.
Weronika oblała się rumieńce. Alona patrzyła na piłkarza zafascynowana jego zbójecką facjatą. Marcin nie był klasycznie przystojny, ale jej wyobraźnia już ubrała go w kozacki strój i usytuowała na stepach ukraińskich.
- Panie Marcinie a gdzie mój trener?- zapytała Rosjanka.- Czyżby równie miły jak pan?
Jakby w odpowiedzi na jej pytanie w drzwiach stanął Przemek Tytoń. Spojrzał na Weronikę uśmiechając się pod nosem.
- Dzień dobry.- przywitał się z kobietami.- Ja jestem trenerem pani Alony.
- Nie pomylił się pan czasem?- zapytała przekornie Sokołowska. Proszę mi pokazać tę kartkę.- zabrała mu rozpiskę wyciągając długopis z torebki.
- Niestety ja chyba jestem dla pana ciut za niska. Poza tym pan jest bramkarzem, prawda?
Przytaknął jej skinieniem głowy.
- Och to Weronika bardziej nadaje się do bramki. Kiedyś prawie zleciał na dyrektora naszej placówki szyld z karczmy teatralnej. Weronika z iście bramkarskim refleksem popchnęła go i uchroniła od guza. Dadzą panowie wiarę?
- Wstrząsające!- Wasyl z udawanym podziwem spojrzał na Weronikę, która mroziła wzrokiem łgającą Alonę.
Marci podłapał temat, wiedząc o co chodzi pięknej aktorce.
- Myślę Przemysławie, że powinieneś zając się panią Weroniką. Z twoimi umiejętnościami i jej talentem stworzyć zgrany zespół. – spojrzał na Przemka.
- Jeśli pani Weronika nie ma nic przeciwko.- Tytoń spojrzał na Werę. Ta wzruszyła ramionami.
- Może być i pan.
- Wobec tego ja porywam pana Marcina. I idziemy trenować. Weroniko widzimy się za dwie godziny.- Alona pomachała przyjaciółce uśmiechając się złośliwie.
Zabiję ją. – pomyślała Fijałkowska
Przez chwilę między Przemkiem a Werą panowała krępująca cisza. W końcu bramkarz reprezentacji Polski przemówił.
- Co u ciebie?
- W porządku.- odpowiedziała mu lakonicznie. – Jesteś piłkarzem, szkoda że wcześniej nie przyznałeś się kim jesteś. – czuła się urażona. Chociaż prawdą a Bogiem nie miał obowiązku spowiadać się jej ze swojego życia prywatnego.
- Nigdy nie pytałaś. Poza tym spotykaliśmy się w raczej mało sprzyjających warunkach. – uśmiechnął się a w jego policzkach pojawiły się dwa dołeczki. Błękitne oczy lśniły jakąś wewnętrzną dobrocią. Ogólnie Tytoń wydał się Weronice fajnym facetem.
- Przepraszam cię. Ciągle na siebie wpadamy.  Czytałam artykuł w polskim brukowcu, niestety Aleksy którego miałeś nieprzyjemność spotkać oznajmił mi, że mamy romans i nie omieszkał wysłać skanu artykułu.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Nie zrobiłaś nic złego, pomógłbym każdemu a ten Aleksy to idiota. Myślę, że powinniśmy zacząć naszą znajomość od nowa. – wyciągnął do niej rękę. – Jestem Przemek Tytoń bramkarz.
- Weronika Fijałkowska aktorka.- uścisnęła jego dłoń swoją.
Uśmiechnęli się do siebie. Przemek przez chwilę wpatrywał się w jasne oczy dziewczyny. Była bardzo ładna, co zauważył już dawno ale dzisiaj podobała mu się szczególnie.
- Miło mi Weroniko. Czy teraz możemy przystąpić do treningu?
- Oczywiście.
Pobiegli na boisko. Pierwszy trening upłynął im w przyjemnej atmosferze. Przemek opowiadał Weronice o swoim życiu w Holandii.
Wera odwzajemniła się anegdotami  z życia w teatrze.
- Wasyl jest fanem musicalu. Myślę, że twoja koleżanka wpadła mu w oko. Już po pierwszym akcje Nędzników zachowywał się jakby go piorun poraził.
- Aż tak?- aktorka spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Powiem szczerze nie wygląda na fana teatru.
Tytoń wybuchnął śmiechem.
- No cóż. Marcin może nie wygląda jak elegancik pod krawatem, ani ktoś zajmujący się szeroko pojętą kulturą, ale jest zapaleńcem. Wyobraź sobie, że jest nas w klubie pięciu Polaków. Całym składem wyciągnął nas do teatru. Właśnie wtedy spotkaliśmy się pod teatrem.
- Pomogłeś mi. Jestem twoją dłużniczką.
- Daj spokój. Wystarczy, że postawisz mi kawę.
- Załatwione. Możemy iść od razu. I tak widziałeś mnie już bez makijażu.
- Pobiegajmy jeszcze trochę, powrzucam ci piłkę a potem możemy iść. Wasyl da sobie radę z tą uroczą Rosjanką.
- Nie byłabym tego taka pewna. To co biegniemy?
- Biegniemy.
_______________________________________________________________________
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Okropnie ciężko mi się go pisało, więc nie będę zdziwiona jeśli Wam się nie spodoba. Tak czy siak miłego czytania! :) 

13 komentarzy:

  1. Wiem jak to jest pisać rozdział w bólach, aczkolwiek ten wyszedł ci genialnie! Ciekawa ta akcja no i zbieg okoliczności. Może wreszcie ich znajomość stanie się bliższa. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, Wasylek na stepie jako kozak, ojeeeejciuuuuu... <333333 No prześliczniusia wizja! A ten Przemek taki uroczy, że o rany! :D

    Pysiulka

    OdpowiedzUsuń
  3. he he Wasyl wedgług twojego opisu, bardziej pasował by do roli Bohuna w Ogniem i Mieczem, jako kozak. Rzeczywiście Wera i Przemek ciagle nie siebie wpadają, to musi cos znaczyć, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha, Wasyl i Alona, jak to pięknie brzmi *_____* Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. A jednak tym razem Pau Szefowi coś pozytywnego w skutkach się udało ;)
    Mam nieomylne przeczucie, że to przełomowy punkt w znajomości Wery i Przemka, nie wiem co napisać, moja wena twórcza mnie opuściła ;(
    Czekam na następny z wielką niecierpliwością.
    poinformuj na www.karmisz-zludzeniami.blog.onet.pl

    mylena. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Opublikowałam rozdział na gdzie-jestes.blogspot.com
    Może będziesz zainteresowana :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm jakoś tak ich los do siebie pcha:) Ciągle się przypadkiem spotykają...mam nadzieję, że coś z tego wyniknie...a Aleksego powinna spuścić na drzewo - święte słowa:)
    Jak zwykle super, czekam na następny i przepraszam za opóźnienia w komentowaniu...wciąż nie mam mojego kochanego komputera:((

    OdpowiedzUsuń
  8. Brak komputera bywa bolesny, nawet bardzo.
    Cieszę się, że komentujecie bo liczę się z waszymi opiniami. To motywuje do dalszej pisaniny.
    Następny rozdział pewnie dopiero w przyszłym tygodniu, Bez Ciebie póki co ma pierwszeństwo bo finiszuję a co dalej z Werką i Przemkiem to muszę głęboko przemyśleć. Jakoś mi ta para ucieka. Na razie mogę uchylić rąbka tajemnicy. Nie będzie między nimi nagłej i oszałamiającej miłości :D Chcę to poprowadzić ciut inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kręcisz i motasz tą akcją - los płata figle Werce i Przemkowi, jakby odpychając ich ciągle od siebie, przy każdej możliwej okazji, momentami odnoszę takie własnie wrażenie :D.Liczę na to, że te ich przypadkowe spotkania czymś zaowocują.
    Pozdrawiam ;-**

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowość na: http://illegal-madness.blogspot.com/. Zapraszam ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Odnosisz dobre wrażenie. Los bywa kapryśny jak nastolatka i lubi płatać figle, zobaczymy co się z tego wykluje.
    A motać w opowiadaniach to ja bardzo lubię. Czasami komplikuje sobie tym fabułę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. dawno tu nie byłam, ale nadrobię . :D A wmiędzyczasie zapraszam do mnie na to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com i na nowego zraniona-za-mlodu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Dwójeczka na gdzie-jestes.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń