poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 8

Alona weszła do szatni zaróżowiona i rozczochrana. Włosy wcześniej związane w kok na czubku głowy teraz sterczały we wszystkich kierunkach.
Weronika w odróżnieniu do niej wyglądała jak ucieleśnienie ładu i porządku, chociaż to ona  w tym duecie była roztrzepaną bałaganiarą.
Sokołowska swoimi nienagannymi manierami mogłaby spokojnie udawać przedstawicielkę wysokich elit w carskiej Rosji. Była zresztą z Sankt Petersburga, miasta z wielowiekową tradycją i kulturą.
- Już gotowa? Zaczekasz na mnie?- Rosjanka spojrzała na gotową do wyjścia Polkę. Pod nosem błąkał jej się rozmarzony uśmieszek. Wyglądała jak kot, który przed chwilą dobrał się do słodkiej śmietanki.
- Czekałam na ciebie. Myślałam, że treningi kończymy tak samo.- Wera spojrzała na przyjaciółkę podejrzliwym wzrokiem. – Mieliście dodatkowe lekcje pierwszej pomocy?
Alona prychnęła.
- Guzik ci do tego Fijałkowska.- z rosyjskim zaśpiewem zaakcentowała końcówkę nazwiska. – Ty stoisz na bramce  a ja musiałam poćwiczyć obronę przy bramce. Poza tym Marcin opowiadał mi o teatrach w Polsce.
- Ach tak… - wzruszyła ramionami. – Możecie sobie romansować z Wasilewskim, nic mi do tego. Chciałam tylko poinformować cię , że nie wracamy razem do domu.
Idealnie wyregulowane brwi Alony uniosły się ku górze w geście zdziwienia.
- Idziesz na randkę?- zapytała podekscytowana jakby przed chwilą łyknęła coś na pobudzenie.- I nie pomalowałaś się? Nie przebrałaś? Co to za randka? Pfffff
Fijałkowska przewróciła oczami.
- Uważaj bo na pewno będę stroić się i fiukować dla faceta, który widział mnie zaćpaną a potem zaliczającą zgon. Dodatkowo ma przyjemność doprowadzać mnie do wylewania siódmych potów.
- Dla Aleksego siedzisz w łazience pół dnia.
- Z nim muszę mieć tonę szpachli. Wiesz, że elita w której się obraca ma tendencję do ukrywania rysów twarzy pod zaprawą murarską.
- Tak, widziałam tę jego sekretarkę. Walniesz z plaskacza w twarz i odbije ci się jej lico na dłoni. Coś w rodzaju całunu turyńskiego, tylko w stylu body painting.
- Mitzi… - mruknęła Weronika. Rozglądała się po szatni w poszukiwaniu tuszu.
 Ostatecznie może lekko podkreślić rzęsy. Tak żeby nie straszyć przechodniów. – Jest zakochana w Alseksym. Mieli kiedyś romans.
- Kiedyś znaczy tydzień temu? – zapytała przyjaciółka.
- Nie spotykam się chwilowo z Aleksym.
- Bo masz randkę z Tytoniem…- Alona uśmiechnęła się promiennie.- Podoba mi się ten chłopak. Ma piękne oczy.
Weronika czuła przypływ załamania.
- Kobieto! Ja nie idę z nim na randkę. Facet już dwa razy ratował mi dupsko, chcę mu się jakoś minimalnie odwdzięczyć. Czy ty wszędzie widzisz spiski i romanse?
- Romanse niuanse… - Sokołowska spojrzała na niezadowoloną przyjaciółkę. – No dobra, dobra. Już nic nie mówię.
Wera ostatecznie odstąpiła od załamywania się nad dobrymi chęciami przyjaciółki.  Pociągnęła rzęsy maskarą, puściła Alonie buziaka i wyszła z szatni. W korytarzu wpadła na Marcina Wasilewskiego. Gdyby nie poznała go w dziennym świetle i przyszło jej spotkać się z nim w ciemnym zaułku , to na pewno uciekłaby z krzykiem. Wyglądał jak połączenie pirata, bossa mafijnego i sama nie wiedziała kogo jeszcze.  Budził w niej jakiś dziwny niepokój.
- Witam ponownie. Jak się pani ma po treningu?- zapytał z galanterią.
Ten facet to są dwie buzujące w sobie skrajności. Wygląd zbira i wspaniałe maniery.
- Dobrze. I proszę mówić mi Weronika.
Wasilewski zaprezentował rząd bielutkich zębów w swoim firmowym uśmiechu.
- Marcin. Ale mów do mnie Wasyl.
- Dobrze, Wasyl.
- Alona jest w środku? Podrzucić was do domu?
- Dziękuję mam samochód.
Stoper schylił się do ucha Fijałkowskiej, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu.
- Miałbym prośbę.- zaczął uśmiechając się jakby odkrywał przed nią niezgłębione tajemnice.
Oj już wiem co urzekło moją Rosjaneczkę.- pomyślała dziewczyna.
- Słucham.
- Mogłabyś zabrać ze sobą samochód?- zapytał.
Weronika spojrzała na niego ze zdziwieniem, zaraz jednak wybuchła głośnym śmiechem.
- Boże jaka ja jestem tępa! Oczywiście wezmę ze sobą samochód. A ty przyjechałeś z Przemkiem?
- Tak moim wozem ale powiedział że ma jak wrócić.
Aktorka uśmiechnęła się szeroko, obserwując zmarszczki mimiczne wokół oczu Wasilewskiego. Zbir Śmieszek… Powinna być taka bajka dla dzieci.
- Dobrze więc.  Powiedz Alonie, że musiałam zabrać samochód. I powodzenia.- przerzuciła torbę na ramię i poczłapała wesoło do samochodu.
Przemek czekał na nią opierając się o zielonego garbusa.
- Trochę małe to wasze cacko.- uśmiechnął się głupkowato.
- To samochód Alony.- Wera zaczęła grzebać w przepastnej torbie poszukując kluczyków. Robiła to tak zamaszyście i wnikliwie, że wysypała połowę rzeczy na czele z paczką papierosów. Tytoń schylił się by pomóc jej pozbierać. Zrobili to z Fijałkowską w jednym momencie, co doprowadziło ich do zderzenia czołowego.
- Ale masz twardą głowę.- zaśmiała się, trzymając dłoń na czole.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. Wiesz, że mogłem mieć ponowny uraz? Już kiedyś wylądowałem w szpitalu przez stłuczkę czołową.
- Nie wiedziałam.
- Zdarza się. Nie interesujesz się piłką?
- Ja? No właściwie to byłam na meczu Euro we Wrocławiu. Akurat zaczął nam się sezon ogórkowy i pojechałam do rodziców. Chłopak mojej siostry miał trzy bilety, więc zmusiłam się żeby pójść. Oboje żałowali, bo prawie rozwaliłam krzesełka.
-Aż tak?- zszokował się bramkarz.
- Nie lubię przegrywać.
- Ja też…
- Więc mamy coś wspólnego. Znalazłam te cholerne kluczyki. Oddaj mi proszę papierosy i wskakuj do bryki.
Posłusznie oddał jej paczuszkę.
- Dobrze pani generał.
Wsiadł do garbusa Alony z wrażeniem jakby jechał w trumnie na kółkach. Weronika jeździła jak pirat drogowy, zszokował go fakt iż nigdy nie dostała mandatu. W rekordowym tempie przedarła się przez zakorkowany Amsterdam.
Ostatecznie lepiej znała stolicę i zawiozła ich do swojej ulubionej knajpy na starówce. 

Alona weszła do szatni zaróżowiona i rozczochrana. Włosy wcześniej związane w kok na czubku głowy teraz sterczały we wszystkich kierunkach.
Weronika w odróżnieniu do niej wyglądała jak ucieleśnienie ładu i porządku, chociaż to ona  w tym duecie była roztrzepaną bałaganiarą.
Sokołowska swoimi nienagannymi manierami mogłaby spokojnie udawać przedstawicielkę wysokich elit w carskiej Rosji. Była zresztą z Sankt Petersburga, miasta z wielowiekową tradycją i kulturą.
- Już gotowa? Zaczekasz na mnie?- Rosjanka spojrzała na gotową do wyjścia Polkę. Pod nosem błąkał jej się rozmarzony uśmieszek. Wyglądała jak kot, który przed chwilą dobrał się do słodkiej śmietanki.
- Czekałam na ciebie. Myślałam, że treningi kończymy tak samo.- Wera spojrzała na przyjaciółkę podejrzliwym wzrokiem. – Mieliście dodatkowe lekcje pierwszej pomocy?
Alona prychnęła.
- Guzik ci do tego Fijałkowska.- z rosyjskim zaśpiewem zaakcentowała końcówkę nazwiska. – Ty stoisz na bramce  a ja musiałam poćwiczyć obronę przy bramce. Poza tym Marcin opowiadał mi o teatrach w Polsce.
- Ach tak… - wzruszyła ramionami. – Możecie sobie romansować z Wasilewskim, nic mi do tego. Chciałam tylko poinformować cię , że nie wracamy razem do domu.
Idealnie wyregulowane brwi Alony uniosły się ku górze w geście zdziwienia.
- Idziesz na randkę?- zapytała podekscytowana jakby przed chwilą łyknęła coś na pobudzenie.- I nie pomalowałaś się? Nie przebrałaś? Co to za randka? Pfffff
Fijałkowska przewróciła oczami.
- Uważaj bo na pewno będę stroić się i fiukować dla faceta, który widział mnie zaćpaną a potem zaliczającą zgon. Dodatkowo ma przyjemność doprowadzać mnie do wylewania siódmych potów.
- Dla Aleksego siedzisz w łazience pół dnia.
- Z nim muszę mieć tonę szpachli. Wiesz, że elita w której się obraca ma tendencję do ukrywania rysów twarzy pod zaprawą murarską.
- Tak, widziałam tę jego sekretarkę. Walniesz z plaskacza w twarz i odbije ci się jej lico na dłoni. Coś w rodzaju całunu turyńskiego, tylko w stylu body painting.
- Mitzi… - mruknęła Weronika. Rozglądała się po szatni w poszukiwaniu tuszu.
 Ostatecznie może lekko podkreślić rzęsy. Tak żeby nie straszyć przechodniów. – Jest zakochana w Alseksym. Mieli kiedyś romans.
- Kiedyś znaczy tydzień temu? – zapytała przyjaciółka.
- Nie spotykam się chwilowo z Aleksym.
- Bo masz randkę z Tytoniem…- Alona uśmiechnęła się promiennie.- Podoba mi się ten chłopak. Ma piękne oczy.
Weronika czuła przypływ załamania.
- Kobieto! Ja nie idę z nim na randkę. Facet już dwa razy ratował mi dupsko, chcę mu się jakoś minimalnie odwdzięczyć. Czy ty wszędzie widzisz spiski i romanse?
- Romanse niuanse… - Sokołowska spojrzała na niezadowoloną przyjaciółkę. – No dobra, dobra. Już nic nie mówię.
Wera ostatecznie odstąpiła od załamywania się nad dobrymi chęciami przyjaciółki.  Pociągnęła rzęsy maskarą, puściła Alonie buziaka i wyszła z szatni. W korytarzu wpadła na Marcina Wasilewskiego. Gdyby nie poznała go w dziennym świetle i przyszło jej spotkać się z nim w ciemnym zaułku , to na pewno uciekłaby z krzykiem. Wyglądał jak połączenie pirata, bossa mafijnego i sama nie wiedziała kogo jeszcze.  Budził w niej jakiś dziwny niepokój.
- Witam ponownie. Jak się pani ma po treningu?- zapytał z galanterią.
Ten facet to są dwie buzujące w sobie skrajności. Wygląd zbira i wspaniałe maniery.
- Dobrze. I proszę mówić mi Weronika.
Wasilewski zaprezentował rząd bielutkich zębów w swoim firmowym uśmiechu.
- Marcin. Ale mów do mnie Wasyl.
- Dobrze, Wasyl.
- Alona jest w środku? Podrzucić was do domu?
- Dziękuję mam samochód.
Stoper schylił się do ucha Fijałkowskiej, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu.
- Miałbym prośbę.- zaczął uśmiechając się jakby odkrywał przed nią niezgłębione tajemnice.
Oj już wiem co urzekło moją Rosjaneczkę.- pomyślała dziewczyna.
- Słucham.
- Mogłabyś zabrać ze sobą samochód?- zapytał.
Weronika spojrzała na niego ze zdziwieniem, zaraz jednak wybuchła głośnym śmiechem.
- Boże jaka ja jestem tępa! Oczywiście wezmę ze sobą samochód. A ty przyjechałeś z Przemkiem?
- Tak moim wozem ale powiedział że ma jak wrócić.
Aktorka uśmiechnęła się szeroko, obserwując zmarszczki mimiczne wokół oczu Wasilewskiego. Zbir Śmieszek… Powinna być taka bajka dla dzieci.
- Dobrze więc.  Powiedz Alonie, że musiałam zabrać samochód. I powodzenia.- przerzuciła torbę na ramię i poczłapała wesoło do samochodu.
Przemek czekał na nią opierając się o zielonego garbusa.
- Trochę małe to wasze cacko.- uśmiechnął się głupkowato.
- To samochód Alony.- Wera zaczęła grzebać w przepastnej torbie poszukując kluczyków. Robiła to tak zamaszyście i wnikliwie, że wysypała połowę rzeczy na czele z paczką papierosów. Tytoń schylił się by pomóc jej pozbierać. Zrobili to z Fijałkowską w jednym momencie, co doprowadziło ich do zderzenia czołowego.
- Ale masz twardą głowę.- zaśmiała się, trzymając dłoń na czole.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. Wiesz, że mogłem mieć ponowny uraz? Już kiedyś wylądowałem w szpitalu przez stłuczkę czołową.
- Nie wiedziałam.
- Zdarza się. Nie interesujesz się piłką?
- Ja? No właściwie to byłam na meczu Euro we Wrocławiu. Akurat zaczął nam się sezon ogórkowy i pojechałam do rodziców. Chłopak mojej siostry miał trzy bilety, więc zmusiłam się żeby pójść. Oboje żałowali, bo prawie rozwaliłam krzesełka.
-Aż tak?- zszokował się bramkarz.
- Nie lubię przegrywać.
- Ja też…
- Więc mamy coś wspólnego. Znalazłam te cholerne kluczyki. Oddaj mi proszę papierosy i wskakuj do bryki.
Posłusznie oddał jej paczuszkę.
- Dobrze pani generał.
Wsiadł do garbusa Alony z wrażeniem jakby jechał w trumnie na kółkach. Weronika jeździła jak pirat drogowy, zszokował go fakt iż nigdy nie dostała mandatu. W rekordowym tempie przedarła się przez zakorkowany Amsterdam.
Ostatecznie lepiej znała stolicę i zawiozła ich do swojej ulubionej knajpy na starówce.
De Librije było małą restauracją prowadzoną przez urocze, starsze małżeństwo z nastoletnią wnuczką. Oboje byli Polakami, ale wyjechali z ojczyzny w latach sześćdziesiątych. 
- Dzień dobry.- Weronika przywitała się z panią Marią.
- Och widzę, że przyprowadziłaś przyjaciela…- Maria Konarowska wyciągnęła drobną dłoń w stronę Przemka.  – Stefan! Stefcio idź pogoń Otto żeby zrobił danie dnia.
- Ale my wpadliśmy tylko na kawę.- Weronika próbowała oponować, zaraz jednak została przegadana przez właścicielkę lokalu.
- Wyglądacie na wygłodniałych. Poza tym taki wysoki mężczyzna potrzebuje dobrze zjeść.
- perorowała Konarowska. Zza drzwi do kuchni wyłonił się brzuchaty jegomość z kępką siwych włosów na czubku głowy. Zobaczywszy Przemka otworzył usta w niemym zdziwieniu.
- Coś taki milczący! Rusz się i znajdź stolik.
- Tytoń…- wydukał Stefan.
Żona miała ochotę zdzielić go po głowie patelnią.
- Dodałeś coś do tego gulaszu z ryby? Bredzisz… Nie pozwalam ci palić bo potem dostajesz zadyszki, lekarz mówił…- nie dokończyła.
- Mogę poprosić pana o autograf?- starszy meżczyzna wyciągnął notes w którym Przemek złożył zamaszysty podpis.
Weronika wyjaśniła Marii, że jej znajomy jest polskim piłkarzem, co starsza kobieta skwitowała wzruszeniem ramion.
Piłkarz. A co to za zawód? Ale skoro Weronika go lubi…
Gdy już usadziła ich przy wygodnym stoliku, dała jeść, w końcu mogli porozmawiać spokojnie. Pani Maria poszła poganiac kucharza i jego pomocników.
- Fajna babka, tylko strasznie dużo mówi.
- Oj tak. Nie ma z kim rozmawiać po polsku. No oprócz rodziny w tej dzielnicy nie mieszka za dużo rodaków. Kiedy mnie poznała, prawie zabiła mnie swoim gadulstwem. Ale jest przekochana.
- W to nie wątpię. Ma coś z mojej babci. Gdy mnie widzi też tyle mówi.
- To tak samo jak moja. Złota kobieta.
- Babcie mają to do siebie, że są złote i wszystko chcą za nas zrobić. – uśmiechnął się ciepło.
Wera znowu to poczuła.   Jego uśmiech działał na nią jakoś tak uspokajająco.
- Mam ochotę zapalić. – ni stąd ni z owąd wypaliła dziewczyna.- Uwielbiam do kawy zaciągnąć się tytoniem…- rozmarzyła się.
Przemek wybuchnął głośnym śmiechem, takim od którego niektórzy dostawali czkawki.
Weronika nie wiedziała o co mu chodzi. Powiedziała coś śmiesznego? Zaraz jednak zorientowała się co chlapnęła i jak to mogło zabrzmieć. Zapłoniła się niczym piwonia. Przemek bezlitośnie lustrował ją spojrzeniem jasnych oczu.
- Nie śmiej się!- zakryła  twarz dłońmi.- Jestem mistrzynią kompromitacji a zwłaszcza przy tobie.
- Och nie przesadzasz czasem? Każdemu się zdarza zrobić coś głupiego.
- Mi zdarza się nad wyraz często.
- Nie mam z tym problemu.- dotknął delikatnie jej ręki.
Nic. Nie było motyli! Och dzięki ci Ojcze Niebieski. – pomyślała uszczęśliwiona. Tytoń nie rusza mnie jako facet, możemy zostać kumplami.
Przemek poczuł dokładnie to samo. Nigdy nie wierzył, że pomiędzy dziewczyną a chłopakiem może nawiązać się koleżeństwo bez podtekstów miłosnych. Miał dość  relacji typowo damsko męskich. A koleżanka może mu ułatwić zrozumienie niektórych zachowań płci przeciwnej.
Resztę wieczoru przegadali  przechadzając się po alejkach na starówce. 

9 komentarzy:

  1. Przemcio jest taki uroczy, naprawdę! Nie żeby Wasylek nie był uroczy, bo jest strrrrrrrrrrrasznie uroczy, ale Przem jest taki słodki, naprawdę!

    Pysiulka

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że między nimi na razie nic nie ma:( Ale jestem cierpliwa i poczekam:) Rozdział ci się udał. Naprawdę fajny! Tylko zastanawiam się co w bez-ciebe-nie-ide. Mam nadzieję, że wkrótce dodasz coś nowego. A i miała jeszcze zapytać, jak ci idzie z nowym blogiem?
    Wariatka

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział na Bez Ciebie pojawi się na dniach. Ostatnio nie mam weny(to nie wymówka) a nowy blog zacznie się pisać po 1 listopada.
    Bohaterów już mam, fabuła też już jest, ale na razie w głowie.
    Na pewno głównym bohaterem będzie Kuba Błaszczykowski.

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniałe, cudne. Weronika i ten jej nałóg od tytoniu :D czekam na kolejne nowosci ze swiata oanny Fijalkowskiej sama zapraszam na nowy rozdział na http://taniec-igly-i-nitki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahah, to jest cudne. Nie ma motyli? Nie ma zgonu? Nie strzelił ich piorun? Cholera, a już myślałam zer będzie miłość od pierwszego wejrzenia. Ale tak chyba nawet lepiej... Czekam na kolejny, Wiks.

    OdpowiedzUsuń
  6. Weronika i jej tytoniowy nałóg - coś, co rozbraja mnie w tym opowiadaniu chyba najbardziej. Może między nimi zrodzi się w końcu coś więcej? Póki co nikomu się nie spieszy. Może to i dobrze, bo pośpiech nie jest dobrym doradcą.
    Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja uwielbiam twoje opisy i kochanego Wasyla! Bije wszystkich na głowę! Fajnie, że do niczego większego i jeszcze nie doszło oraz nikomu się nie śpieszy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wasilewski jest tutaj bardzo fajnie przez ciebie wykreowany, na prawdę pokochałam go, ale Przemek to Przemek, wiadomo <3
    Ciekawa relacja po między tą dwójką, ale miłość wcale nie musi być od pierwszego, drugiego, trzeciego ... spojrzenia, czas pokaże ;)
    Czekam na kolejny równie świetny rozdział, pozdrawiam ;)
    Mylena ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowość na gdzie-jestes.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń