Alona weszła do szatni zaróżowiona i rozczochrana.
Włosy wcześniej związane w kok na czubku głowy teraz sterczały we wszystkich
kierunkach.
Weronika w odróżnieniu do niej wyglądała jak
ucieleśnienie ładu i porządku, chociaż to ona
w tym duecie była roztrzepaną bałaganiarą.
Sokołowska swoimi nienagannymi manierami mogłaby spokojnie udawać przedstawicielkę wysokich elit w carskiej Rosji. Była zresztą z Sankt Petersburga, miasta z wielowiekową tradycją i kulturą.
Sokołowska swoimi nienagannymi manierami mogłaby spokojnie udawać przedstawicielkę wysokich elit w carskiej Rosji. Była zresztą z Sankt Petersburga, miasta z wielowiekową tradycją i kulturą.
- Już gotowa? Zaczekasz na mnie?- Rosjanka spojrzała
na gotową do wyjścia Polkę. Pod nosem błąkał jej się rozmarzony uśmieszek.
Wyglądała jak kot, który przed chwilą dobrał się do słodkiej śmietanki.
- Czekałam na ciebie. Myślałam, że treningi kończymy
tak samo.- Wera spojrzała na przyjaciółkę podejrzliwym wzrokiem. – Mieliście
dodatkowe lekcje pierwszej pomocy?
Alona prychnęła.
- Guzik ci do tego Fijałkowska.- z rosyjskim
zaśpiewem zaakcentowała końcówkę nazwiska. – Ty stoisz na bramce a ja musiałam poćwiczyć obronę przy bramce.
Poza tym Marcin opowiadał mi o teatrach w Polsce.
- Ach tak… - wzruszyła ramionami. – Możecie sobie
romansować z Wasilewskim, nic mi do tego. Chciałam tylko poinformować cię , że
nie wracamy razem do domu.
Idealnie wyregulowane brwi Alony uniosły się ku
górze w geście zdziwienia.
- Idziesz na randkę?- zapytała podekscytowana jakby
przed chwilą łyknęła coś na pobudzenie.- I nie pomalowałaś się? Nie przebrałaś?
Co to za randka? Pfffff
Fijałkowska przewróciła oczami.
- Uważaj bo na pewno będę stroić się i fiukować dla
faceta, który widział mnie zaćpaną a potem zaliczającą zgon. Dodatkowo ma
przyjemność doprowadzać mnie do wylewania siódmych potów.
- Dla Aleksego siedzisz w łazience pół dnia.
- Z nim muszę mieć tonę szpachli. Wiesz, że elita w
której się obraca ma tendencję do ukrywania rysów twarzy pod zaprawą murarską.
- Tak, widziałam tę jego sekretarkę. Walniesz z
plaskacza w twarz i odbije ci się jej lico na dłoni. Coś w rodzaju całunu
turyńskiego, tylko w stylu body painting.
- Mitzi… - mruknęła Weronika. Rozglądała się po
szatni w poszukiwaniu tuszu.
Ostatecznie może lekko podkreślić rzęsy. Tak żeby nie straszyć przechodniów. –
Jest zakochana w Alseksym. Mieli kiedyś romans.
- Kiedyś znaczy tydzień temu? – zapytała
przyjaciółka.
- Nie spotykam się chwilowo z Aleksym.
- Bo masz randkę z Tytoniem…- Alona uśmiechnęła się
promiennie.- Podoba mi się ten chłopak. Ma piękne oczy.
Weronika czuła przypływ załamania.
- Kobieto! Ja nie idę z nim na randkę. Facet już dwa
razy ratował mi dupsko, chcę mu się jakoś minimalnie odwdzięczyć. Czy ty
wszędzie widzisz spiski i romanse?
- Romanse niuanse… - Sokołowska spojrzała na
niezadowoloną przyjaciółkę. – No dobra, dobra. Już nic nie mówię.
Wera
ostatecznie odstąpiła od załamywania się nad dobrymi chęciami
przyjaciółki. Pociągnęła rzęsy maskarą, puściła Alonie buziaka i
wyszła z szatni. W korytarzu wpadła na Marcina Wasilewskiego. Gdyby nie
poznała
go w dziennym świetle i przyszło jej spotkać się z nim w ciemnym zaułku ,
to na pewno
uciekłaby z krzykiem. Wyglądał jak połączenie pirata, bossa mafijnego i
sama
nie wiedziała kogo jeszcze. Budził w niej jakiś dziwny niepokój.
- Witam ponownie. Jak się pani ma po treningu?-
zapytał z galanterią.
Ten facet to są dwie buzujące w sobie skrajności.
Wygląd zbira i wspaniałe maniery.
- Dobrze. I proszę mówić mi Weronika.
Wasilewski zaprezentował rząd bielutkich zębów w
swoim firmowym uśmiechu.
- Marcin. Ale mów do mnie Wasyl.
- Dobrze, Wasyl.
- Alona jest w środku? Podrzucić was do domu?
- Dziękuję mam samochód.
Stoper schylił się do ucha Fijałkowskiej, zniżając
głos do konspiracyjnego szeptu.
- Miałbym prośbę.- zaczął uśmiechając się jakby odkrywał przed nią niezgłębione tajemnice.
Oj już wiem co urzekło moją Rosjaneczkę.- pomyślała
dziewczyna.
- Słucham.
- Mogłabyś zabrać ze sobą samochód?- zapytał.
- Mogłabyś zabrać ze sobą samochód?- zapytał.
Weronika spojrzała na niego ze zdziwieniem, zaraz
jednak wybuchła głośnym śmiechem.
- Boże jaka ja jestem tępa! Oczywiście wezmę ze sobą
samochód. A ty przyjechałeś z Przemkiem?
- Tak moim wozem ale powiedział że ma jak
wrócić.
Aktorka uśmiechnęła się szeroko, obserwując
zmarszczki mimiczne wokół oczu Wasilewskiego. Zbir Śmieszek… Powinna być taka
bajka dla dzieci.
- Dobrze więc. Powiedz Alonie, że musiałam zabrać
samochód. I powodzenia.- przerzuciła torbę na ramię i poczłapała wesoło do
samochodu.
Przemek czekał na nią opierając się o zielonego garbusa.
Przemek czekał na nią opierając się o zielonego garbusa.
- Trochę małe to wasze cacko.- uśmiechnął się
głupkowato.
- To samochód Alony.- Wera zaczęła grzebać w
przepastnej torbie poszukując kluczyków. Robiła to tak zamaszyście i
wnikliwie, że wysypała połowę rzeczy na czele z paczką papierosów. Tytoń
schylił się by pomóc jej pozbierać. Zrobili to z Fijałkowską w jednym momencie,
co doprowadziło ich do zderzenia czołowego.
- Ale masz twardą głowę.- zaśmiała się, trzymając dłoń na czole.
- Ale masz twardą głowę.- zaśmiała się, trzymając dłoń na czole.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. Wiesz, że mogłem
mieć ponowny uraz? Już kiedyś wylądowałem w szpitalu przez stłuczkę czołową.
- Nie wiedziałam.
- Zdarza się. Nie interesujesz się piłką?
- Ja? No właściwie to byłam na meczu Euro we
Wrocławiu. Akurat zaczął nam się sezon ogórkowy i pojechałam do rodziców.
Chłopak mojej siostry miał trzy bilety, więc zmusiłam się żeby pójść. Oboje
żałowali, bo prawie rozwaliłam krzesełka.
-Aż tak?- zszokował się bramkarz.
- Nie lubię przegrywać.
- Ja też…
- Więc mamy coś wspólnego. Znalazłam te cholerne
kluczyki. Oddaj mi proszę papierosy i wskakuj do bryki.
Posłusznie oddał jej paczuszkę.
- Dobrze pani generał.
Wsiadł do garbusa Alony z wrażeniem jakby jechał w
trumnie na kółkach. Weronika jeździła jak pirat drogowy, zszokował go fakt iż
nigdy nie dostała mandatu. W rekordowym tempie przedarła się przez zakorkowany
Amsterdam.
Ostatecznie lepiej znała stolicę i zawiozła ich do
swojej ulubionej knajpy na starówce.
Alona weszła do szatni zaróżowiona i rozczochrana.
Włosy wcześniej związane w kok na czubku głowy teraz sterczały we wszystkich
kierunkach.
Weronika w odróżnieniu do niej wyglądała jak
ucieleśnienie ładu i porządku, chociaż to ona
w tym duecie była roztrzepaną bałaganiarą.
Sokołowska swoimi nienagannymi manierami mogłaby spokojnie udawać przedstawicielkę wysokich elit w carskiej Rosji. Była zresztą z Sankt Petersburga, miasta z wielowiekową tradycją i kulturą.
Sokołowska swoimi nienagannymi manierami mogłaby spokojnie udawać przedstawicielkę wysokich elit w carskiej Rosji. Była zresztą z Sankt Petersburga, miasta z wielowiekową tradycją i kulturą.
- Już gotowa? Zaczekasz na mnie?- Rosjanka spojrzała
na gotową do wyjścia Polkę. Pod nosem błąkał jej się rozmarzony uśmieszek.
Wyglądała jak kot, który przed chwilą dobrał się do słodkiej śmietanki.
- Czekałam na ciebie. Myślałam, że treningi kończymy
tak samo.- Wera spojrzała na przyjaciółkę podejrzliwym wzrokiem. – Mieliście
dodatkowe lekcje pierwszej pomocy?
Alona prychnęła.
- Guzik ci do tego Fijałkowska.- z rosyjskim
zaśpiewem zaakcentowała końcówkę nazwiska. – Ty stoisz na bramce a ja musiałam poćwiczyć obronę przy bramce.
Poza tym Marcin opowiadał mi o teatrach w Polsce.
- Ach tak… - wzruszyła ramionami. – Możecie sobie
romansować z Wasilewskim, nic mi do tego. Chciałam tylko poinformować cię , że
nie wracamy razem do domu.
Idealnie wyregulowane brwi Alony uniosły się ku
górze w geście zdziwienia.
- Idziesz na randkę?- zapytała podekscytowana jakby
przed chwilą łyknęła coś na pobudzenie.- I nie pomalowałaś się? Nie przebrałaś?
Co to za randka? Pfffff
Fijałkowska przewróciła oczami.
- Uważaj bo na pewno będę stroić się i fiukować dla
faceta, który widział mnie zaćpaną a potem zaliczającą zgon. Dodatkowo ma
przyjemność doprowadzać mnie do wylewania siódmych potów.
- Dla Aleksego siedzisz w łazience pół dnia.
- Z nim muszę mieć tonę szpachli. Wiesz, że elita w
której się obraca ma tendencję do ukrywania rysów twarzy pod zaprawą murarską.
- Tak, widziałam tę jego sekretarkę. Walniesz z
plaskacza w twarz i odbije ci się jej lico na dłoni. Coś w rodzaju całunu
turyńskiego, tylko w stylu body painting.
- Mitzi… - mruknęła Weronika. Rozglądała się po
szatni w poszukiwaniu tuszu.
Ostatecznie może lekko podkreślić rzęsy. Tak żeby nie straszyć przechodniów. –
Jest zakochana w Alseksym. Mieli kiedyś romans.
- Kiedyś znaczy tydzień temu? – zapytała
przyjaciółka.
- Nie spotykam się chwilowo z Aleksym.
- Bo masz randkę z Tytoniem…- Alona uśmiechnęła się
promiennie.- Podoba mi się ten chłopak. Ma piękne oczy.
Weronika czuła przypływ załamania.
- Kobieto! Ja nie idę z nim na randkę. Facet już dwa
razy ratował mi dupsko, chcę mu się jakoś minimalnie odwdzięczyć. Czy ty
wszędzie widzisz spiski i romanse?
- Romanse niuanse… - Sokołowska spojrzała na
niezadowoloną przyjaciółkę. – No dobra, dobra. Już nic nie mówię.
Wera
ostatecznie odstąpiła od załamywania się nad dobrymi chęciami
przyjaciółki. Pociągnęła rzęsy maskarą, puściła Alonie buziaka i
wyszła z szatni. W korytarzu wpadła na Marcina Wasilewskiego. Gdyby nie
poznała
go w dziennym świetle i przyszło jej spotkać się z nim w ciemnym zaułku ,
to na pewno
uciekłaby z krzykiem. Wyglądał jak połączenie pirata, bossa mafijnego i
sama
nie wiedziała kogo jeszcze. Budził w niej jakiś dziwny niepokój.
- Witam ponownie. Jak się pani ma po treningu?-
zapytał z galanterią.
Ten facet to są dwie buzujące w sobie skrajności.
Wygląd zbira i wspaniałe maniery.
- Dobrze. I proszę mówić mi Weronika.
Wasilewski zaprezentował rząd bielutkich zębów w
swoim firmowym uśmiechu.
- Marcin. Ale mów do mnie Wasyl.
- Dobrze, Wasyl.
- Alona jest w środku? Podrzucić was do domu?
- Dziękuję mam samochód.
Stoper schylił się do ucha Fijałkowskiej, zniżając
głos do konspiracyjnego szeptu.
- Miałbym prośbę.- zaczął uśmiechając się jakby odkrywał przed nią niezgłębione tajemnice.
Oj już wiem co urzekło moją Rosjaneczkę.- pomyślała
dziewczyna.
- Słucham.
- Mogłabyś zabrać ze sobą samochód?- zapytał.
- Mogłabyś zabrać ze sobą samochód?- zapytał.
Weronika spojrzała na niego ze zdziwieniem, zaraz
jednak wybuchła głośnym śmiechem.
- Boże jaka ja jestem tępa! Oczywiście wezmę ze sobą
samochód. A ty przyjechałeś z Przemkiem?
- Tak moim wozem ale powiedział że ma jak
wrócić.
Aktorka uśmiechnęła się szeroko, obserwując
zmarszczki mimiczne wokół oczu Wasilewskiego. Zbir Śmieszek… Powinna być taka
bajka dla dzieci.
- Dobrze więc. Powiedz Alonie, że musiałam zabrać
samochód. I powodzenia.- przerzuciła torbę na ramię i poczłapała wesoło do
samochodu.
Przemek czekał na nią opierając się o zielonego garbusa.
Przemek czekał na nią opierając się o zielonego garbusa.
- Trochę małe to wasze cacko.- uśmiechnął się
głupkowato.
- To samochód Alony.- Wera zaczęła grzebać w
przepastnej torbie poszukując kluczyków. Robiła to tak zamaszyście i
wnikliwie, że wysypała połowę rzeczy na czele z paczką papierosów. Tytoń
schylił się by pomóc jej pozbierać. Zrobili to z Fijałkowską w jednym momencie,
co doprowadziło ich do zderzenia czołowego.
- Ale masz twardą głowę.- zaśmiała się, trzymając dłoń na czole.
- Ale masz twardą głowę.- zaśmiała się, trzymając dłoń na czole.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. Wiesz, że mogłem
mieć ponowny uraz? Już kiedyś wylądowałem w szpitalu przez stłuczkę czołową.
- Nie wiedziałam.
- Zdarza się. Nie interesujesz się piłką?
- Ja? No właściwie to byłam na meczu Euro we
Wrocławiu. Akurat zaczął nam się sezon ogórkowy i pojechałam do rodziców.
Chłopak mojej siostry miał trzy bilety, więc zmusiłam się żeby pójść. Oboje
żałowali, bo prawie rozwaliłam krzesełka.
-Aż tak?- zszokował się bramkarz.
- Nie lubię przegrywać.
- Ja też…
- Więc mamy coś wspólnego. Znalazłam te cholerne
kluczyki. Oddaj mi proszę papierosy i wskakuj do bryki.
Posłusznie oddał jej paczuszkę.
- Dobrze pani generał.
Wsiadł do garbusa Alony z wrażeniem jakby jechał w
trumnie na kółkach. Weronika jeździła jak pirat drogowy, zszokował go fakt iż
nigdy nie dostała mandatu. W rekordowym tempie przedarła się przez zakorkowany
Amsterdam.
Ostatecznie lepiej znała stolicę i zawiozła ich do
swojej ulubionej knajpy na starówce.
De Librije
było małą restauracją prowadzoną przez urocze, starsze małżeństwo z nastoletnią
wnuczką. Oboje byli Polakami, ale wyjechali z ojczyzny w latach sześćdziesiątych.
- Dzień dobry.- Weronika przywitała się z panią Marią.
- Och widzę, że przyprowadziłaś przyjaciela…- Maria
Konarowska wyciągnęła drobną dłoń w stronę Przemka. – Stefan! Stefcio idź pogoń Otto żeby zrobił
danie dnia.
- Ale my wpadliśmy tylko na kawę.- Weronika próbowała
oponować, zaraz jednak została przegadana przez właścicielkę lokalu.
- Wyglądacie na wygłodniałych. Poza tym taki wysoki
mężczyzna potrzebuje dobrze zjeść.
- perorowała Konarowska. Zza drzwi do kuchni wyłonił się
brzuchaty jegomość z kępką siwych włosów na czubku głowy. Zobaczywszy Przemka
otworzył usta w niemym zdziwieniu.
- Coś taki milczący! Rusz się i znajdź stolik.
- Tytoń…- wydukał Stefan.
Żona miała ochotę zdzielić go po głowie patelnią.
- Dodałeś coś do tego gulaszu z ryby? Bredzisz… Nie pozwalam
ci palić bo potem dostajesz zadyszki, lekarz mówił…- nie dokończyła.
- Mogę poprosić pana o autograf?- starszy meżczyzna
wyciągnął notes w którym Przemek złożył zamaszysty podpis.
Weronika wyjaśniła Marii, że jej znajomy jest polskim
piłkarzem, co starsza kobieta skwitowała wzruszeniem ramion.
Piłkarz. A co to za zawód? Ale skoro Weronika go lubi…
Gdy już usadziła ich przy wygodnym stoliku, dała jeść, w końcu mogli porozmawiać spokojnie. Pani Maria poszła poganiac kucharza i jego pomocników.
Piłkarz. A co to za zawód? Ale skoro Weronika go lubi…
Gdy już usadziła ich przy wygodnym stoliku, dała jeść, w końcu mogli porozmawiać spokojnie. Pani Maria poszła poganiac kucharza i jego pomocników.
- Fajna babka, tylko strasznie dużo mówi.
- Oj tak. Nie ma z kim rozmawiać po polsku. No oprócz
rodziny w tej dzielnicy nie mieszka za dużo rodaków. Kiedy mnie poznała, prawie
zabiła mnie swoim gadulstwem. Ale jest przekochana.
- W to nie wątpię. Ma coś z mojej babci. Gdy mnie widzi też
tyle mówi.
- To tak samo jak moja. Złota kobieta.
- Babcie mają to do siebie, że są złote i wszystko chcą za
nas zrobić. – uśmiechnął się ciepło.
Wera znowu to poczuła. Jego uśmiech działał na nią jakoś tak uspokajająco.
Wera znowu to poczuła. Jego uśmiech działał na nią jakoś tak uspokajająco.
- Mam ochotę zapalić. – ni stąd ni z owąd wypaliła
dziewczyna.- Uwielbiam do kawy zaciągnąć się tytoniem…- rozmarzyła się.
Przemek wybuchnął głośnym śmiechem, takim od którego
niektórzy dostawali czkawki.
Weronika nie wiedziała o co mu chodzi. Powiedziała coś
śmiesznego? Zaraz jednak zorientowała się co chlapnęła i jak to mogło
zabrzmieć. Zapłoniła się niczym piwonia. Przemek bezlitośnie lustrował ją
spojrzeniem jasnych oczu.
- Nie śmiej się!- zakryła
twarz dłońmi.- Jestem mistrzynią kompromitacji a zwłaszcza przy tobie.
- Och nie przesadzasz czasem?
Każdemu się zdarza zrobić coś głupiego.
- Mi zdarza się nad wyraz często.
- Nie mam z tym problemu.- dotknął
delikatnie jej ręki.
Nic. Nie było motyli! Och dzięki
ci Ojcze Niebieski. – pomyślała uszczęśliwiona. Tytoń nie rusza mnie jako
facet, możemy zostać kumplami.
Przemek poczuł dokładnie to samo.
Nigdy nie wierzył, że pomiędzy dziewczyną a chłopakiem może nawiązać się
koleżeństwo bez podtekstów miłosnych. Miał dość
relacji typowo damsko męskich. A koleżanka może mu ułatwić zrozumienie
niektórych zachowań płci przeciwnej.
Resztę wieczoru przegadali przechadzając się po alejkach na
starówce.
Przemcio jest taki uroczy, naprawdę! Nie żeby Wasylek nie był uroczy, bo jest strrrrrrrrrrrasznie uroczy, ale Przem jest taki słodki, naprawdę!
OdpowiedzUsuńPysiulka
Szkoda, że między nimi na razie nic nie ma:( Ale jestem cierpliwa i poczekam:) Rozdział ci się udał. Naprawdę fajny! Tylko zastanawiam się co w bez-ciebe-nie-ide. Mam nadzieję, że wkrótce dodasz coś nowego. A i miała jeszcze zapytać, jak ci idzie z nowym blogiem?
OdpowiedzUsuńWariatka
Rozdział na Bez Ciebie pojawi się na dniach. Ostatnio nie mam weny(to nie wymówka) a nowy blog zacznie się pisać po 1 listopada.
OdpowiedzUsuńBohaterów już mam, fabuła też już jest, ale na razie w głowie.
Na pewno głównym bohaterem będzie Kuba Błaszczykowski.
wspaniałe, cudne. Weronika i ten jej nałóg od tytoniu :D czekam na kolejne nowosci ze swiata oanny Fijalkowskiej sama zapraszam na nowy rozdział na http://taniec-igly-i-nitki.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHahahah, to jest cudne. Nie ma motyli? Nie ma zgonu? Nie strzelił ich piorun? Cholera, a już myślałam zer będzie miłość od pierwszego wejrzenia. Ale tak chyba nawet lepiej... Czekam na kolejny, Wiks.
OdpowiedzUsuńWeronika i jej tytoniowy nałóg - coś, co rozbraja mnie w tym opowiadaniu chyba najbardziej. Może między nimi zrodzi się w końcu coś więcej? Póki co nikomu się nie spieszy. Może to i dobrze, bo pośpiech nie jest dobrym doradcą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;))
Jak ja uwielbiam twoje opisy i kochanego Wasyla! Bije wszystkich na głowę! Fajnie, że do niczego większego i jeszcze nie doszło oraz nikomu się nie śpieszy :)
OdpowiedzUsuńWasilewski jest tutaj bardzo fajnie przez ciebie wykreowany, na prawdę pokochałam go, ale Przemek to Przemek, wiadomo <3
OdpowiedzUsuńCiekawa relacja po między tą dwójką, ale miłość wcale nie musi być od pierwszego, drugiego, trzeciego ... spojrzenia, czas pokaże ;)
Czekam na kolejny równie świetny rozdział, pozdrawiam ;)
Mylena ;)
Nowość na gdzie-jestes.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń