sobota, 13 października 2012

Rozdział 5



  Kilka  dni po wizycie w teatrze Przemek poświęcił  na przygotowania do meczu z Borussią Dortmund.  Zwycięzcy Bundesligi byli wymagającym zespołem, ale sprzedanie swojego polskiego tria bardzo osłabiło drużynę. Kryzys dopada każdego.- mawiał trener Klopp i z niejakim rozrzewnieniem wspominał Bolka i Lolka( Kubę i Łukasza) oraz Roberta,  którego prasa przewrotnie nazwała Tolą.
Dzisiaj byli już całą gębą Ajaxowiczami i dzielnie sprawowali się na boisku.
Wasyl chodził zamyślony, na boisku nie epatował swoją zwyczajową pewnością siebie, nawet faulowanie nie towarzyszyło jego obronie. Przemek obserwował przyjaciela i nadziwić się nie mógł co też mu dolega. Przez dwa dni myślał, że to może słaby dzień. Potem zaczął się martwić na poważnie.  Gdy obaj leżeli na stole do masażu oddając mięśnie w ręce specjalistów zagadał do stopera.
- Marcin czy ty masz jakiś problem?- zapytał przekręcając głowę w stronę Wasilewskiego, leżącego po jego prawej stronie.
- Po czym wnosisz, że coś mi dolega?- odpowiedział pytaniem. Ivan rosyjski masażysta wkładał wiele siły w rozmasowanie pospinanych mięśni stopera.
- Potykasz się o własne nogi, tracisz piłki. Ani razu nie wymieniłeś imienia patronki piłki nożnej…(czyt „Kurwa patronka polskiej kopanej) Martwię się o ciebie stary.
- Nie jestem taki znowu stary. Jeszcze się do czegoś nadaję.
Tytoń przewrócił oczami.
- Wiesz o co mi chodzi… Zakochałeś się czy co?
Wasyl zamilkł.
Przymknął oczy a pod powiekami wyrył mu się obraz delikatnej blondynki z teatru.
Jej śpiew wyrył mu się w pamięć a uroda zrobiła zeń niewolnika.
Gdy masażysta wklepywał mu w plecy olejek mruknął z zadowolenia. Przemek już po zabiegu stał nad nim z zafrasowanym obliczem.
- Jak nic się zapatrzyłeś na jakaś babeczkę…- ustalił uśmiechając się ze współczuciem.
Wasyl nie wiedzieć czemu oburzył się sznurując zsuwające się z bioder spodenki.
- Co?! A daj spokój. Mam gorszy dzień i tyle.
- Od trzech dni masz gorszy dzień. – zauważył Tytoń.
- Każdemu się zdarza. Ty też nie bronisz jak natchniony.  Nie mędrkuj tylko chodź coś zjeść. Jestem okrutnie głodny.
Przemek nie był do końca usatysfakcjonowany odpowiedzią przyjaciela, ale postanowił nie drążyć tematu.
W stołówce klubowej spotkali Kubę i Łukasza. Błaszczykowski w końcu uporał się z zębem i już nie wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Pałaszował swoją porcję ryżu i ryby posyłając uśmiechy kelnerce.
Łukasz jak zwykle tryskał dobrym humorem. Kawały sypały mu się jak z rękawa. Dodatkowym  powodem jego dobrego samopoczucia była genialna sytuacja domowa
- Gdzie macie Roberta?- Przemek  usiadł naprzeciwko  Kuby.
- Przyjechała jego mama. Pewnie nawiozła mu pierogów i puści monolog, że nadal jest samotny niczym cieć.
- Że kto? – Wasyl popluł się sokiem pomarańczowym.
- Samotny cieć. Widziałeś kiedyś ciecia z towarzystwem? Zawsze miotła i on.- odpowiedział Kuba.
- Rozumiem, rozumiem Kubusiu nie musisz się już produkować.- uśmiechnął się stoper.
Rozmowa przeszła na kulinarne zalety ich mam i babć. Przemek wyciągnął telefon, gdzie kilka dni wcześniej zapisał numer Weroniki. Raz na jakiś czas wyświetlał go sobie i uśmiechał się do zdjęcia ściągniętego ze strony teatru.
Nie zakochał się, ale coś w osobie tej aktorki sprawiało, że poprawiał mu się nastrój. Isabella nie odezwała się do niego od czasu zerwania. Uczucie wolności przeważyło resztki bólu, który zawsze towarzyszy zakończeniu związku.
Byli podobni pod wieloma względami, ale brakło czynnika który kleiłby rysy, jaką niewątpliwie było podejrzewanie Przemka o zdradę. Nie był typem podrywacza i będąc w związku nie oglądał się za innymi. Taki już był. Prosty w konstrukcji a jeśli ona tego nie doceniła to nie mógł już nic na to poradzić.
Ostrożnie odłożył komórkę do kieszeni. Jeszcze nie czas na zaczynanie kolejnej znajomości.
Aleksy zajechał przed kamienicę w której mieszkała Wera. Furia rozsadzała mu czaszkę, od znajomego dowiedział się co wydarzyło się w ubiegły weekend w Dzielnicy Czerwonych Latarni. Nie czytał niedzielnej prasy, bo w poniedziałek wrócił z wizyty u dziadka w Polsce. Aleksy był sierotą, rodzice- aktorzy zginęli w wypadku samochodowym, gdy miał siedem lat. Został wychowany przez dziadków ze strony ojca. Babcia Walentyna była ciepłą kobietą, która starała się przelać na wnuczka całą swoją miłość, zaś dziadek jako reżyser był wiecznie zapracowany. Babcia umarła gdy był nastolatkiem  i wtedy skończyło się jego rodzinne życie. Dziadek wysłał go do szkoły z internatem a w rodzinnym domu przebywał kilkanaście dni w roku. Wakacje zawsze spędzał na koloniach oraz u rodzin prominentnych kolegów.
Życie nauczyło Aleksego jednego. O swoje trzeba walczyć i pilnować tego jak pies kości. I taką przykładową kością była właśnie Weronika. Spotkali się na afterparty po premierze jej pierwszego musicalu Koty. Młoda dziewczyna zauroczyła go świeżością i słowiańską urodą. Lubił otaczać się pięknymi kobietami. Sam był przystojny, czego był świadom. Dbał o swoje zdrowie uprawiając sporty, nie bał się wizyt u kosmetyczki. Garnitury i stroje dobierał mu stylista. Był mężczyzną XXI wieku.
Jednak związek w jego pojęciu to wymaganie od kobiety. Miała być piękna i zadbana. Błyszczeć przy jego boku i wzbudzać w innych zazdrość. Nie musiała powalać inteligencją. Pierwszą rzeczą jaką widział w Weronice była uroda. A to, że miała swoje zdanie z początku było fascynujące. Teraz coraz bardziej denerwujące.
Rozmyślając nad tym co ma jej powiedzieć załomotał w drzwi.
Gdy nikt mu nie otwierał zaczął wyżywać się na dzwonku. W końcu w progu pojawiła się współlokatorka Weroniki- Alona.
- Gdzie jest Wera?!- zaryczał mierząc Rosjankę wściekłym spojrzeniem.
Alona niezrażona jego groźnymi minami odpowiedziała ze stoickim spokojem.
- Nie ma jej. A tak w ogóle to dzień dobry Aleksieju.
- Mam na imię Aleksy nie Aleksiej! Kiedy ją zastanę.
- Jestem jej przyjaciółką nie aniołem stróżem. Zadzwoń do niej i zapytaj.
- Nie odbiera!- huknął aż echo poniosło się po klatce.
Alona uniosła jedną brew uśmiechając się do niego protekcjonalnie.
- A to już mój drogi jest twój problem. Przyjdź później…- odpowiedziała spokojnie. Aleksy nienawidził tej kobiety, nie doceniała jego walorów i zawsze potrafiła mu dogryźć a Weronika za nic miała opinię o Rosjance. 
- Powiedz jej… że nie mam zamiaru tak szybko jej przebaczyć jej wybryków w knajpie. I dowiem się kim jest ten pożal się boże bohaterzyna! Żegnam!
- I nawzajem mój drogi. – zamknęła drzwi. – Kretyn!
Weronika wyszła ze swojego pokoju. Alona uśmiechnęła się do niej.
- Dzięki.- młoda aktorka wyściskała swoją starszą przyjaciółkę.- Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Zrobił mi taki cyrk przed teatrem. Dobrze, że był tam Przemek.
Alona poklepała ją po plecach.
- Przystojniak z tego Przemka. Taka słowiańska uroda, ale nie wygląda jak wypomadowany laluś tak jak Aleksy. Ja nie wiem po co ty tkwisz w tym związku?
- Wiesz, że sama nie wiem. Aleksy jest wybuchowy, ale też miał ciężkie dzieciństwo. Jego dziadek nigdy nie miał dla niego czasu, nie cieszy się jego sukcesami.
- Co on idealnie wykorzystuje w związku z tobą. Jesteście parą, partnerami a ty nie jesteś jego popychadłem. Kobieto wy się cały czas kłócicie. Ścieracie, on ma za nic twoją pracę masz leżeć i pachnieć a od czasu do czasu gdzieś się z nim pokazać. Co to za życie? Chcesz tego dla siebie? Jesteś młodą, piękną i utalentowaną osobą. Nie zaprzepaść życia dla takiego debila. A teraz chodź i przytul się do mnie. – Alona zamknęła ją w uścisku. Cały dzień przeleżały na kanapie objadając się smakołykami i oglądając ulubiony serial.  

8 komentarzy:

  1. Rozwaliła mnie ta patronka piłki nożnej;D Naprawdę fajny ten rozdział. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie Przemek odezwie się do Weroniki... Zapraszam też na mojego bloga http://diamond-vampire.blogspot.com/, pojawił się już Kuba;)
    Wariatka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, ale ten Aleksy to furiat jakiś normalnie! Od razu bym go rzuciła, a już zwłąszcza dla Przemka! A Wasylek taki zakochany, hihi :D:D:D:D:D:D:D:D:D:D

    Pysiulka

    OdpowiedzUsuń
  3. Dialogi są rozbrajające, zwłaszcza jeśli chodzi o Wasylka. A "Ani razu nie wymieniłeś imienia patronki piłki nożnej… (czyt „Kurwa patronka polskiej kopanej)" powaliło mnie na kolana. Powinnaś zekranizować to opowiadanie, naprawdę! :D Aleksy to ciota i stanowczo go nie lubię. Ciężkie dzieciństwo nie rekompensuje tego co robi. Mam też nadzieję, że Weronika wreszcie spotka się z Tytoniem, no i Wasyl umówi się z uroczą blondyneczką!

    OdpowiedzUsuń
  4. I co ja mam znowu mówić, że jest super?:) Oczywiste, że jest:) Uwielbiam to opowiadanie, a w szczególności teksty Wasyla:P
    Mam nadzieję, że Weronika pośle Aleksego do diabła bo tam jest jego miejsce. Czekam na nexta:)
    Zapraszam też na nowy na breakthrouugh.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na epilog metrydwa.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc nadrobiłam już wszystko na tym blogu ;) Bardzo mi się podoba to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam ;)
    [milosc-po-sasiedzu.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. E lala nowy rodział dawaj a nie mi tu pitu pitu :P

    OdpowiedzUsuń